Piszę do Was, bo wiem że 'mnie' czytacie, ale siedzicie cichutko i tylko czasem skrobniecie jakiś Anonimowy komentarz.
Cieszę się baaardzo że jesteście!!!! Cieszy mnie też to, że mój artykuł o cukrzycy w ciąży jest dla Was pomocny. Pamiętajcie jednak, że jeżeli macie jakieś pytania, to piszcie śmiało :-)
Chciałam Wam napisać co było dalej z moją cukrzycą, jak to wyglądało po porodzie, bo może jesteście ciekawe, może Was trochę uspokoję... ;)
Po porodzie zbadano Jarusia pod kątem cukrzycy - wszystko było ok. A ja? Jeszcze przez ok tydzień mierzyłam cukry i trzymałam się diety. Pewnie nie musiałam, ale jako że byłam w szpitalu, a menu dla "cukiereczków" (jak mawiała kucharka) było smaczniejsze i zdrowsze (np. razowe pieczywo), to trzymałam się szpitalnej cukrzycowej diety, która jak to w szpitalu bywa - nie do końca nadawała się dla cukrzyków... ale to inna opowieść ;)
Po ok 2 tygodniach mogłam już jeść wszystko (teoretycznie, bo Jaruś był "kolkowcem"). Po 6 tygodniach od porodu zrobiłam badanie: krzywą cukrową. Wyszło dobrze, nie miałam już cukrzycy (hurra!!!). Lekarz mnie nawet zapewniał, że to była tylko cukrzyca ciążowa i że prawdopodobnie nie muszę się obawiać cukrzycy w przyszłym życiu. No ale i tak zdecydowałam się prowadzić zdrowy tryb życia. Z tym że plany planami, a gdy tylko kolki się skończyły, to niestety stało się to, czego się bardzo obawiałam - od razu rzuciłam się na słodycze. A przecież chciałam skorzystać z tego, że niedoczynność tarczycy została opanowana euthyroxem, także chciałam zrzucać kg, których z powodu niedoczynności nie udało mi się zrzucić przed ciążą... No ale na prawdę chęć zjedzenia słodkiego była silniejsza. Czyli jednak faszystowska dieta i kompletny brak słodyczy też nie jest dobry.... Jeszcze jak Człowieczek był w brzuchu, była cukrzyca, to tak na prawdę było dużo łatwiej wytrzymać na diecie, żeby chronić Człowieczka. Nagle cukrzyca przeszła, Jaruś na zewnątrz... i klapa!!!
No ale już się ogarnęłam ;) Wróciłam do meeega zdrowej diety sprzed ciąży :-) No i mimo paru tygodni jedzenia słodyczy jest mnie i tak o 7 kg mniej niż przed ciążą (dzięki diecie cukrzycowej oraz pewnie dzięki karmieniu piersią i regularnym spacerom)... Co prawda jeszcze mam sporo do zrzucenia... ale to nie miał być temat tego wpisu ;) Może napiszę o tym kiedy indziej. Może... ;) O ile chcecie.
Także Kochane - patrząc wstecz widzę że cukrzyca wcale nie była taka straszna. Owszem - ciągłe mierzenie cukrów było męczące, częste jedzenie, zamartwianie się o zdrowie dziecka... ALE - mierzenie cukrów można przeżyć, dieta (gdyby dodać odrobinę zdrowych słodkości i innych węglowodanów) byłaby na prawdę świetna - baardzo zdrowa!!! A zmartwienia ciążowe dotyczące dziecka - one zawsze będą gdzieś tam głęboko w Nas, bez względu na to czy cukrzyca jest, czy nie... I to bardzo normalne i wręcz dobre, bo dzięki temu jeszcze bardziej się troszczymy o ten nasz kochany "bagaż" pod sercem.
Pozostaje jeszcze kwestia obawy przed cukrzycą w kolejnej ciąży. Ja się tego nie boję, bo przynajmniej byłabym na zdrowej diecie od samego początku ciąży, bez głupich zachcianek, wymówek i krętactwa (dla zdrowia Groszka wszystko!) ;-)
No, ale prawda jest taka, że to, że w pierwszej ciąży była cukrzyca wcale nie wskazuje na to, że przy kolejnych ciążach cukrzyca też się pojawi. Może się pojawić, ale wcale nie musi :) Pewnie nie ma na to reguły...
To chyba tyle.... Powtórzę się jeszcze: jeśli macie pytania, to piszcie :)
Pozdrawiamy Was cieplutko!!!! :-)
(kiepskie foto, bo z telefonu, ale najaktualniejsze, no i wesołe, zrobione dokładnie w dniu w którym Lel kończył 6 miesiący)
Ku pokrzepieniu serc mogę napisać, że w pierwszej ciąży z Maksem miałam cukrzycę, czym się bardzo martwiłam. W drugiej z Weroniką ani śladu cukrzycy. Jest tak jak napisałaś. Nie ma reguły. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń