Sezon na wakacyjne wyjazdy w pełni.
Jezioro, morze, wyjazd do rodziny lub znajomych, a może w góry....
Pod namioty, do domku kempingowego albo do apartamentu...
My mamy za sobą chyba najtrudniejszy z możliwych wyjazdów z dzieckiem czyli wypad pod namiot.
Namiot nie byle jaki, bo "historyczny", no i na szczęście spory (3x6 m).
Wyjazd bez prądu, bieżącej wody (no prawie), bez wielu udogodnień.
CZYLI... za nami Wolin - Festiwal Słowian i Wikingów.
Zabrałam ze sobą pół domu.
Za chwilę przejrzę zdjęcia i pokażę Wam przydatne rzeczy jakie spakowałam dla Wikinga :-)
Będzie też troszkę o Maminej kosmetyczce ;)
Nie będę pisać o rzeczach błahych jak ubranka, czy kocyki, o oczywistych jak chusteczki, czy pieluszki. Wypiszę gadżety które na prawdę były hitem wyjazdu.
DLA SYNKA:
1) Miseczki z wieczkami z Pepco. Cudowne! U nas posłużyły jako przechowalnia wszelkich chrupaków.
2) Spinacz? No takie małe spinadełko. Idealne do zabezpieczenia kaszki przed rozsypaniem. Taka mała rzecz, a jaka pomocna :)
3) Śliniaczki jednorazowe (te akurat z Rossmana za ok 11 zł, ale są też czasem w Lidlu za ok 6 zł). Coś wspaniałego na wyjazd! Nie muszę przepierać, przechowywać brudnych śliniaków tylko zakładam, a po posiłku wyrzucam.
4) Miseczka z przegródkami, oraz możliwością podgrzania jedzenia poprzez wlanie wrzątku w dolną część miseczki.
5) Małe sztućce - w sam raz na wyjazd
6) Kubek firmy Avent. Na co dzień nie jestem z niego zadowolona, bo uniemożliwia dziecku samodzielne picie poprzez wieczko przymocowane do reszty kubeczka. Ale na wyjazdy jest wygodny, bo nie muszę się zastanawiać gdzie jest wieczko, tylko odchylam, daję Misiuniowi pić i zamykam.
7) Woreczki/kosmetyczki - świetny pomysł na rozmieszczenie wszystkiego w sterylnych warunkach, tak żeby nie walało się po torbie.
8) Jarusiowe kosmetyki. W większości próbki - idealne na wyjazdy. Są to kremy na odparzenia, płyny do kąpieli, oliwka, kremy oraz krople fizjologiczne.
9) Kosmetyczka z Musteli. Pewnie każdy ją już ma ;) A jak nie ma, to niech zaopatrzy się w podobną bo to bardzo wygodna rzecz. Wszystko w jednym miejscu.
10) Leki i inne gadżety.
Woda w sprayu dla dzieci - idealna do przemycia buzi, rączek, pupy, lub jako chwila orzeźwienia dla dziecka i dla rodzica ;)
Termometr.
Antybiotyk na wszelkie zmiany skórne.
Maść i wapno na alergię.
Maść majerankowa.
Plastry.
Czopki przeciwbólowe/przeiwzapalne.
A DLA MAMY:
1) Dezodoranty. Pierwszy to tylko kwestia zapachowa, a nie ochronna, dopiero drugi zapewnia zabezpieczenie przed poceniem. Wiadomo - bez tego ani rusz.
2) Pojemniczki na odlewki kosmetyków. Cudeńko! Bo po co mam taszczyć np. cały szampon, skoro mogę go przelać? W ten sposób możemy zabrać więcej kosmetyków, zaoszczędzając przy tym miejsce.
3) Ogólnie rzecz biorąc kosmetyki. W większości miniaturki lub próbki. Po kolei od prawej: La Roche Posay próbka żelu do twarzy, serum L'biotica do włosów, próbka kremu z filtrem Vichy, Cliniqe żel do twarzy, krem przeciw odparzeniom (no niestety, czasem odparza się to czy tamto), miniaturka kremu Clinique, odlewka szamponu Ziaji, krem pod oczy z Yves Rocher, tonic z Clinique (jak dla mnie skład słaby, śmierdzi alkoholem, ale delikatnie złuszcza, no i nie wywołał alergii także go zużyję).
4) Odżywki Garnier nie muszę chyba przedstawiać, co? ;) Do tego żel pod prysznic o owocowym zapachu, kilka próbek kremów i balsamu do ciała, szczoteczka, ale co ważniejsze z ochronką, no i grzebień z szeroko rozstawionymi ząbkami (jednego ząbka nie ma specjalnie, bo mama ma taki sam więc to znak rozpoznawczy mojego grzebienia).
5) Miniaturowa paletka z Sephory z lusterkiem (zapomnieć lusterka na taki wyjazd to by był koszmar ;)) - są w niej ze cztery cienie, dwa błyszczyki i róż.
No i pudełko po Merc Special - aktualnie służy mi jako pojemnik na leki (Euthyrox oraz witaminy) i sprawdza się świetnie.
6) Puder dla dzieci. Stosuję go ja. Ale nie na pupę. Do włosów :) To świetny sposób na przedłużenie świeżości czupryny. Tańszy i wydajniejszy suchy szampon ;-)
7) No i najważniejsza rzecz - papier toaletowy. Bo kto ma papier toaletowy - ten rządzi ;)
8) Moja torba wyjazdowa była też wyposażona w Karmi o smaku Tiramisu. BOSKIEEE !!!!
Mam nadzieję że wpis Wam się podobał :-)
POZDRAWIAM CIEPLUTKO!
zaciekawil mnie ten puder. kiedy i jak go uzywasz? bo ja kupilam dla Malej, okazal sie bezuzyteczny i moze bym go uzyla u siebie :)
OdpowiedzUsuńTo proste! Nasypuję puder na dłonie, strzepuję nadmiar i nakładam na lekko nieświeże (lub po prostu tłuste) włosy u nasady - zazwyczaj wystarczy powtórzyć czynność dwa, maksymalnie trzy razy. Przeczesuję, żeby usunąć nadmiar i gotowe :) Polecam :)
UsuńAle świetne te jednorazowe śliniaki - jeszcze się z nimi nie spotkałam :)
OdpowiedzUsuńŚwietne, oj świetne. Nie wyobrażam sobie bez nich tego wyjazdu...
UsuńBo w domu to wiadomo - wielorazówki ;)
w pepco kupiłam kiedyś taką zieloną miseczkę z Akuku, którą wręcz ubóstwiam. Niestety chciałam dokupić ale już nie było. Chyba też taką macie, bo widziałam kiedyś na zdjęciu. To jest moja miarka obiadu dla Młodego :) p.s. wysłałam maila :)
OdpowiedzUsuńAkuku... Hmmm... chyba nie mieliśmy. Mamy za to jeszcze dwie z Tomme Tepee, ale się nie sprawdziły. Znaczy są ok, ale do nich było wieczko z trzymadełkiem na łyżeczkę, tylko że łyżeczka jest kiepsko przymocowana (oprócz dwóch kompletów tych z pepco i tej z podgrzewaczem z BabyOno). Ooo, maila? Już sprawdzam :*
UsuńTen kubek z wieczkiem jest super na wyjazdy. To by było bardzo niepraktyczne jakby się całkiem go ściągało. My najcześciej w domu używamy kubka avent 360. Mój syn pije już z niego całkiem sam, sam sobie przytrzymuje a jaki jest przy tym dumny z siebie! :-)
OdpowiedzUsuń360 też na pewno kupimy w swoim czasie hehe :)
UsuńJednorazowe śliniaki to na pewno świetny pomysł:) Miseczka z możliwością podgrzania też by nam się przydała, jedzonko by tak szybko nie stygło:) Niekapek Avent mamy i faktycznie przeszkadza to doczepione wieczko... zmieniłam ustnik w tym wcześniejszym na większy i z niego korzystamy. Świetnie byliście przygotowani na taki wyjazd :)
OdpowiedzUsuńŚwietny, oj świetny wynalazek :) O widzisz, czyli to nie tylko moje odczucie że wieczko przeszkadza. Hehe, dzięki za komplement :-)
UsuńPojemniczki podróżne u nas również okazały się hitem. Nie musieliśmy się martwić nadto zwiększoną wagą bagażu, a i miejsca nieco zaoszczędziliśmy :)
OdpowiedzUsuńA przy kolejnym wyjeździe musimy wypróbować jednorazowe śliniaki. Faktycznie podoba mi się idea ich zastosowania
Cieszę się że dało się coś nowego wynieść z mojego wpisu ;)
UsuńPrzetestowalam puder. Daje rade :)
OdpowiedzUsuńZ małym dzieckiem to tyle gratów trzeba zabierać, że głowa boli. Z kilkulatkami jest łatwiej :P Ale zastanawia mnie po co zabierasz ze sobą kosmetyki...malujesz się na imprezach reko?
OdpowiedzUsuńWiesz... kiedyś się nie malowałam (na wyjazdach), ale... po tym jak widziałam te wszystkie wymalowane dziewczyny, pofarbowane i w inny sposób "zrobione" przestałam zwracać uwagę na to, aby być super naturalna.
UsuńZ RESZTĄ... już w starożytnym egipcie wykonywano makijaż także dlaczego w średniowieczu miałoby go nie być? Na pewno nie wyglądał tak jak współczesny, ale jak zatem wyglądał? Raczej ciężko to sprawdzić. Zatem czy delikatne podkreślenie urody to coś złego? Myślę że nie ;-)
a ja do tych wyjazdowych hitów dodałabym jeszcze dla dzieciaków, które piją mleczko podgrzewacz żelowy Lovi, który działa bez użycia prądu. Naciskasz tylko guziczek i mleczko czy jakiś słoiczek podgrzeje jedzonko szybciutko.
OdpowiedzUsuńJa do tych wyjazdowych hitów dodałabym jeszcze dla mam, których dzieci jedzą mleczko, podgrzewacz żelowy Lovi. Bez użycia prądu, tylko po naciśnięciu guzika można szybko podgrzać mleko czy jakiś słoiczek.
OdpowiedzUsuń