piątek, 13 lutego 2015

Łzami pisane

(List do Syna - ktory to juz?)

Synku!!!

Kazdego dnia ciesze sie kazdym Twoim malenkim gestem, kazdym usmiechem, kazdym slowem, kazda rzecza zwiazana z Toba, kazda sekunda wspolnie spedzona.
Siedze z Toba 24 godziny na dobe i ciagle mi jest malo, nigdy nie mam dosc i ciagle chce wiecej.

Czasem, tak jak dzis, gdy wstaje z naszej drzemki* jako pierwsza patrze na Ciebie gdy spisz - na usteczka, na zacisniete oczka, na te piekne, dlugie i ciemne (po dziadku) rzeski, na raczke ktora trzyma mnie za bluzke zebym nie uciekla, na policzki takie piekne i na wloski...
I mysle... ze jestes moim cudem.
I okropnie, smiertelnie, niewyobrazalnie sie boje, ze jestes moim marzeniem... ktore zostalo spelnione tylko na chwile.
I rycze.
KOCHAM CIE SYNKU!!!!


*Nie zawsze moge spac razem z Toba, czasem obowiazki wygrywaja ze zmeczeniem, a innym razem, jak dzis zmeczenie jest zbyt silne...


Rety...jak ja wspolczuje mamom, ktore utracily swoje skarby!!!!
I boje sie tych mysli, ktore mam, ale wiem, ze musze to z siebie wylac...

PS. Najpierw myslalam o tym co wyzej napisalam, a dopiero pozniej, przez kolezanke dotarly do mnie (nie mamy tv, a radia nie sluchalam, na gazety brak czasu) te straszne informacje o malym Maciusiu. O RETY.... ;-(

poniedziałek, 9 lutego 2015

"A puci, puci, puci..."

Niedziela.

Odwiedza Was mama/teściowa, lub któraś z cioć waszego dziecka.
Zaczyna się niewinnie. Kawka, ciasteczko, pogaduchy. Albo wspólny obiad. Albo zwykłe sprawy do załatwienia.
Jesteście z dzieckiem.
Ciocia/teściowa lub babcia nazwijmy ją "ciocia Stasia" zabawia dziecko. Zabawia, zabawia, zabawia.
Pora jedzenia. Maluszek je swoje jedzonko, a ciocia dalej zabawia - "oby się nie udławiło, oby się nie udławiło" - myślisz sobie.
Po jedzeniu kolejne: "Puci, puci, puci", "a kuku", "powiedz ciocia", "tu masz taką, tu siaką zabawkę... tysiąc zabawek... Ta piszczy, ta bzyczy, a ta jeździ".
Ciocia bierze dziecko na ręce, kołysze je, albo co gorsza podrzuca, kręci się z nim w kółko, gilgocze...
"Oby nie zwymiotowalo obiadu po takich zabawach..." - myślisz.
Przychodzi pora spania.
Ciocia dalej zabawia.
Zabawom nie ma końca.
Zwracasz grzecznie uwagę, że zaraz pora drzemki i że już trzeba wyciszać Szkraba.
Ciocia mówi "ok już nie zabawiam", "ok już powaga", ale nadal uśmiechami, ruchami i pozami zabawia dziecko, które zaczyna się śmiać. Wtedy ciocia odbiera to jako zaproszenie do zabawy i tłumaczy "no przecież nie wygląda na zmęczone".
A Ty widzisz że w krótkich przerwach w zabawie Twoje dziecko ledwo widzi na oczy.
Gotujesz się od środka. Tracisz cierpliwość. Zabierasz dziecko.
Ale już wiesz, że będzie problem z zaśnięciem, bo maluchy nie potrafią z ekscytacji przejść do spokoju i wyciszenia (my dorośli też mielibyśmy z tym problem). Dlatego dziecko zaśnie później niż zwykle, drzemka przesunie się w czasie i rozwali cały plan dnia. Przebodźcowane dziecko będzie miało wielki problem z wyciszeniem się, zaśnie późno, następna drzemka wypadnie o wiele później niż zwykle, a to doprowadzi do przesunięcia pory nocnego spania. A wiadomo (lub nie?) u większości dzieci jest tak, że legendę "jak później zaśnie, to dłużej będzie spało" można schować między baśni. Dziecko nie będzie spało dłużej. Może być nawet tak, że im później pójdzie spać, tym gorzej będzie spało i tym wcześniej wstanie.
Znów będziesz niewyspana, znów zmęczona, znów wkurzona na ciocię Stasię...


Na pewno znacie podobne sytuacje.
Ja również ...
I chyba nic nie można na to poradzić...


DLATEGO chwała osobom (babciom, ciociom itd), które szanują rozkład dnia dziecka, szanują pory drzemek, oraz to, że rodzice też chcą się wcześniej położyć (bez problemów z zasypianiem u dziecka), lub wieczorem mieć po prostu czas dla siebie.