Jaruś ma się dobrze.
Nadal żółty, ale myślę że (przy pomocy babci) już sobie z tym poradzimy.
Dzisiaj miał pobieraną krew do badań (mnie bardziej bolało niż jego) :(
Śpimy też całkiem nieźle.W porównaniu do szpitala jest o niebo lepiej.
Na kolki i ulewanie też mam już swoje sposoby...
Z tym ulewaniem może trochę gorzej (wczoraj trzy razy zmieniałam ubranko),
no ale tragedii nie ma. Kiepsko odbija - to dlatego. No i ciągle by tylko jadł.
Pogodziłam się już z tym, że moje piersi nie należą już do mnie, tylko do
tego małego Ssaka. Jeżeli cyc to coś czego Synu potrzebuje,
to nie zamierzam mu tego zabierać, ani ograniczać.
Jak chce wisieć przy cycu to niech wisi.
Najwyżej będę miała sutki jak stąd do Massechusets ;)
Albo takie które będę sobie zarzucała na plecy ;)
Oczywiście pomagam sobie smoczkami.
Zrozumiałam, że Maluch ma ciągłą potrzebę ssania.
Należy do dzieci z mocno rozwiniętym odruchem ssania.
Już w brzuchu ssał swojego paluszka lub rączkę.
Pogodziłam się z tym i jest mi lepiej :)
Czyli już wydawało się, że wszystko zaczyna się układać...
Ale NIE! Nie może być tak pięknie!
Mam... ZATOR.
Zator w prawej piersi.
No jak nie urok to sraczka!
Zaczęło się prawdopodobnie od tego że pękł mi sutek. Mocno pękł.
Pękł jeszcze w szpitalu, gdy chodziłam do Małego na wyższe piętro karmić
i dostarczać odciągnięty pokarm, żeby pielęgniary nie dokarmiały mm.
W końcu Bąk był ciągle głodny. Odciągałam także w nocy.
Któregoś razu odciągałam totalnie na "śpiocha" po ciemku (mea culpa!!!),
nagle patrzę, a w butelce czerwono. Krew. Omatkoicórko!!!
Pęknięcie na pół suta. Źle przystawiłam laktator.
Zator dopadł mnie dopiero w domu, gdy sutek zaczął się goić.
Dreszcze, zimno. No i twardy, czerwony cyc. Ból jak nie wiem co.
Aż myślę o tym aby zostać amazonką...
No i współczuję samicom psa.
W sumie wszelkim samicom, które mają dużo sutków i potomstwa do wykarmienia.
Walczę okładami z kapusty (dłuuugo nie tknę gołąbków).
Mam też paracetamol na zbicie gorączki.
Czopki przeciwzapalne i przeciwbólowe.
Były też masaże i odciąganie robione przez teściową.
Niestety pierś nadal zapalona.
Zator prawdopodobnie głęboko.
Po 48 godz. z zatorem do akcji niestety wkroczył antybiotyk co 12 godz. :(
Zaczynam myśleć że to wszystko przez to że poród miałam zbyt łatwy i teraz muszę za to słono zapłacić :(
Niech mnie ktoś pocieszy :(
A tak z wesołych rzeczy:
KOCHAM NASZEGO SYNKA NAD ŻYCIE!!!
Uwielbiam te jego piękne oczka. Małą brudkę, nosek. Ten jego zapach.
Malutkie stópki. I te paluszki małe z tymi ślicznymi paznokietkami.
Uwielbiam każdy milimetr jego ciałka.
AAAA!!! Kocham, kocham, kocham!!! I zaraz chyba pęknę z nadmiaru miłości i dumy!!!
PS. O porodzie napiszę. Przyrzekam. Ale innym razem ;)
PS1. Zapomniałam dodać, że po akcji z pęknięciem sutka boję się laktatora. Wiem, że zrobiłam sobie krzywdę z własnej winy (krzywo włożyłam sutek). Wiem, że to wspaniałe urządzenie. Ale niestety boję się go jak nie wiem czego.
