wtorek, 22 lipca 2014

Co dawać by podawać to co najlepsze? Słoiczki vs. samodzielne gotowanie dla dziecka...

Zapewne znacie temat "afer słoiczkowych". Że w określonym produkcie znajdowało się MOM, że inne są mocno słodzone itd.

Przeczytałam kilka artykułów, eksperymentowałam także w kuchni i próbowałam tego, co podawałam dziecku, także wyciągnęłam pewne wnioski. Podzielę je na kategorie.

Słoiczki vs. gotowanie w domu

- Jedzenie ze słoiczków jest... mdłe. Zupełnie bez smaku! I to nie chodzi o brak soli, nie, nie, nie! Po prostu słoiczki w większości przypadków nie mają smaku. Obiadki są niekiedy paskudne! Od jakiegoś czasu sama gotuję Jarusiowi (a właściwie stosuję nazwijmy to "metodę mieszaną") także mam porównanie jak powinny smakować niektóre potrawy, a jak smakują zamknięte w słoiczku. Nie ma porównania.
- Jeżeli są dostępne sezonowe owoce i warzywa, mam odrobinę czasu, to czemu miałabym dziecku nie gotować? W końcu warzywa i owoce zamknięte w słoiczku nie mają tak wielu witamin (albo i mają, ale ciężej przyswajalne witaminy syntetyczne), co świeże warzywka i owoce.
- Gdy sama gotuję, to wiem co dodaję, w większości przypadków znam pochodzenie warzyw - kupuję je na sprawdzonych straganach, w sklepach ekologicznych lub (najczęściej) mam warzywa z ogrodu mojej mamy lub sprowadzane ze wsi. Z mięsem jest podobnie. Wychodzi o wiele taniej, ale nie to jest najważniejsze. Walory odżywcze i smakowe w przypadku samodzielnie zrobionego jedzonka, a słoiczków, to jak niebo, a ziemia. Np. ostatnio robiłam Jarusiowi zupkę dyniową (dynia, wywar warzywno-drobiowy ze zdrowego kurczaka ze wsi, marchew, odrobinę selera, pietruszki, koperku...). Oczywiście bez soli i przypraw. Wyszło tak pyszne (i tak dużo), że sama trochę zjadłam!!! Jaruś nie jest wybrednym dzieckiem, ale było widać, że "mamina" zupka dyniowa bardzo mu smakowała!
- Minusem robienia jedzenia w domu jest... armagedon w kuchni! Ale skoro jesteśmy w stanie wstawać w nocy, mieć poranione krocza (i sutki) i wiele innych rzeczy, to nie damy rady ugotować dziecku obiadku? Posprzątanie kilku garnków, blendera i naczyń jest aż tak dużym wyzwaniem? Wcale nie :) 5 - 10 minut i wszystko ogarnięte. A radość dziecka podczas posiłku i widok dziecka jedzącego z przyjemnością nasz posiłek jest bezcenna i daje na prawdę dużo satysfakcji.
- Znalazłam informację o tym, czego się bałam najbardziej... Instytuty, Centra i Stowarzyszenia, które zapewniają Nas o jakości produktów np. dla dzieci to zwykłe kłamliwe i sprzedajne... nie powiem co. To biznes! Czysty biznes. Tak czułam. Ale gdy o tym dzisiaj przeczytałam - otworzyły mi się oczy na to jak bardzo jesteśmy na każdym kroku oszukiwani. Przecież na opakowaniu wystarczy napisać to, co każdy rodzic chce przeczytać (że zdrowe, że bez konserwantów, że ekologiczne, że z witaminami) i już koncerny zarabiają wielkie pieniądze, bo rodzice dają się nabrać.
- Co prawda nie skreślam słoiczków całkowicie... W późniejszym wieku dziecko i tak będzie miało styczność ze sztucznościami, także lepiej aby już teraz miało minimalny kontakt z tego rodzaju pożywieniem. Z resztą.... słoiczki są wygodne, to nie ulega wątpliwości!!! Dlatego sama od czasu do czasu podaję słoiczki. Na wyjazdy to idealne rozwiązanie. Na co dzień podaję gotowane przeze mnie posiłki lub tylko mieszane z niewielką ilością jedzenia ze słoiczkami (gdy np. chcę, aby było różnorodnie, a nie mam dostępu do niektórych warzyw).
...


