środa, 1 października 2014

Ach śpij koteczku :-(

Przyszło nam podjąć najtrudniejszą decyzje, jaką tylko może podąć właściciel Czworonoga...

Dziś jadę uśpić Zenonka :(
Męczy się strasznie - ma kocie Aids, astmę oraz szmery serca. Ma płyn w klatce piersiowej i jamie brzusznej... Jakiś czas temu kaszlał krwią.
Nic nie da się zrobić. Próbowaliśmy, ale było tylko gorzej, bo stres go dodatkowo wyniszcza...
Kocurro wygląda strasznie, ledwie oddycha - przez pysk, ślini się przez to, potrzeby załatwia pod siebie, całe dnie leży...
Ciężka decyzja, ale po tym jak psiak się męczył cztery godziny.... wiem że to dobra decyzja. Nie zmienia to faktu, że jest ciężko...
Łzy... dzień pełen łez.
Najpierw Romus, teraz Zenek.

Nie jestem w stanie pisać dalej, bo powieki nie nadążają z usuwaniem łez...

EDIT 02.10.14r

Przepraszam, że zalewam Was także nie miłymi informacjami, ale traktuję bloga także jako pamiętnik, a ta notka będzie dla mnie pożegnaniem i swego rodzaju oczyszczeniem...

Takim był przybłędą...
Poznaliśmy go ok 3-4 lata temu i się zakochaliśmy...

 Na początku mieszkał na klatce schodowej. Nie mogliśmy inaczej, nie było warunków.
Ale przyszłego mieszkania nie wyobrażaliśmy już sobie bez Niego. Wiedzieliśmy że jest nasz, a my jego... Pokochaliśmy go, a on pokochał nas.


 Później przyszedł czas na przeprowadzkę  i rozpakowywanie gratów:
 Pierwsze zdjęcie Zenonka, gdy już wszystko było gotowe, na swoim miejscu. Klipciuch znalazł swoje miejsce na parapecie z którego czasem spadał ze względu na swoje gabaryty.
 Wchodził wszędzie tam, gdzie nie pozwalałam.
 Wiódł szczęśliwe życie u boku kochających pańciów. Przeprowadzkę zniósł wspaniale, myślę że dlatego, że uważał, że jego dom jest tam, gdzie jego pańciowie.
Towarzyszył mi w ciąży. Na zdjęciu poniżej: ja siedzę przy komputerze, Jaruś w brzuchu, a Zenuś obok nas...
 Gdy urodził się Jaruś wszystko się zmieniło. Nie miałam już tak wiele czasu dla Zenka. Był zazdrosny, a swą zazdrość okazywał tak, że wchodził wszędzie gdzie nie było mu wolno. Szczególnie na wszystkie sprzęty Jarusia. I na zlew... Próbował zwrócić na siebie uwagę. Więc zaczęłam częściej poświęcać mu chociaż 5 minut. Pomogło...
 Był niesamowitym kotem. Miał wspaniały charakter. Rzadko drapał - tylko przy podawaniu tabletki, u weterynarza (gdy miał siły), a poza tym był MEGA spokojnym Kocurkiem. 
 Ponad rok temu wykryliśmy u niego chorobę. Weterynarze uznali to za chorobę serca. Miał płyn w płucach. Każdego dnia podawaliśmy Zenusiowi leki. Najpierw robiłam to ja, później tę funkcję przejął M.
Niedawno jego stan bardzo się pogorszył. Było to chyba z 1,5 miesiąca temu. Jego brzuch bardzo się zaokrąglił, mimo że jadł tyle samo lub nawet mniej. Myślałam że to tylko coś z przewodem pokarmowym - że ma wzdęcia albo coś. Ataki (myśleliśmy że z powodu serca) miał nadal.
Napisałam na fb aby wywołać burzę mózgów odnośnie najlepszego weterynarza w naszym mieście.
Wybrałam się do lecznicy. Tam na miejscu powiedzieli, że to prawdopodobnie kocia astma, a problemy z sercem owszem są, ale mogą wynikać z czegoś innego. Zrobiono prześwietlenie.
Wiadomość była fatalna. Płyn w klatce piersiowej i w jamie brzusznej. Czyli albo nowotwór, albo kocie HIV czyli FIV, przenoszone przez walczące ze sobą koty. 
Wiedziałam, że to Fiv. W końcu Zenuś był wychodzącym, niewykastrowanym, walecznym kocurem.

