wtorek, 15 marca 2016

Mroki i cienie

Chciałabym bardzo, aby to był wpis o złych snach, które odchodzą wraz z otwarciem powiek...

Tak jednak nie jest.

I o ile zniosę:
- permanentny brak czasu,
- życie w biegu,
- milion spraw na głowie,
- pracowite dni, które jakoś same tak się układają, że ani nie mam czasu na jedzenie, ani na wc, ani na podrapanie się po nosie, a co za tym idzie:
- smutek z powodu kiepskiego stylu życia - jedzenie w pośpiechu i z doskoku, brak czasu na mój ukochany fitness, brak czasu na robienie pysznego, lekkiego jedzenia,
- frustrację z powodu tego, że każdy swój "wolny" czas, po pracy poświęcam na robotę (np. przy komputerze, myśląc, umawiając Klientki lub załatwiając ważne sprawy na mieście, dzwoniąc itd) lub sprzątając, gotując, prasując (a i tak ograniczam się do minimum - niezbędnego do życia),

 O tyle nie mogę znieść:
CHOROBY SYNA:
- katar, kaszel, podgorączkowy stan,
- wysypka na ciele, wysypka przy jąderkach (dopiero co zmieniłam pieluszki, bo myślałam że to one zawiniły, ale być może to panie ze żłobka za rzadko zmieniają pieluszkę?),
- obgryzanie paznokci oraz gryzienie palców przez Jarcia (boli podwójnie, w końcu zajmuję się paznokciami i wiem do czego prowadzi obgryzanie...),
- tego, że na pitolku znów pogłębiła się stulejka, tak jakby wszystkie te moje wysiłki z ostatnich kilku czy już kilkunastu miesięcy poszły na marne...

Wszystko razem wzięte trochę mnie od dwóch dni przytłacza. Ilość obowiązków i to, że doba ma tylko 24h.
Ale nie ma co biadolić, muszę... iść za stwierdzeniem z Internetów:

Padłaś? Powstań, popraw koronę i zasuwaj....

Bo narzekaniem i użalaniem się nad sobą niczego nie zmienię. Muszę się trochę przeprogramować, lepiej panować nad czasem, może lepiej planować, jeszcze więcej działać...

Jutro z rana idę z Jarciem do lekarza... Postaram się zapisywać wszystko co mam do zrobienia na karteczkach, najwyżej się nimi zasypię, będę odhaczać wszystko z listy aż wypełnię wszystko, ale przede wszystkim... robię sobie wolne, dwa dni na obserwacje syna, na pilnowanie jego przyjmowania leków, zmiany pieluszek, walki z obgryzaniem paznokci....
trzymajcie kciuki!!!!

A jak tam u Was?????
Umieram z ciekawości!

PS. Nie obiecuję, ale bardzo, bardzo się postaram pisać tutaj częściej. Jak już wypełnię swoją listę, jak już unormują się sprawy firmowe, to będę pisać do Was - brać kawkę i w ramach relaksu pisać. To znacznie poprawia humor i układa wszystko w głowie.

1 komentarz:

  1. Kochana, wiem i czuję, że jest ostatnio u Ciebie ciężko. Może to kwestia dogrania, przyzwyczajenia do nowych obowiązków i pogodzenia ze starymi? Logistycznego poukładania? A może zwyczajnie potrzeba Ci wsparcia? Angażuj ludzi na około żeby Ci pomogli... Trzymam kciuki i podziwiam Cię bardzo za to ile robisz i w ile rzeczy się angażujesz.

    OdpowiedzUsuń