Dzieci rosną w zastraszającym tempie. Wiking nie inaczej.
Ani się obejrzymy, a będzie na studiach...
Póki co - we wrześniu zerówka.
Jaką szkołę wybrać?
Oto jest pytanie....
Zbieram informacje - ważne, żeby toaleta była blisko, zerówka żeby była na uboczu... Ale... to tylko rok. Później szkoła.
Ważne jest to, że jeśli dziecko dostanie się do zerówki, to są duże szanse na to, że zostanie w podstawówce. Jeśli zaś zostaniemy w zerówce przy przedszkolu - największe szanse mamy na rejonówkę.
Jak było u Was?
Mama Wikinga
poniedziałek, 18 lutego 2019
niedziela, 3 lutego 2019
Ryby i dzieci głosu nie mają
Dorośli wiedzą lepiej, bo są dorośli.
My, dorośli często zapominamy jak to było być dzieckiem. Zajęci swoimi troskami i codziennymi wyzwaniami i obowiązkami często dająemy się wyprowadzić z równowagi. Oczekujemy posłuszeństwa i szacunku, bo tak, bo jesteśmy dorosłymi i dziecko powinno się słuchać. Nie dostrzegamy tego, że na szacunek trzeba sobie zasłużyć. Szacunek, pomoc ze strony dziecka i grzeczność nie jest możliwa bez zrozumienia dziecka.
Przed każdym zachowaniem z naszej (dorosłej) strony warto by było się zastanowić "co czuje dziecko"? Jak się poczuje? Czy ma prawo do takiego zachowania?
My dajemy przykład z góry. To po pierwsze. Zachowujmy się w stosunku do dziecka tak, jak chcielibyśmy aby dziecko się w stosunku do Nas zachowywało. Banał. Ale trudno się tego stosować.
Dziecko to dziecko. Może płakać z powodu zgubionej zabawki lub zniszczenia rysunku. Dla dziecka to może być równie duża tragedia, jak dla dorosłego zgubienie ostatnich kluczyków do auta. Stres i emocje mogą być takie same. My, dorośli nie chcielibyśmy usłyszeć w takiej sytuacji "nie becz!" albo "weź się w garść", "przestań się mazać". Nie mówmy tak zatem do dzieci! Czego oczekujemy w trudnej sytuacji? Wsparcia, dobrego słowa, pocieszenia, lub pomocy w szukaniu. To samo oferujmy dziecku. Nawet jeśli nie znajdziemy ulubionego misia - dziecko wyczuje nasze dobre intencje i się uspokoi. A jak się nie uspokoi? Nie warto tracić panowania nad sobą. Warto dalej wspierać, szukać i pocieszać.
Oczywiście nie ma dorosłego czystego jak łza, popełniamy błędy, najważniejsze, żeby umieć się do nich przyznać i przeprosić. To mimo złego początku bardzo dobry przykład. Pokazuje, że można popełnić błąd, ale ważne jest to, aby ponieść konsekwencje, przeprosić i poprawić swoje zachowanie.
My, dorośli często zapominamy jak to było być dzieckiem. Zajęci swoimi troskami i codziennymi wyzwaniami i obowiązkami często dająemy się wyprowadzić z równowagi. Oczekujemy posłuszeństwa i szacunku, bo tak, bo jesteśmy dorosłymi i dziecko powinno się słuchać. Nie dostrzegamy tego, że na szacunek trzeba sobie zasłużyć. Szacunek, pomoc ze strony dziecka i grzeczność nie jest możliwa bez zrozumienia dziecka.
Przed każdym zachowaniem z naszej (dorosłej) strony warto by było się zastanowić "co czuje dziecko"? Jak się poczuje? Czy ma prawo do takiego zachowania?
My dajemy przykład z góry. To po pierwsze. Zachowujmy się w stosunku do dziecka tak, jak chcielibyśmy aby dziecko się w stosunku do Nas zachowywało. Banał. Ale trudno się tego stosować.
Dziecko to dziecko. Może płakać z powodu zgubionej zabawki lub zniszczenia rysunku. Dla dziecka to może być równie duża tragedia, jak dla dorosłego zgubienie ostatnich kluczyków do auta. Stres i emocje mogą być takie same. My, dorośli nie chcielibyśmy usłyszeć w takiej sytuacji "nie becz!" albo "weź się w garść", "przestań się mazać". Nie mówmy tak zatem do dzieci! Czego oczekujemy w trudnej sytuacji? Wsparcia, dobrego słowa, pocieszenia, lub pomocy w szukaniu. To samo oferujmy dziecku. Nawet jeśli nie znajdziemy ulubionego misia - dziecko wyczuje nasze dobre intencje i się uspokoi. A jak się nie uspokoi? Nie warto tracić panowania nad sobą. Warto dalej wspierać, szukać i pocieszać.
Oczywiście nie ma dorosłego czystego jak łza, popełniamy błędy, najważniejsze, żeby umieć się do nich przyznać i przeprosić. To mimo złego początku bardzo dobry przykład. Pokazuje, że można popełnić błąd, ale ważne jest to, aby ponieść konsekwencje, przeprosić i poprawić swoje zachowanie.
piątek, 1 lutego 2019
Przedszkolna cisza
Wiem, że o Nas się mówi. Dlaczego ja mam zatem milczeć???
Na przedszkole można trafić różne... Nie jest ważna piękna sala, schludne szafki, kolorowe sale, ani nawet duża ilość zajęć, lub spora sala gimnastyczna. Najważniejsza jest kadra. Wykwalfikowana, miła, taktowna, profesjonalna, z odpowiednim podejściem do dzieci. To najważniejsze!
My z początku trafiliśmy kiepsko.
Kadra, której bardzo daleko do profesjonalizmu i dobrego wykwalfikowania oraz... o zgrozo! dobrego wychowania. Przedszkole, które miało swoje schematy, których za żadne skarby nie chciało zmienić. Przedszkole, które... długoby wymieniać.