W ostatnich dniach przed decyzją o uśpieniu Zenek ledwie chodził - trasa łóżko - ogród (pod jabłonką) i to wszystko. Leżał, nie miał na nic siły. Nic nie jadł, nie pił, potrzeby załatwiał pod siebie. Oddychał przez pyszczek i to z wielkim wysiłkiem, z nosa chyba leciała krew, a z pyszczka ślina. Nie ekscytował się nawet kartonem (który przywiozłam specjalnie dla Niego z Biedronki), ugotowanego przeze mnie jedzenia też nie chciał. Przykro było na niego patrzeć. To zmusiło nas do podjęcia trudnej decyzji. Za autanazją przemawiał też fakt, że naturalna śmierć która nieuchronnie się zbliżała nie wyglądałaby sielankowo, nie zastałaby go śpiącego. Kotek by cierpiał, dusił się, a my byśmy musieli na to patrzeć...

I tak dnia 01.10.2014 pożegnaliśmy Zenonka.

Jeszcze to do nas nie dotarło.
Dom jest niesamowicie smutny i pusty.
Ogród też.
 W sercu kolejna pustka. Dziura na wylot.
 Morze łez...

 Teraz wspominam wszystkie nasze wspaniałe chwile. Gdy Zenuś leżał obok mnie, gdy przybiegał na słowo "chodź", gdy głośno mruczał, gdy turlał się radośnie po rozgrzanym chodniku, gdy chodził ze mną rozwieszać pranie, gdy dotknął mnie łapką, żebym go pogłaskała, gdy spał z M. w śmiesznych pozycjach (było ich wiele), gdy bawił się workiem na śmieci, albo gdy wchodził do kartonów, gdy bawił się myszką, gdy z uwielbieniem lizał mojego buta, gdy..., gdy..., gdy...... było tych chwil trochę...

W nocy spałam. O dziwo. A to wszystko tylko i wyłącznie dlatego, że Kocurro mi się śnił.
Śnił mi się taki piękny, zdrowiutki. Że wróciłam od weterynarza, a on taki zdrowy chodził jako duch między nami po łóżku, mogliśmy go głaskać, był taki szczęśliwy.

Dziękuję Ci Zenonku że przyszedłeś do mnie w nocy. Mam nadzieję że na prawdę jesteś szczęśliwy - gdziekolwiek teraz jesteś. Nie cierpisz, oddychasz pełną piersią, nie brakuje Ci Twoich ulubionych (choć nie zdrowych) saszet i chrupeczków...
Kochamy Cię Zenonku! I bardzo, ale to bardzo tęsknimy :-(



~ ~ ~

Synku!
Niestety nie poznasz już ani Romuska, ani Zenonka. Byli wspaniałymi przyjaciółmi, świetnymi zwierzakami! Niestety zwierzaki mają jedną wadę - za krótko żyją. Ale dają tak wiele, że każda godzina spędzona z nimi jest niezwykle cenna.
Dlatego Synku, nie martw się - za jakiś czas, jak już ochłoniemy weźmiemy dla Ciebie i dla całej naszej trójki pieska. Chcemy, abyś także doświadczył tej prawdziwej miłości i przyjaźni jaka łączy Pańciów i ich Czworonoga..
Twoja zapłakana po stracie Zenonka - mama.
 


4 komentarze:

  1. Biedaczek, bardzo mi przykro i szczerze wspolczuje. Sama bardzo kocham koty, ale sa w zyciu sytuacje, ze trzeba im pomoc przejsc na druga strone. Madra decyzja, sciskam Cie mocno.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przykre :( Sama kiedyś musiała zdecydować co będzie lepsze dla mojego zwierzaka i wiem nie było łatwo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za wsparcie !!! Na razie potrzebuję czasu... tylko czas może tutaj pomóc... Chyba.

    OdpowiedzUsuń