Tylko o zamęcie w mojej głowie.
Ale zacznę od pozytywnych rzeczy.
- 29 zbliża się wielkimi krokami... Już niedługo Roczek.Przeżywam jak Mrówka okres.
Sprzątanie już rozpoczęte, plany poczynione.
Cieszę się bardzo, nie mogę się doczekać,
mimo że to wszystko będzie mnie kosztowało wiele, wiele wysiłku.
Następnego dnia padnę pewnie jak zabita.
- Byliśmy ostatnio na basenie. Tatko mógł zobaczyć jak Synek dzielnie korzysta z kompleksu wodno - rekreacyjnego :-) Było cudownie! Musimy to powtarzać częściej!
- Możliwe, że wrócę do pracy. Nie w zawodzie, bo na razie nie chcę robić failstartu ;) Ale myślę o tym, aby wziąć pod opiekę pewną cudną Córeczkę, pewnej cudownej zaprzyjaźnionej Mamy. Jaruś by miał koleżankę, ja bym dała upust swojemu rozbudowanemu instynktowi macierzyńskiemu opiekując się drugim dzieckiem, no i miałabym Jarusia przy sobie, a on miałby mnie (a przy okazji dokładałbym się do domowego budżetu), Malutka miałaby Nianię oraz starszego kompana zabaw, a mama Malutkiej mogłaby spokojnie pracować bez obaw o Córcię.
- Jaruś już bardzo dużo mówi, wiele rzeczy rozumie, potrafi powtarzać, codziennie czymś Nas zaskakuje. Wspaniale jest patrzeć jak się rozwija. Mówi już bardzo dużo: tak, mama, tata, lampa, baba, taaaa (-ki duży), papa, kuku, akuku, hauhauhau itd ;) Aktualnie idą kolejne ząbki. Chyba czwórki i to wszystkie 4 na raz. Także katar się przypałętał, ale mamy leki, wiemy jak sobie radzić, także nie jest źle. Jedynie jutro muszę kupić elektryczny aspirator do nosa ;-) Ułatwi nam życie!
Z tych mniej pozytywnych...
Ostatnio nie poznaję siebie. Ani innych...
Nie wiem ile jeszcze razy muszę się zawieść, by w końcu przestać ufać?
Z drugiej strony gdyby nie ta moja ufność, to nie poznałabym tych nielicznych, wspaniałych, prawdziwych przyjaciół, których mam.
Ale jak na razie ból i żal jest tak wielki, że nie jestem w stanie myśleć inaczej jak tylko:
Nowe znajomości są beznadziejne, nadzieja jest beznadziejna, przyjaźń również, ponieważ prowadzą tylko do bólu, rozczarowań i zmartwień.
To chwilowe, wiem. Ale na razie tak się czuję.
Wiem, że 85% nieporozumień wynika z błędów w komunikacji.
Wiem, że mimo pracy nad sobą nadal (szczególnie gdy zostanę zraniona) zdarza mi się powiedzieć coś po złości, co niekoniecznie odzwierciedla to co myślę.
Wiem, że nadal popełniam też inne błędy...
Ale nie rozumiem dwóch rzeczy:
- Jak można w ogóle nie dać drugiej szansy? Jak można mówić że na kimś nam zależy, a później nie dać mu nawet minuty na wyjaśnienie?
- Po co ludzie chcą mieszać, wtrącają się w nie swoje sprawy, wybielają się kosztem innych....
No nic.
Nie pozostaje mi nic innego jak tylko... dalsza praca nad sobą.
I tyle.
Ale mimo wszystko to co się dzieje boli.
A ból znaczy, że mi na prawdę zależało, że wierzyłam w przyjaźń i miałam nadzieję że to taka na całe życie.
Czy się myliłam?
Nie wiem...
Zbyt wiele niejasności...
Z mojej strony tak było, z mojej strony to była prawdziwa przyjaźń. Ja nigdy nie udaję - gdy kogoś nie lubię to nie ukrywam tego, gdy lubię, też mu to okazuję, a gdy się przyjaźnię... to daję z siebie 150, a nawet 200%.
Nie ma sytuacji bez wyjścia. Ja dam szansę, dam możliwość rozmowy, jak trzeba to wyjaśnię...
PS. Temat uniwersalny, prawda? Do nie jednej sytuacji pasuje ten opis...
PS1. A co u Was????
Widzę że będę razem z Twoim synkiem obchodzić urodziny ;) 29 dobry dzień! :D
OdpowiedzUsuńOoo widzisz :-) Dobry, dobry, najlepszy ;)
UsuńTrzeba ufać tylko czas niestety weryfikuje czy było warto. Będzie dobrze, też jestem przekonana że to przejściowe kłopoty. A u nas... lipa trochę ale będzie lepiej :) chorowici jesteśmy
OdpowiedzUsuńMasz rację!!!!
UsuńTrzeba ufać, a czas weryfikuje.
W tym przypadku to ja trochę przesadziłam, po prostu się martwiłam. Wszystko się już wyjaśniło - będzie dobrze.
Ojjj u Nas tak samo - lipa ze zdrowiem. Niecały tydzień do urodzin, a my zasmarkani, zakichani i w ogóle... :( Zdrówka Kochani!!!!