Najważniejsze, że już jesteśmy w innej placówce.
Proszę, uważnie wybierajcie przedszkola. Nie słuchajcie opinii "ogółu", nie słuchajcie pań z przedszkola, słuchajcie swojej intuicji, oraz swojego dziecka. Dziecko jest skarbem, a kto ma tego skarbu bronić, jak nie Ty?
Na przedszkole można trafić różne... Nie jest ważna piękna sala, schludne szafki, kolorowe sale, ani nawet duża ilość zajęć, lub spora sala gimnastyczna. Najważniejsza jest kadra. Wykwalfikowana, miła, taktowna, profesjonalna, z odpowiednim podejściem do dzieci. To najważniejsze!
My z początku trafiliśmy kiepsko.
Kadra, której bardzo daleko do profesjonalizmu i dobrego wykwalfikowania oraz... o zgrozo! dobrego wychowania. Przedszkole, które miało swoje schematy, których za żadne skarby nie chciało zmienić. Przedszkole, które... długoby wymieniać.
Najważniejsze, że już jesteśmy w innej placówce.
Proszę, uważnie wybierajcie przedszkola. Nie słuchajcie opinii "ogółu", nie słuchajcie pań z przedszkola, słuchajcie swojej intuicji, oraz swojego dziecka. Dziecko jest skarbem, a kto ma tego skarbu bronić, jak nie Ty?
czwartek, 13 grudnia 2018
Co ta matka wyprawia i dlaczego jej nie ma ????
Dlaczego Mamy Wikinga nie było na blogu?
Gdzie matka była i co robiła jak jej nie było?
Czym zajmuje się Mama Wikinga?
Odpowiedzi na te pytania znajdziecie na dole....
Od 3 lat prowadzę gabinet kosmetyczny Vessna w Szczecinie www.vessna.pl
Jesteście na Facebooku? Zapraszam: www.facebook.com/VessnaSzczecin
Gabinet oraz zabiegi jakie wykonuję, to spełnienie moich marzeń. Robię to co kocham, praca mnie pochłania bez reszty.
Rodzina jest najważniejsza, ale firma zajęła równie ważne miejsce.
Zabrakło mi doby, aby prowadzić blog.
Teraz, gdy firma się rozwija, a ja mogę być spokojniejsza - wracam. Wracam do pisania na magicznedwiekreski.com
Co robiłam jak mnie nie było?
Moją największą pasją jest makijaż permanentny wykonywany w moim gabinecie w Szczecinie.
Upiększanie brwi, ust i oczu to moja pasja.
W tym roku powstał mój autorski program pomagający osobom w potrzebie:
Przepraszam, że mnie nie było. Liczę na to, że rozumiecie...
sobota, 3 listopada 2018
Cukrzyca ciążowa - spojrzenie z biegiem czasu
Z biegiem czasu utwierdzam się w przekonaniu, że na cukrzycę ciążową, a raczej na to, czy ona wystąpi nie mamy wpływu. Wystąpi, albo nie. Nie jestem naukowcem, żeby stwierdzić co i w jakim stopniu wpływa na zachorowanie.
Wiem jedno - dieta ma kluczowe znaczenie zarówno w ciąży, jak i po ciąży. Nieważne czy u osób, które przebyły cukrzycę ciążową czy nie. Na prawdę jest tak, że jesteśmy tym co jemy. Zdrową dietą zwalczyłam Insulinooporność, oraz Policystyczne jajniki. W ciąży dzięki diecie udało mi się zapanować nad wynikami cukru. To niesamowite, że wszyscy wiemy o tym, że zdrowa dieta jest kluczowa w wielu kwestiach, a jednak tak trudno jej przestrzegać.
Swoją drogą... coraz trudniej o na prawdę zdrową żywność w sklepach...
Jakie jest Twoje zdanie???
Wiem jedno - dieta ma kluczowe znaczenie zarówno w ciąży, jak i po ciąży. Nieważne czy u osób, które przebyły cukrzycę ciążową czy nie. Na prawdę jest tak, że jesteśmy tym co jemy. Zdrową dietą zwalczyłam Insulinooporność, oraz Policystyczne jajniki. W ciąży dzięki diecie udało mi się zapanować nad wynikami cukru. To niesamowite, że wszyscy wiemy o tym, że zdrowa dieta jest kluczowa w wielu kwestiach, a jednak tak trudno jej przestrzegać.
Swoją drogą... coraz trudniej o na prawdę zdrową żywność w sklepach...
Jakie jest Twoje zdanie???
5 najważniejszych kwestii w wychowaniu dziecka
Dużo czasu minęło od poprzedniego wpisu. Brak czasu to jedyne wytłumaczenie. Pomysłów było wiele, ba, była potrzeba pisania, ale nie było chwili, żeby przysiąść przy laptopie w tym celu.
Nie pochłąneła mnie tylko firma i obowiązki domowe, ale także czas dla rodziny, wychowanie Jarka.
Niedługo Mały Wiking skończy 5 lat.
Czego się nauczyłam przez ten czas? Zrozumiałam wiele rzeczy.