Wiem, że odciąganie nie boli, ale widocznie mam uraz psychiczny i przed każdym odciąganiem medytuję parę minut z latatorem przy piersi i boję się go włączyć. Głupia ja :(
Takie maluszki sa przecudowne;) Na zatory jest dobry-na pewno pomaga okład-moja położna mi tak doradziła, i zastój w piersi puścił- smarujesz pierś grubo tłustym kremem, na to dajesz tetrę zroszoną wódką, na to dajesz suchą pieluchę, cienki koc, szal -cokolwiek by otulić pierś ciepło... i tak na 3 godziny. Powinno pomóc... mi pomogło. Miałam zastój, że młody nie mógł tej zapalonej piersi ssać, była twarda jak kamien, czerwona, a po tym zabiegu-jak przystawiłam, to załapał i ściągnął ten zastój. Sam mój zastój (gruda w piersi wielkości dużej śliwki) rozchodził się jeszcze z 3 dni, z każdym dniem był mniejszy... To taka moja rada-może pomoże;)pozdrawiam ciepło;)
OdpowiedzUsuńMegi
Jestes bardzo dzielna, karmisz małego nawet wtedy gdy piers odmawia posłuszenstwa hihi.....a na powaznie to dobrze ze lubisz to robic bo wiadomo ze mleko mamy jest najlepsze.....zapalenie w koncu przejdzie i karmienie bedzie tylko przyjemnościa....ja karmiłam juz dawno ale pamiętam ze była to dla mnie czysta przyjemnosc (zapalenie rowniez mnie nie ominęło)....powodzenia i zdrówka zycze....
OdpowiedzUsuńWspółczuję. Mnie na szczęście takie przygody ominęły, ale przy pierwszym kilka małych błędów było. Pozdrawiam i trzymaj się, dzieci wiele rekompensują swoją obecnością :)
OdpowiedzUsuńMi odciąganie pokarmu w chwili obecnej sprawia ból. Sutki są poranione więc boli. Synuś przeuroczy :) No i zdradź swoje sposoby na kolkę bo ja chyba za swój szybki poród tym pokutuje :( szkoda że przy okazji Młody również cierpi.
OdpowiedzUsuńCo do kolek: krople bobotic, masaże w wykonaniu męża, no i... no niestety: rurka, którą się wkłada w odbyt. Bałam się tej rurki, ale jak zobaczyłam jak działa od razu ją polubiłam. Maluch był MOOOCNO wzdęty, a dzięki rurce wyszły gazy i kupka. Trzeba ją tylko umiejętnie wkładać, smarować linomagiem i delikatnie poruszać w środku.
Usuńw celu odgazowania używam windi- też pomaga ale nie na długo. widać każde dziecko jest inne. Kolki- odwieczny problem rodziców.
Usuńoj nie glupia, nie pisz tak! zagoi sie i wrocisz do odciagania jak bedzie taka potrzeba! zdrowka :)
OdpowiedzUsuńPo takim przeżyciu sama bałabym się laktatora a zarazem na przyszłość wiem, że trzeba uważać ;)
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze, fajnie że masz przy sobie znającą się na rzeczy teściową, to ważne !
A ulewa się bo może za dużo je? Nie wiem bo nie mam doświadczenia ale gdzieś czytałam, że dziecko je bo lubi ssać i czasem je mimo, że już jest pojedzone..i wtedy jak się odbija to się ulewa bo żółądeczek malusi jest przepełniony.
Powodzenia Kochana, http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/
Z ulewaniem już jest lepiej. Prawdopodobnie tak, ulewał bo za dużo jadł. Tak mi się wydaje. Oj tak, z tym laktatorem to nauczka dla innych :) Warto uczyć się na czyichś błędach ;)
UsuńNikt nie mówił, że będzie łatwo, ale te wszystkie poświęcenia względem naszych dzieci są tego warte:) Myślę, że jesteś zdeterminowana w karmieniu i przezwyciężysz wszystkie trudności, a ja będę trzymać za Was kciuki! :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię. Jesteś bardzo silną i bardzo dzielną mamuśką! Synuś jest na pewno dumny z mamy!! Życzę, by te wszystkie nieprzyjemności jak najszybciej się skończyły.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i ślę całuski dla Maluszka :*
Zator nadal trwa. Śmierdzę jak sterta starych gołąbków. Laktator nic nie ściąga, jedynie Mały coś tam wypija. Sama już nie wiem czy coś się poprawia, czy czasem nie jest coraz gorzej. Mam dość :(
OdpowiedzUsuń