Wczoraj wybrałam się na badania.Chciałam zrobić krzywą cukrową.
Miniuś został z tatą. Tata miał chrzest bojowy ;)
Całą noc odciągałam mleko, żeby Miniuś miał co jeść.
Udało mi się odciągnąć dwie butelki po ok 100 ml.
Byłam przerażona - pierwszy raz bez Malucha...
Spieszyłam się, żeby być przed 8. Dojechałam na miejsce.
Wpadam do sekretariatu. Nie ma kolejki? Dziwne...
I co się okazało? Nie wykonają mi badania...
Nie ma pielęgniarek - pojechały na szkolenie.
"Proszę przyjechać w poniedziałek" - usłyszałam.
No ale jak to??? To ja wszystko ukartowałam...
Mąż ma akurat wolne, odciągałam mleko całą noc,
przygotowałam się psychicznie że opuszczę syna na parę godzin,
spieszyłam się, jechałam taksówką...
A tu nie ma mi kto pobrać krwi, badania nie będzie.
Byłam zdenerwowana, smutna, bezradna.
Pani z sekretariatu była miła, niestety nie miała mi jak pomóc.
Postanowiłam olać diabetologa... Zrobić badania na własną rękę i tyle.
W nosie z poradnią! Jak wynik będzie zły wtedy pomyśle co dalej.
Poszłam osobiście umówić się do endokrynologa (bo nie raczą odbierać telefonów).
Na szczęście ze względu na to że jestem po połogu Pani kazała przyjść na drugi dzień.
Zapytałam przy okazji o laboratorium gdzie mogę wykonać płatne badania.
Dwa budynki dalej. Super! Zrobiłam krzywą i hormony tarczycy.
Gdybym nie zrobiła badań tarczycy, to na wizycie popatrzyłabym na lekarza, on na mnie,
zleciłby mi badania i kazał przyjść na kolejną wizytę. I tyle. A tak zaoszczędziłam czas,
bo przyszłam do lekarza już z wynikami.
Co do krzywej cukrowej. Znów zaoszczędziłam czas, bo na glukometrze dokonałam pomiaru cukru (muszą sprawdzić czy cukier nie przekracza pewnej normy, inaczej nie można wykonać badania).
Pokazałam pomiar pani laborantce, dzięki czemu nie musiałam czekać na wynik poziomu cukru z krwi.
Podczas czekania na drugie pobranie do krzywej poznałam świetną kobitkę. Jest w 24 tygodniu ciąży.
Świetnie nam się rozmawiało, wymieniłyśmy się numerami, Marta podwiozła mnie też do domu.
Super! Na prawdę super! Nie dość że zrobiłam wszystkie badania, zaoszczędziłam sporo czasu,
to jeszcze poznałam świetną osobę dzięki której lepiej zniosłam rozłąkę z Synkiem (choć pod koniec przebierałam już nogami, tak bardzo chciałam wracać do Lelka).
A dziś odebrałam wyniki. Nie mam cukrzycy!!! Ufffff...
Byłam też u endokrynologa. Udało mi się wejść szybko mimo kolejki,
bo na szczęście Pani w rejestracji była bardzo wyrozumiała i życzliwa,
a Pan doktor zgodził się mnie przyjąć.
Oczywiście nie obyło się bez mohero-pitbulla.
Jakaś babeta okazywała swoje niezadowolenie mówiąc "młoda to może postać" [w kolejce].
A gdy Pani z rejestracji powiedziała że pójdzie po moją kartę to babeta zaczęła narzekać.
Wyjaśniłam, że mam 7 tygodniowego Malucha w domu, karmię piersią, nie wiem czy odciągnęłam wystarczającą ilość mleka bo Maluch ma duży apetyt [dzień wcześniej odciągnęłam dwie prawie pełne butelki, tymczasem mały wypił półtorej za jednym razem] i że chcę szybko wracać do domu (pominęłam fakt że gdybym została dłużej poza domem, to cycki chyba by mi wybuchły...).