W wychowaniu jest 5 najważniejsze rzeczy:
- priorytety
- myślenie przewidujące
- konsekwencja
- zrozumienie
- przyznawanie się do błędów
Priorytety:
Chodzi o to, aby dobrze przemyśleć jakie dziecko chcemy wychować, jakie chcemy żeby było. Najlepiej te kwestię przegadać z partnerem. Należy jednak pamiętać, że najlepiej wybrać 10 cech którymi chcielibyśmy, żeby dziecko się odznaczało. I tak ukierunkować nasze wychowanie. Trzeba tylko pamiętać, że niektóre cechy mogą siebie nawzajem wykluczać. Ważna jest też zgodność w wychowaniu z partnerem. Przykład trochę przerysowany, ale bardzo obrazowy: Dziecko ukradło daną rzecz. Rodzic, który chce wychować uczciwego, dobrego małego człowieka wyjaśni dziecku że to złe zachowanie, jeśli trzeba wyciągnie konsekwencje. Rodzic, który chce wychować "zaradne" dziecko uzna że nic się nie stało. Ale oczywiście możemy wyjaśnić dziecku, że kradzież jest zła, oraz pokazać mu inną drogę na bycie zaradnym np. poprzez oszczędzanie, lub przedsiębiorcze myślenie. Czyli nie jest istotne jedynie wypisanie 10 cech jakimi chcielibyśmy, aby nasze dziecko się kierowało. Musimy jeszcze zdefiniować co rozumiemy pod danym pojęciem.
Konsekwencja: Jak już znamy 10 cech opisanych wyżej, to teraz ta trudniejsza część. Trzeba się trzymać obranego planu. Pilnować, wyznaczać granice i konsekwentnie się tego trzymać.
Myślenie przewidujące:
Czego nauczy się dziecko, gdy postąpimy w dany sposób. Czego dana czynność nauczy dziecko? Czy nauka idąca z jakiegoś naszego zachowania jest nauką którą chcemy dziecku przekazywać? Wystarczy zernąć na swoje czyny i myśleć odrobinę wizjonersko ;-) Trudna sprawa, wiem.
Zrozumienie:
Dla Nas problemem jest zdolność kredytowa, remont dachu, popsuty samochód, zanieczyszczenie środowiska, albo poważna choroba bliskiej osoby...
Dla dzieci zgubienie ulubionej zabawki MOŻE BYĆ problemem. Każdy wiek ma swoje problemy. Przecież nawet nie chcielibyśmy, żeby nasze niespełna 5 letnie dziecko martwiło się efektem cieplarnianym. Oczywiście może się już uczyć segregacji śmieci itd. Chodzi mi o to, że sami za pewne chcemy żeby dziecko było dzieckiem. Więc jest. I ma problemy dostosowane do swojego wieku, do swojej dojrzałości emocjonalnej itd. Dlatego bardzo ważne jest to, aby nie umniejszać problemów dziecka. Jeśli dziecko płacze bo zgubiło zabawkę - MA DO TEGO PRAWO dlatego zamiast krzyczeć albo bagatelizować problem wystarczy przytwierdzić uczucia (opisać np. słowami "musisz być bardzo smutny bez Kicusia"), następnie pocieszyć, oderwać się od codziennych obowiązków i spróbować rozwiązać problem poprzez znalezienie ulubionej zabawki.
Przyznawanie się do błędów:
Każdy popełnia błędy. Nie polecam stwarzać przed dzieckiem pozorów bycia idealnym. O wiele więcej zyskamy w oczach naszych dzieci, jeśli przyznamy się do błędu (i/lub przeprosimy). Mama może się zdenerwować, zdarza się, że tacie puszczają nerwy itd, najważniejsze jest to aby opowiedzieć dziecku o tym, że to nie było właściwe, nie powinnam / powinienem się tak zachowywać, popracuję nad tym, aby dane zachowanie się nie powtórzyło.
Nie pochłąneła mnie tylko firma i obowiązki domowe, ale także czas dla rodziny, wychowanie Jarka.
Niedługo Mały Wiking skończy 5 lat.
Czego się nauczyłam przez ten czas? Zrozumiałam wiele rzeczy.
W wychowaniu jest 5 najważniejsze rzeczy:
- priorytety
- myślenie przewidujące
- konsekwencja
- zrozumienie
- przyznawanie się do błędów
Priorytety:
Chodzi o to, aby dobrze przemyśleć jakie dziecko chcemy wychować, jakie chcemy żeby było. Najlepiej te kwestię przegadać z partnerem. Należy jednak pamiętać, że najlepiej wybrać 10 cech którymi chcielibyśmy, żeby dziecko się odznaczało. I tak ukierunkować nasze wychowanie. Trzeba tylko pamiętać, że niektóre cechy mogą siebie nawzajem wykluczać. Ważna jest też zgodność w wychowaniu z partnerem. Przykład trochę przerysowany, ale bardzo obrazowy: Dziecko ukradło daną rzecz. Rodzic, który chce wychować uczciwego, dobrego małego człowieka wyjaśni dziecku że to złe zachowanie, jeśli trzeba wyciągnie konsekwencje. Rodzic, który chce wychować "zaradne" dziecko uzna że nic się nie stało. Ale oczywiście możemy wyjaśnić dziecku, że kradzież jest zła, oraz pokazać mu inną drogę na bycie zaradnym np. poprzez oszczędzanie, lub przedsiębiorcze myślenie. Czyli nie jest istotne jedynie wypisanie 10 cech jakimi chcielibyśmy, aby nasze dziecko się kierowało. Musimy jeszcze zdefiniować co rozumiemy pod danym pojęciem.
Konsekwencja: Jak już znamy 10 cech opisanych wyżej, to teraz ta trudniejsza część. Trzeba się trzymać obranego planu. Pilnować, wyznaczać granice i konsekwentnie się tego trzymać.
Myślenie przewidujące:
Czego nauczy się dziecko, gdy postąpimy w dany sposób. Czego dana czynność nauczy dziecko? Czy nauka idąca z jakiegoś naszego zachowania jest nauką którą chcemy dziecku przekazywać? Wystarczy zernąć na swoje czyny i myśleć odrobinę wizjonersko ;-) Trudna sprawa, wiem.
Zrozumienie:
Dla Nas problemem jest zdolność kredytowa, remont dachu, popsuty samochód, zanieczyszczenie środowiska, albo poważna choroba bliskiej osoby...
