wtorek, 29 marca 2016

Meski krzyk

W domu w którym mieszkamy podobno zginął mężczyzna,  lekarz, a jego żona lub konkubina szybko sprzedała dom i wprowadziła się do jednego z sąsiadów. Dom jest duży,  wolnostojacy, na górze mieszkają moi rodzice na dole My. Wejścia mamy oddzielne. Wokół domu jest duży ogród. Któregoś razu podczas wieczornych pogawedek mama  powiedziala, że od jakiegoś czasu,  gdy taty nie ma w domu w nocy budzi ją krzyk mężczyzny. Przeraźliwy. juz wcześniej czułam pewien niepokój będąc  na strychu w pojedynke. Po tej opowiesci - niepokój był nieco silniejszy....

Dziś mówiąc prosto,bezpośrednio i wulgarnie - miałam dzień z dupy.Rano byłam omówiona z przedstawicielka dużej firmy kosmetycznej. Po moim smsie z zapewnieniem ze jestem pod telefonem w razie jakby nie mogła znaleźć gabinetu Pani oddzwania i mówi że nie mogła znaleźć mojego numeru i ze nie może być u mnie o umownej przed świętami godzinie spotkania. Bez słowa przepraszam mówi ze o 14 będzie.... hola, hola - myślę - o 14 to ja mam Klientke. To ja wstaje po świętach,  po zmianie czasu o godz 6, zrywam tez syna i wioze na 8 do żłobka żeby aby tylko się nie spóźnić,  żeby być na 9, a "Pani" moj czas ma tam gdzie światło nie dochodzi??? No ale  uspokajam się szybciutko,  bo wiem ze czasem cos umknie,  czasem jest za dużo  wszystkiego, każdy może popełnić błąd,  no i... chce zrobić duże zamówione w owej firmie. Umawiamy się na 12. Paniusia się spóźnia ok 10 minut,  wchodząc gada przez telefon, a ja stoje przy recepcji jak głupia i czekam aż raczy zakończyć rozmowę,  a ta daje mi trochę olewczy, trochę ponizajacy znak ręką ze zaraz skończy. Nie wiem czy to nie jakaś ukryta kamera. No ktoś jaja sobie ze mnie robi,  na bank. Paniusia kończy i przechodzi do prezentacji katalogów. Jakgdyby nigdy nic. Błędy w nazwach składników itd pominę... w końcu nie wytrzymuje i daje jasno i wyraznie znac zr Paniusia ma sobie zapisac mój numer bo nie życzę sobie takich sytuacji jak dzis, bo to pod spotkanie z nią ustawialam sobie wszystko, a mogłam poranek spedzic z synkiem, lub przyjac Klientke ktorej zależało na porannej wizycie, ale ja chcialam byc w porzadku wobec przedstawicielki. Wtedy uslyszalam przepraszam, które wcale mnie nie uspokoilo. Dawno nikt mnie tak nie potraktowal... wyslalam skarge do firmy. Bo sama pracowalam kiedys jako Lider Sprzedazy firmy Avon i wiem jak powinna wyglądać sprzedaż bezposrednia.... nieeewazne. Plusem dnia był szybszy powrot do domu i to z mężem u boku. Szybciej odebralismy Jarusia ze żłobka. Niestety plus szybko zmienil sie w minus. Jaro był mega niegrzeczny, pewnie dlatego ze się rano nie wyspal, a mąż zdenerwowany zachowaniem pierworodnego wyzywal się takze na mnie, w koncu jak smiem czytac katalogi firmowe, pisac prace i zapisywać Klientki skoro on mial tylko 15 minut na poczytanie prasowki z neta? Tez niewazne... W ramach relaksu poszłam na górę pozyczyc  od mamy zelazko. Nasze oczywiscie sie popsulo, bo czemu nie?
Zdjelam tez pranie ze strychu (tam cieplutko, suchutko, to i pranie szybciej schnie). Wtedy pomyślałam o opowiesci mamy - o krzyku mężczyzny. I pomyslalam.... " niech no tylko mi tu jakis duch wyjdzie, to jak mu przydzwonie zelazkiem....". Poprasowalam i zaraz ide spac. Mialam posiedzieć przy komputerze i myśleć o treści jaka ma byc na stronie www... ale padam na ryjek. I tym optymistycznym akcentem koncze ten wpis. Jestem zła,  zmeczona i... chyba mam napiecie przedmiesiaczkowe...  Ciulowo miec 3 etaty - mama niegrzecznego wikinga, działalność (czyli praca w pracy i w domu, non stop), oraz robota w domu... Ciulowo.  ide spac bo o 6:30 wstaje...












środa, 23 marca 2016

Preludium

Mam dzisiaj dzień wolny, po 2 dniach ciężkiej pracy oraz przed 2 dniami ciężkiej pracy, ale rzecz jasna przyjemnej dla mnie pracy.
Dzień wolny, czyli mogę odpocząć sprzątając, robiąc (na oko) 3 prania, zamawiając produkty, umawiając się z przedstawicielem handlowym, robiąc obiad na kolejne dwa dni....no ale nie o tym chciałam!!!