No ale Pani z rejestracji zakończyła naszą wymianę zdań, zaprosiła mnie pod gabinet nr 3.
Przynosząc moją kartę powiedziała że z takimi nie należy dyskutować, bo nie ma sensu.
Poskarżyła też lekarzowi, że babety naskoczyły na mnie jak pitbulle.
A doktor zapytał czy to te przed jego gabinetem, bo jak tak to na nie nakrzyczy [ale to była inna kolejka].
Bardzo miło, że tak się zachowano. Miło że zaoszczędziłam czas i że zaledwie w dwie godz. załatwiłam wszystko.
Dobrze, że się udało :) Też bym była wściekła, wszystko poukładane w jeden plan, a tu szkolenie pielęgniarek rujnuje harmonogram.
OdpowiedzUsuńA co do babiczek pod gabinetami, uśmiecham się do nich ironicznie i to je najbardziej rozwściecza ;)
Oj byłam mocno poirytowana. To ja specjalnie odciagam mleko (ryzykując zator bo znów zrobi się nadprodukcja), lecę spieszę się, przygotowuje psychicznie, a tu lipa - pielęgniarek nie ma. Dziwne... Jakaś powinna być na miejscu. No i to podobno takie szkolenie z dnia na dzień (bo dzwoniłam parę dni wcześniej i powiedziano że spokojnie mogę przyjechać kiedy chcę). Ojjj to się wyżalilam ;) Ale dzięki temu mi lepiej. A co do babet - zazwyczaj też tak robię, ale wczoraj puściły mi nerwy...
UsuńTo fajnie, że cukrzycy brak. A osobiście polecam zamrażać mleko. Wtedy w razie czego wystarczy wyjąć porcję, rozmrozić i gotowe.
OdpowiedzUsuńPowolutku zbieram zapasy w zamrazalniku :) Ale z takim glodomorem nie latwo robiczapasy hehe ;)
UsuńSuper że się wybrałaś do lekarza. Mnie od porodu jeszcze żaden nie widział.
OdpowiedzUsuńChciałam mieć to z głowy. Idź kochana do lekarza - będziesz mogła się spokojnie zająć Erykiem. Pamiętaj że musisz być zdrowa właśnie dla niego, także warto sprawdzić czy wszystko w porządku.
UsuńCieszę się że mam to już za sobą, bo wcześniej wisiało to wszystko nade mną, siedzialo gdzieś z tyłu głowy i meczylo. Następna wizyta u endokrynologa za 3/4 miesiące także super, na jakiś czas mam z głowy.
OdpowiedzUsuńFajnie, że cukrzyca się unormowała. :)
OdpowiedzUsuńJa też już zostawiałam małego samego z tatusiem i dziwne to uczucie było...
***
Zapraszam na MEGA ROZDANIE - http://dziennik-mamuski.blogspot.com/2014/01/mega-rozdanie-u-czerwonowosej.html
Dziwne uczucie, oj dziwne. Niechętnie Lelusia opuszczam.
UsuńCieszę się, że nie masz cukrzycy :) GRATULUJĘ szybkiego i sprawnego załatwienia spraw i poparcia ze strony lekarza i Pani z rejestracji. Rzadko można to spotkać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ps. I jak z mlekiem, wystarczyło ?
http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/
Gdy szłam do endokrynologa odciągnęłam jedną butelkę - myślałam że nawet jej nie wykorzystają bo Mały miał jeść najwcześniej o 11, a do tego czasu planowałam wrócić. Wróciłam równo o 11, a Leluś właśnie kończył butelkę i... chciał jeszcze! Także musiałam jeszcze udostępnić cyca. Głodomor jeden :-)
UsuńMiałaś szczęście albo fuksa :)
UsuńFakt, udało się :) Jeszcze trochę i tatuś miałby problem i musiałby kombinować z wodą albo herbatka ;)
Usuń