Dla dzieci zgubienie ulubionej zabawki MOŻE BYĆ problemem. Każdy wiek ma swoje problemy. Przecież nawet nie chcielibyśmy, żeby nasze niespełna 5 letnie dziecko martwiło się efektem cieplarnianym. Oczywiście może się już uczyć segregacji śmieci itd. Chodzi mi o to, że sami za pewne chcemy żeby dziecko było dzieckiem. Więc jest. I ma problemy dostosowane do swojego wieku, do swojej dojrzałości emocjonalnej itd. Dlatego bardzo ważne jest to, aby nie umniejszać problemów dziecka. Jeśli dziecko płacze bo zgubiło zabawkę - MA DO TEGO PRAWO dlatego zamiast krzyczeć albo bagatelizować problem wystarczy przytwierdzić uczucia (opisać np. słowami "musisz być bardzo smutny bez Kicusia"), następnie pocieszyć, oderwać się od codziennych obowiązków i spróbować rozwiązać problem poprzez znalezienie ulubionej zabawki.
Przyznawanie się do błędów:
Każdy popełnia błędy. Nie polecam stwarzać przed dzieckiem pozorów bycia idealnym. O wiele więcej zyskamy w oczach naszych dzieci, jeśli przyznamy się do błędu (i/lub przeprosimy). Mama może się zdenerwować, zdarza się, że tacie puszczają nerwy itd, najważniejsze jest to aby opowiedzieć dziecku o tym, że to nie było właściwe, nie powinnam / powinienem się tak zachowywać, popracuję nad tym, aby dane zachowanie się nie powtórzyło.
sobota, 26 listopada 2016
Najlepsze co możesz dać swojemu dziecku
Nie planowałam tego wpisu. Na pewno mi uwierzycie, w końcu dawno nic tutaj nie pisałam. Dzisiaj muszę.
Pisałam do męża smsa "Jak dobrze mieć dzień bez pracy. Tak sobie dziś postanowiłam, że to najlepsze co mogę Jarkowi dać. Bez myślenia o niej (pracy). Mogę poczytać Jarkowi, kokosić się z nim (po przebudzeniu rano), obrać owocki. Ryczę bo praca mnie coraz bardziej pochłania, ale to wszystko po to żebym mogła na spokojnie kiedyś w końcu pracować, żeby się nie martwić...." dalej nie będę przytaczać.
Ostatnio na prawdę dużo pracuję, 24h na dobę. Odgodz. 9 do 19 zazwyczaj w gabinecie, poza nim w domu siadam do komputera, albo tableta i zajmuję się marketingiem lub kontaktem z Klientkami, albo siadam do ważnego artykułu, czytam prasę branżową (bo tyyyyle jest jeszcze rzeczy które chciałabym jeszcze wiedzieć, umieć...), czasem jakieś gotowanie i inne obowiązku domowe, prasowanie i pranie tylko wtedy kiedy trzeba, kiedy kosz się przepełni i pranie wylewa się na podłogę, lub gdy muszę wyprasować fartuch do pracy, to przy okazji prasuję milion małych ciuchów (Jarka), bo jak już odpalam żelazko to wypada...
Zdałam sobie sprawę, że niby jestem z dzieckiem i z mężem, ale tak na prawdę mnie z nimi nie ma. Jestem ciałem, ale nie duchem. Myślami jestem w gabinecie, albo planuję co muszę zamówić, jakie zdobienie wykonam, analizuję listę rzeczy do zrobienia...
Zaczęłam być głucha na potrzeby mojego dziecka. Nigdy nie odmawiam mu przytulania, ale czasem faktycznie przeszkadzało mi to, że odrywa mnie od pracy. Wydawało mi się, że siedzę nad czymś tylko pół godziny, tymczasem mąż się denerwował, że już dwie czy cztery godziny siedzę np. nad stroną (www.vessna.pl).
Nie da się tak na dłuższą metę. Coś się musi zmienić.
Zbliżają się urodziny Jarcia. W tym roku wypadają we wtorek. Spędzając z Nim dzisiaj dzień na spokojnie zdałam sobie sprawę z tego, że:
- wcześniej, do 2 roku życia przecież właśnie tak było, żyliśmy na spokojnie, był czas na spacerki, na rozmowy, na przytulasy, widziałam każdy jego kroczek, każdy uśmiech, byłam zawsze przy nim
- muszę wyznaczyć chociaż jeden dzień w tygodniu w którym całkowicie (całkowicie !!!) odetnę się od pracy, niech to będzie niedziela
i co najważniejsze:
- NAJLEPSZE CO MOGĘ MOJEMU DZIECKU DAĆ Z OKAZJI URODZIN TO WŁAŚNIE SWÓJ CZAS, NA SPOKOJNIE.
Ty też możesz dać taki prezent swojemu dziecku. Zobaczysz wtedy jakie to jest wspaniałe... a może już o tym wiesz, tylko ja taka zamotana???
Czas razem będzie w niedzielę. Tak postanawiam ja, Paulina Ostrowska, co niedzielę czas dla rodziny. Od jutra.
29.11.2016 , czyli w najbliższy wtorek będą trzecie urodziny Jarosława. Nie może być inaczej. Mamusia będzie z Synkiem. Syn i mąż to najważniejsze, najpiękniejsze co w życiu mam. Nie mogę o tym zapominać. Nigdy...
A teraz uciekam rysować na tablicy kredą... :)
Pisałam do męża smsa "Jak dobrze mieć dzień bez pracy. Tak sobie dziś postanowiłam, że to najlepsze co mogę Jarkowi dać. Bez myślenia o niej (pracy). Mogę poczytać Jarkowi, kokosić się z nim (po przebudzeniu rano), obrać owocki. Ryczę bo praca mnie coraz bardziej pochłania, ale to wszystko po to żebym mogła na spokojnie kiedyś w końcu pracować, żeby się nie martwić...." dalej nie będę przytaczać.