Wszystko co wcześniej uważałam za bunt dwulatka, było tylko lightowym  preludium przed tym armagedonem, który jest teraz.
Tutaj przerwę ten mit, czy coś tam, o tym, że rodzice muszą się wypowiadać o swoim dziecku w samych superlatywach, bezkrytycznie patrząc na nie jak na anioła.
Jaro jest niegrzeczny!!!!
No jest niegrzeczny jak nie wiem co !!!
A ja na prawdę nie jestem jedną z tych matek, które powiedzą w żłobku "tak? jest niegrzeczny? co Pani mówi? Na pewno nie ma Pani racji, bo synuś w domu taki grzeczniutki!!!'
Ja chcę znaleźć przyczynę, chcę nad Nim pracować, chcę wiedzieć co robić... Niestety nie za bardzo wiem gdzie szukać pomocy.
Jaro bije, jest nerwowy, kładzie się na ziemie, nie słucha, rzuca zabawkami....
Owszem, są krótkie momenty w których jest grzeczny, ale generalnie.... to łobuz !!!
Kochamy go, baardzo. Często przytulamy. Nie bijemy. Czasem zdarza mi się krzyknąć. Jedyną działającą karą jest karne krzesełko. No ale Jaro jest niezłym flirciarzem - przyjdzie, powie "pepapam", spojrzy wielkimi, brązowymi oczami okalanymi długimi, ciemnymi rzęsami, doda "kokam Cię mamo" i matczyne serce wymięka. Każde serce wymięka na taki widok. Przepraszam przyjmuję, chwilę jest dobrze i zaraz znów w kółko to samo... krzesełko, przeprosiny, sarenie oczęta wlepione w maminą facjatę...

Może możecie coś poradzić?

Moja mama mówi "a Ty myślisz że byłaś inna??? To taki okres... Za rok będzie lepiej". ROK? Za rok???? ...
Bliska znajoma pocieszyła "podobno dzieci, które tak intensywnie przechodzą bunt są bardzo inteligentne". No tutaj na prawdę szczerze, bez chwalenia się czy wyolbrzymiania mogę napisać, że fakt - Jaro jest niesamowicie mądry. Ma 2 lata i 3 miesiące, a liczy do 20stu, śpiewa (zna słowa) kilkudziesięciu piosenek zachowując melodię, zna kolory, kształty, cały alfabet... i nie to, że jest tresowany jak małpka w zoo, on po prostu łapie w mig, uwielbia to, chce oglądać praktycznie same edukacyjne bajki i książeczki....
No ale... kiedy ten bunt mu minie? I jak ja mam się zachowywać? Jak przetrwać???

wtorek, 15 marca 2016

Mroki i cienie

Chciałabym bardzo, aby to był wpis o złych snach, które odchodzą wraz z otwarciem powiek...

Tak jednak nie jest.

I o ile zniosę:
- permanentny brak czasu,
- życie w biegu,
- milion spraw na głowie,
- pracowite dni, które jakoś same tak się układają, że ani nie mam czasu na jedzenie, ani na wc, ani na podrapanie się po nosie, a co za tym idzie:
- smutek z powodu kiepskiego stylu życia - jedzenie w pośpiechu i z doskoku, brak czasu na mój ukochany fitness, brak czasu na robienie pysznego, lekkiego jedzenia,
- frustrację z powodu tego, że każdy swój "wolny" czas, po pracy poświęcam na robotę (np. przy komputerze, myśląc, umawiając Klientki lub załatwiając ważne sprawy na mieście, dzwoniąc itd) lub sprzątając, gotując, prasując (a i tak ograniczam się do minimum - niezbędnego do życia),

 O tyle nie mogę znieść:
CHOROBY SYNA:
- katar, kaszel, podgorączkowy stan,
- wysypka na ciele, wysypka przy jąderkach (dopiero co zmieniłam pieluszki, bo myślałam że to one zawiniły, ale być może to panie ze żłobka za rzadko zmieniają pieluszkę?),
- obgryzanie paznokci oraz gryzienie palców przez Jarcia (boli podwójnie, w końcu zajmuję się paznokciami i wiem do czego prowadzi obgryzanie...),
- tego, że na pitolku znów pogłębiła się stulejka, tak jakby wszystkie te moje wysiłki z ostatnich kilku czy już kilkunastu miesięcy poszły na marne...

Wszystko razem wzięte trochę mnie od dwóch dni przytłacza. Ilość obowiązków i to, że doba ma tylko 24h.
Ale nie ma co biadolić, muszę... iść za stwierdzeniem z Internetów:

Padłaś? Powstań, popraw koronę i zasuwaj....

Bo narzekaniem i użalaniem się nad sobą niczego nie zmienię. Muszę się trochę przeprogramować, lepiej panować nad czasem, może lepiej planować, jeszcze więcej działać...

Jutro z rana idę z Jarciem do lekarza... Postaram się zapisywać wszystko co mam do zrobienia na karteczkach, najwyżej się nimi zasypię, będę odhaczać wszystko z listy aż wypełnię wszystko, ale przede wszystkim... robię sobie wolne, dwa dni na obserwacje syna, na pilnowanie jego przyjmowania leków, zmiany pieluszek, walki z obgryzaniem paznokci....
trzymajcie kciuki!!!!

A jak tam u Was?????
Umieram z ciekawości!

PS. Nie obiecuję, ale bardzo, bardzo się postaram pisać tutaj częściej. Jak już wypełnię swoją listę, jak już unormują się sprawy firmowe, to będę pisać do Was - brać kawkę i w ramach relaksu pisać. To znacznie poprawia humor i układa wszystko w głowie.