Ostatnio na prawdę dużo pracuję, 24h na dobę. Odgodz. 9 do 19 zazwyczaj w gabinecie, poza nim w domu siadam do komputera, albo tableta i zajmuję się marketingiem lub kontaktem z Klientkami, albo siadam do ważnego artykułu, czytam prasę branżową (bo tyyyyle jest jeszcze rzeczy które chciałabym jeszcze wiedzieć, umieć...), czasem jakieś gotowanie i inne obowiązku domowe, prasowanie i pranie tylko wtedy kiedy trzeba, kiedy kosz się przepełni i pranie wylewa się na podłogę, lub gdy muszę wyprasować fartuch do pracy, to przy okazji prasuję milion małych ciuchów (Jarka), bo jak już odpalam żelazko to wypada...
Zdałam sobie sprawę, że niby jestem z dzieckiem i z mężem, ale tak na prawdę mnie z nimi nie ma. Jestem ciałem, ale nie duchem. Myślami jestem w gabinecie, albo planuję co muszę zamówić, jakie zdobienie wykonam, analizuję listę rzeczy do zrobienia...
Zaczęłam być głucha na potrzeby mojego dziecka. Nigdy nie odmawiam mu przytulania, ale czasem faktycznie przeszkadzało mi to, że odrywa mnie od pracy. Wydawało mi się, że siedzę nad czymś tylko pół godziny, tymczasem mąż się denerwował, że już dwie czy cztery godziny siedzę np. nad stroną (www.vessna.pl).
Nie da się tak na dłuższą metę. Coś się musi zmienić.
Zbliżają się urodziny Jarcia. W tym roku wypadają we wtorek. Spędzając z Nim dzisiaj dzień na spokojnie zdałam sobie sprawę z tego, że:
- wcześniej, do 2 roku życia przecież właśnie tak było, żyliśmy na spokojnie, był czas na spacerki, na rozmowy, na przytulasy, widziałam każdy jego kroczek, każdy uśmiech, byłam zawsze przy nim
- muszę wyznaczyć chociaż jeden dzień w tygodniu w którym całkowicie (całkowicie !!!) odetnę się od pracy, niech to będzie niedziela
i co najważniejsze:
- NAJLEPSZE CO MOGĘ MOJEMU DZIECKU DAĆ Z OKAZJI URODZIN TO WŁAŚNIE SWÓJ CZAS, NA SPOKOJNIE.
Ty też możesz dać taki prezent swojemu dziecku. Zobaczysz wtedy jakie to jest wspaniałe... a może już o tym wiesz, tylko ja taka zamotana???
Czas razem będzie w niedzielę. Tak postanawiam ja, Paulina Ostrowska, co niedzielę czas dla rodziny. Od jutra.
Na dole zdjęcie 0 urodziny czyli pierwsze zdjęcie tuż po urodzeniu Jarcia:
To pierwsze urodziny Jarusia, Roczek:
2. urodziny:
29.11.2016 , czyli w najbliższy wtorek będą trzecie urodziny Jarosława. Nie może być inaczej. Mamusia będzie z Synkiem. Syn i mąż to najważniejsze, najpiękniejsze co w życiu mam. Nie mogę o tym zapominać. Nigdy...
A teraz uciekam rysować na tablicy kredą... :)
Etykiety:
dziecięcy prezent,
dziecko,
najlepsza rzecz,
najlepszy prezent,
niespodzianka,
prezent,
prezent dla dziecka,
rodzice,
święta,
urodziny
niedziela, 29 maja 2016
30 miesięcy...
Jaruś ma już 2,5 roku. Jest już taaaki duży (99 cm, ok 16 kg), z każdym dniem coraz bardziej samodzielny, jest niezwykle kochany, szarmancki i dobrze wychowany... a za chwilę czort, jak chyba każdy 2 latek ;-)
Tak czy inaczej zauważam ogoromne zmiany, tak dobrze Go znam, a jednak każdego dnia czymś mnie zaskakuje!!!
Powoli wchodzimy w wiek (jak ja się śmieje) "statecznego" 3 latka :)
Coraz mniej uciekania na spacerach, łatwiejsze chodzenie za rączkę, nadal dosyć łatwe godzenie się z opuszczaniem danego miejsca lub odkładaniem/oddawaniem jakiegoś przedmiotu.
No, może poza sklepami... w sklepie odgrywamy "Mission Imposibble" - szaleńcze uciekanie między regałami to norma. Dlatego kooocham wózki sklepowe, oraz naszą spacerówkę...
Walczymy także z pieluszkami... Runda druga, pierwsza niestety się nie udała, nie dałam rady fizycznie i psychicznie. A było już tak fajnie... baardzo żałuję, że wtedy zrezygnowałam. Miałam niewiele wsparcia... i czasu... Także jeżeli jesteście właśnie przy pierwszej rozgrywce z odpieluchowaniem, to proszę posłuchajcie mojej rady - nie rezygnujcie !!! Zagryźcie zęby, wytrzymajcie chwilowe cofanie nabytych umiejętności, bo prawdopodobnie będzie na prawdę warto.
30 miesięcy... na prawdę nie wiem kiedy...
Z tej okazji byliśmy dzisiaj na 3 placach zabaw, zbieraliśmy ukochane szyski Jarusia, byliśmy na lodach (2 razy!), był lizak (zęby do myciaaa), oglądanie makiet pociągów (był Tomek i przyjaciele), oraz spacer po parku (były kaczki i rybki i fontanna). Widok zaskoczonego Jarusia z otwartą buzią, oraz słowa "o jejku" - bezcenne. Cudowny dzień <3 Mam nadzieję, że Wasz był równie cydowny :)
Cały długi weekend mieliśmy cudowny. Spacery, rowerek, grill, relaks. Niestety byłam trochę spięta z powodu mosji :odpieluchowanie, ale... dzięki temu zauważam, że muszę troszkę wyluzować. Owszem, od września przedszkole i dobrze by było, aby Jaro nie korzystał już z pieluszek, portfel też się ucieszy... no ale to nie jest gonitwa. Nawet jeżeli podczas pierwszych miesięcy w przedszkolu będzie nosił pieluszki, to nic się przecież nie stanie. Panie w przedszkolu uspokajały, także... na prawdę nie powinnam się tak spinać.
Uciekam spać !!! Dobranoc :)
Tak czy inaczej zauważam ogoromne zmiany, tak dobrze Go znam, a jednak każdego dnia czymś mnie zaskakuje!!!
Powoli wchodzimy w wiek (jak ja się śmieje) "statecznego" 3 latka :)
Coraz mniej uciekania na spacerach, łatwiejsze chodzenie za rączkę, nadal dosyć łatwe godzenie się z opuszczaniem danego miejsca lub odkładaniem/oddawaniem jakiegoś przedmiotu.
No, może poza sklepami... w sklepie odgrywamy "Mission Imposibble" - szaleńcze uciekanie między regałami to norma. Dlatego kooocham wózki sklepowe, oraz naszą spacerówkę...
Walczymy także z pieluszkami... Runda druga, pierwsza niestety się nie udała, nie dałam rady fizycznie i psychicznie. A było już tak fajnie... baardzo żałuję, że wtedy zrezygnowałam. Miałam niewiele wsparcia... i czasu... Także jeżeli jesteście właśnie przy pierwszej rozgrywce z odpieluchowaniem, to proszę posłuchajcie mojej rady - nie rezygnujcie !!! Zagryźcie zęby, wytrzymajcie chwilowe cofanie nabytych umiejętności, bo prawdopodobnie będzie na prawdę warto.
30 miesięcy... na prawdę nie wiem kiedy...
Z tej okazji byliśmy dzisiaj na 3 placach zabaw, zbieraliśmy ukochane szyski Jarusia, byliśmy na lodach (2 razy!), był lizak (zęby do myciaaa), oglądanie makiet pociągów (był Tomek i przyjaciele), oraz spacer po parku (były kaczki i rybki i fontanna). Widok zaskoczonego Jarusia z otwartą buzią, oraz słowa "o jejku" - bezcenne. Cudowny dzień <3 Mam nadzieję, że Wasz był równie cydowny :)
Cały długi weekend mieliśmy cudowny. Spacery, rowerek, grill, relaks. Niestety byłam trochę spięta z powodu mosji :odpieluchowanie, ale... dzięki temu zauważam, że muszę troszkę wyluzować. Owszem, od września przedszkole i dobrze by było, aby Jaro nie korzystał już z pieluszek, portfel też się ucieszy... no ale to nie jest gonitwa. Nawet jeżeli podczas pierwszych miesięcy w przedszkolu będzie nosił pieluszki, to nic się przecież nie stanie. Panie w przedszkolu uspokajały, także... na prawdę nie powinnam się tak spinać.
Uciekam spać !!! Dobranoc :)
Etykiety:
2,
2 latek,
30 miesięcy,
5 latka,
5 roku,
Jaruś,
mama i dziecko,
mama i syn,
mama wikinga,
Myszolek,
prawie jak urodziny,
przyspieszony dzien dziecka,
synek,
synek mamusi,
z życia 2
wtorek, 29 marca 2016
Meski krzyk
W domu w którym mieszkamy podobno zginął mężczyzna, lekarz, a jego żona lub konkubina szybko sprzedała dom i wprowadziła się do jednego z sąsiadów. Dom jest duży, wolnostojacy, na górze mieszkają moi rodzice na dole My. Wejścia mamy oddzielne. Wokół domu jest duży ogród. Któregoś razu podczas wieczornych pogawedek mama powiedziala, że od jakiegoś czasu, gdy taty nie ma w domu w nocy budzi ją krzyk mężczyzny. Przeraźliwy. juz wcześniej czułam pewien niepokój będąc na strychu w pojedynke. Po tej opowiesci - niepokój był nieco silniejszy....
Dziś mówiąc prosto,bezpośrednio i wulgarnie - miałam dzień z dupy.Rano byłam omówiona z przedstawicielka dużej firmy kosmetycznej. Po moim smsie z zapewnieniem ze jestem pod telefonem w razie jakby nie mogła znaleźć gabinetu Pani oddzwania i mówi że nie mogła znaleźć mojego numeru i ze nie może być u mnie o umownej przed świętami godzinie spotkania. Bez słowa przepraszam mówi ze o 14 będzie.... hola, hola - myślę - o 14 to ja mam Klientke. To ja wstaje po świętach, po zmianie czasu o godz 6, zrywam tez syna i wioze na 8 do żłobka żeby aby tylko się nie spóźnić, żeby być na 9, a "Pani" moj czas ma tam gdzie światło nie dochodzi??? No ale uspokajam się szybciutko, bo wiem ze czasem cos umknie, czasem jest za dużo wszystkiego, każdy może popełnić błąd, no i... chce zrobić duże zamówione w owej firmie. Umawiamy się na 12. Paniusia się spóźnia ok 10 minut, wchodząc gada przez telefon, a ja stoje przy recepcji jak głupia i czekam aż raczy zakończyć rozmowę, a ta daje mi trochę olewczy, trochę ponizajacy znak ręką ze zaraz skończy. Nie wiem czy to nie jakaś ukryta kamera. No ktoś jaja sobie ze mnie robi, na bank. Paniusia kończy i przechodzi do prezentacji katalogów. Jakgdyby nigdy nic. Błędy w nazwach składników itd pominę... w końcu nie wytrzymuje i daje jasno i wyraznie znac zr Paniusia ma sobie zapisac mój numer bo nie życzę sobie takich sytuacji jak dzis, bo to pod spotkanie z nią ustawialam sobie wszystko, a mogłam poranek spedzic z synkiem, lub przyjac Klientke ktorej zależało na porannej wizycie, ale ja chcialam byc w porzadku wobec przedstawicielki. Wtedy uslyszalam przepraszam, które wcale mnie nie uspokoilo. Dawno nikt mnie tak nie potraktowal... wyslalam skarge do firmy. Bo sama pracowalam kiedys jako Lider Sprzedazy firmy Avon i wiem jak powinna wyglądać sprzedaż bezposrednia.... nieeewazne. Plusem dnia był szybszy powrot do domu i to z mężem u boku. Szybciej odebralismy Jarusia ze żłobka. Niestety plus szybko zmienil sie w minus. Jaro był mega niegrzeczny, pewnie dlatego ze się rano nie wyspal, a mąż zdenerwowany zachowaniem pierworodnego wyzywal się takze na mnie, w koncu jak smiem czytac katalogi firmowe, pisac prace i zapisywać Klientki skoro on mial tylko 15 minut na poczytanie prasowki z neta? Tez niewazne... W ramach relaksu poszłam na górę pozyczyc od mamy zelazko. Nasze oczywiscie sie popsulo, bo czemu nie?
Zdjelam tez pranie ze strychu (tam cieplutko, suchutko, to i pranie szybciej schnie). Wtedy pomyślałam o opowiesci mamy - o krzyku mężczyzny. I pomyslalam.... " niech no tylko mi tu jakis duch wyjdzie, to jak mu przydzwonie zelazkiem....". Poprasowalam i zaraz ide spac. Mialam posiedzieć przy komputerze i myśleć o treści jaka ma byc na stronie www... ale padam na ryjek. I tym optymistycznym akcentem koncze ten wpis. Jestem zła, zmeczona i... chyba mam napiecie przedmiesiaczkowe... Ciulowo miec 3 etaty - mama niegrzecznego wikinga, działalność (czyli praca w pracy i w domu, non stop), oraz robota w domu... Ciulowo. ide spac bo o 6:30 wstaje...
Dziś mówiąc prosto,bezpośrednio i wulgarnie - miałam dzień z dupy.Rano byłam omówiona z przedstawicielka dużej firmy kosmetycznej. Po moim smsie z zapewnieniem ze jestem pod telefonem w razie jakby nie mogła znaleźć gabinetu Pani oddzwania i mówi że nie mogła znaleźć mojego numeru i ze nie może być u mnie o umownej przed świętami godzinie spotkania. Bez słowa przepraszam mówi ze o 14 będzie.... hola, hola - myślę - o 14 to ja mam Klientke. To ja wstaje po świętach, po zmianie czasu o godz 6, zrywam tez syna i wioze na 8 do żłobka żeby aby tylko się nie spóźnić, żeby być na 9, a "Pani" moj czas ma tam gdzie światło nie dochodzi??? No ale uspokajam się szybciutko, bo wiem ze czasem cos umknie, czasem jest za dużo wszystkiego, każdy może popełnić błąd, no i... chce zrobić duże zamówione w owej firmie. Umawiamy się na 12. Paniusia się spóźnia ok 10 minut, wchodząc gada przez telefon, a ja stoje przy recepcji jak głupia i czekam aż raczy zakończyć rozmowę, a ta daje mi trochę olewczy, trochę ponizajacy znak ręką ze zaraz skończy. Nie wiem czy to nie jakaś ukryta kamera. No ktoś jaja sobie ze mnie robi, na bank. Paniusia kończy i przechodzi do prezentacji katalogów. Jakgdyby nigdy nic. Błędy w nazwach składników itd pominę... w końcu nie wytrzymuje i daje jasno i wyraznie znac zr Paniusia ma sobie zapisac mój numer bo nie życzę sobie takich sytuacji jak dzis, bo to pod spotkanie z nią ustawialam sobie wszystko, a mogłam poranek spedzic z synkiem, lub przyjac Klientke ktorej zależało na porannej wizycie, ale ja chcialam byc w porzadku wobec przedstawicielki. Wtedy uslyszalam przepraszam, które wcale mnie nie uspokoilo. Dawno nikt mnie tak nie potraktowal... wyslalam skarge do firmy. Bo sama pracowalam kiedys jako Lider Sprzedazy firmy Avon i wiem jak powinna wyglądać sprzedaż bezposrednia.... nieeewazne. Plusem dnia był szybszy powrot do domu i to z mężem u boku. Szybciej odebralismy Jarusia ze żłobka. Niestety plus szybko zmienil sie w minus. Jaro był mega niegrzeczny, pewnie dlatego ze się rano nie wyspal, a mąż zdenerwowany zachowaniem pierworodnego wyzywal się takze na mnie, w koncu jak smiem czytac katalogi firmowe, pisac prace i zapisywać Klientki skoro on mial tylko 15 minut na poczytanie prasowki z neta? Tez niewazne... W ramach relaksu poszłam na górę pozyczyc od mamy zelazko. Nasze oczywiscie sie popsulo, bo czemu nie?
Zdjelam tez pranie ze strychu (tam cieplutko, suchutko, to i pranie szybciej schnie). Wtedy pomyślałam o opowiesci mamy - o krzyku mężczyzny. I pomyslalam.... " niech no tylko mi tu jakis duch wyjdzie, to jak mu przydzwonie zelazkiem....". Poprasowalam i zaraz ide spac. Mialam posiedzieć przy komputerze i myśleć o treści jaka ma byc na stronie www... ale padam na ryjek. I tym optymistycznym akcentem koncze ten wpis. Jestem zła, zmeczona i... chyba mam napiecie przedmiesiaczkowe... Ciulowo miec 3 etaty - mama niegrzecznego wikinga, działalność (czyli praca w pracy i w domu, non stop), oraz robota w domu... Ciulowo. ide spac bo o 6:30 wstaje...
środa, 23 marca 2016
Preludium
Mam dzisiaj dzień wolny, po 2 dniach ciężkiej pracy oraz przed 2 dniami ciężkiej pracy, ale rzecz jasna przyjemnej dla mnie pracy.
Dzień wolny, czyli mogę odpocząć sprzątając, robiąc (na oko) 3 prania, zamawiając produkty, umawiając się z przedstawicielem handlowym, robiąc obiad na kolejne dwa dni....no ale nie o tym chciałam!!!
Wszystko co wcześniej uważałam za bunt dwulatka, było tylko lightowym preludium przed tym armagedonem, który jest teraz.
Tutaj przerwę ten mit, czy coś tam, o tym, że rodzice muszą się wypowiadać o swoim dziecku w samych superlatywach, bezkrytycznie patrząc na nie jak na anioła.
Jaro jest niegrzeczny!!!!
No jest niegrzeczny jak nie wiem co !!!
A ja na prawdę nie jestem jedną z tych matek, które powiedzą w żłobku "tak? jest niegrzeczny? co Pani mówi? Na pewno nie ma Pani racji, bo synuś w domu taki grzeczniutki!!!'
Ja chcę znaleźć przyczynę, chcę nad Nim pracować, chcę wiedzieć co robić... Niestety nie za bardzo wiem gdzie szukać pomocy.
Jaro bije, jest nerwowy, kładzie się na ziemie, nie słucha, rzuca zabawkami....
Owszem, są krótkie momenty w których jest grzeczny, ale generalnie.... to łobuz !!!
Kochamy go, baardzo. Często przytulamy. Nie bijemy. Czasem zdarza mi się krzyknąć. Jedyną działającą karą jest karne krzesełko. No ale Jaro jest niezłym flirciarzem - przyjdzie, powie "pepapam", spojrzy wielkimi, brązowymi oczami okalanymi długimi, ciemnymi rzęsami, doda "kokam Cię mamo" i matczyne serce wymięka. Każde serce wymięka na taki widok. Przepraszam przyjmuję, chwilę jest dobrze i zaraz znów w kółko to samo... krzesełko, przeprosiny, sarenie oczęta wlepione w maminą facjatę...
Może możecie coś poradzić?
Moja mama mówi "a Ty myślisz że byłaś inna??? To taki okres... Za rok będzie lepiej". ROK? Za rok???? ...
Bliska znajoma pocieszyła "podobno dzieci, które tak intensywnie przechodzą bunt są bardzo inteligentne". No tutaj na prawdę szczerze, bez chwalenia się czy wyolbrzymiania mogę napisać, że fakt - Jaro jest niesamowicie mądry. Ma 2 lata i 3 miesiące, a liczy do 20stu, śpiewa (zna słowa) kilkudziesięciu piosenek zachowując melodię, zna kolory, kształty, cały alfabet... i nie to, że jest tresowany jak małpka w zoo, on po prostu łapie w mig, uwielbia to, chce oglądać praktycznie same edukacyjne bajki i książeczki....
No ale... kiedy ten bunt mu minie? I jak ja mam się zachowywać? Jak przetrwać???
Dzień wolny, czyli mogę odpocząć sprzątając, robiąc (na oko) 3 prania, zamawiając produkty, umawiając się z przedstawicielem handlowym, robiąc obiad na kolejne dwa dni....no ale nie o tym chciałam!!!
Wszystko co wcześniej uważałam za bunt dwulatka, było tylko lightowym preludium przed tym armagedonem, który jest teraz.
Tutaj przerwę ten mit, czy coś tam, o tym, że rodzice muszą się wypowiadać o swoim dziecku w samych superlatywach, bezkrytycznie patrząc na nie jak na anioła.
Jaro jest niegrzeczny!!!!
No jest niegrzeczny jak nie wiem co !!!
A ja na prawdę nie jestem jedną z tych matek, które powiedzą w żłobku "tak? jest niegrzeczny? co Pani mówi? Na pewno nie ma Pani racji, bo synuś w domu taki grzeczniutki!!!'
Ja chcę znaleźć przyczynę, chcę nad Nim pracować, chcę wiedzieć co robić... Niestety nie za bardzo wiem gdzie szukać pomocy.
Jaro bije, jest nerwowy, kładzie się na ziemie, nie słucha, rzuca zabawkami....
Owszem, są krótkie momenty w których jest grzeczny, ale generalnie.... to łobuz !!!
Kochamy go, baardzo. Często przytulamy. Nie bijemy. Czasem zdarza mi się krzyknąć. Jedyną działającą karą jest karne krzesełko. No ale Jaro jest niezłym flirciarzem - przyjdzie, powie "pepapam", spojrzy wielkimi, brązowymi oczami okalanymi długimi, ciemnymi rzęsami, doda "kokam Cię mamo" i matczyne serce wymięka. Każde serce wymięka na taki widok. Przepraszam przyjmuję, chwilę jest dobrze i zaraz znów w kółko to samo... krzesełko, przeprosiny, sarenie oczęta wlepione w maminą facjatę...
Może możecie coś poradzić?
Moja mama mówi "a Ty myślisz że byłaś inna??? To taki okres... Za rok będzie lepiej". ROK? Za rok???? ...
Bliska znajoma pocieszyła "podobno dzieci, które tak intensywnie przechodzą bunt są bardzo inteligentne". No tutaj na prawdę szczerze, bez chwalenia się czy wyolbrzymiania mogę napisać, że fakt - Jaro jest niesamowicie mądry. Ma 2 lata i 3 miesiące, a liczy do 20stu, śpiewa (zna słowa) kilkudziesięciu piosenek zachowując melodię, zna kolory, kształty, cały alfabet... i nie to, że jest tresowany jak małpka w zoo, on po prostu łapie w mig, uwielbia to, chce oglądać praktycznie same edukacyjne bajki i książeczki....
No ale... kiedy ten bunt mu minie? I jak ja mam się zachowywać? Jak przetrwać???
Subskrybuj:
Posty (Atom)