Kaszki

Czy próbowałyście kiedyś większej ilości kaszki dla dzieci?
Ja tak...
Owszem, na opakowaniu jest podany cukier na którymś_tam miejscu, ale... nie wiedziałam że to aż taki ulepek z cukru!!!! Matko! Gdy zjadłam pół kubka, to myślałam że puszczę pawia. Aż mnie głowa rozbolała (tak jak po zjedzeniu dużej ilości słodkich lodów).
I ja mam to dawać mojemu synkowi? O nie! I znalazłam.... niesłodzoną, nieskomplikowaną, o wiele zdrowszą kaszkę firmy Holle dostępną w sklepach ze zdrową żywnością. Różne smaki, różne ceny (w zależności od ilości owoców w środku). Ja skusiłam się na musli dla dzieci. Jarusiowi smakowało. Jestem zachwycona!!! Na razie muszę skończyć kaszki Bobovity (bo przecież nie wyrzucę), także dodaję po jednej łyżeczce do musli Holle, później przejdziemy na samą ekologiczną kaszkę, a z czasem sądzę że przejdziemy na płatki owsiane z owocami. A jak już o owocach mowa...

Deserki

Po co mam kupować gotowe deserki/jogurty/owocowe duety i inne bzdety w słoiczkach, skoro jest lato, jest dostęp do świeżych owoców, są dostępne owoce sezonowe, także nic tylko korzystać! A dodatki? Dodaję jogurt naturalny np. Klimeko 9% (owszem - drogi, ale wystarczy odrobina dodana do deseru, także wystarcza na długo*). Do deserku można dodać także kaszkę mannę (gdy dziecko ma wprowadzony gluten), biszkopty, możemy także łączyć różne owoce, tworzyć własne kompozycje... Pełna dowolność! A smak? O wiele lepszy niż te deserki z kubeczków i słoiczków!!!


* Jogurt po otwarciu można przechowywać parę dni w lodówce. Pod koniec, gdy już nie jestem pewna który dzień jogurt siedzi w lodówie, to po prostu sama go zjadam - jest pyszny! Zagęszczam nim także zupki Jarusia, dodaję do niego różne owoce, czasem dodaję także odrobinę kaszki bezmlecznej...

Soczki

Na początku ulegałam jakiejś takiej nieodpartej chęci kupienia Jarusiowi wszystkiego co w sklepach dostępne dla dzieci w jego wieku. Kupowałam, bo myślałam, że tak zapewniam mu wszystko na co zasługuje, że kupuję to co najlepsze itd ble ble ble (zabrzmiało jak te wszystkie szyldy reklamowe). W każdym razie zorientowałam się, że przecież sama mogę robić Jarusiowi herbatki, soczki, kompociki oraz mogę (i bardzo chcę, bo nie chcę aby był przyzwyczajony tylko do soków) podawać zwykłą przegotowaną wodę. Także po co mi soczki (często dosładzane) ze sklepowych półek? ;)

Dobra, zostawiam już te słoiczki w spokoju.
Tu:
 My... Bo dawno Nas nie widzieliście ;-) Szczęście jak się paczy :)


PS. To nie tak, że specjalnie podejmuję drażliwe tematy, że chcę w ten sposób coś (sama nie wiem co) osiągnąć...
Po prostu piszę to nad czym moja mózgownica aktualnie myśli, nad czym się zastanawiam, dzielę się z Wami swoimi wnioskami (także po to, aby mi moje własne myśli gdzieś nie umknęły bo i to mi się niestety zdarza).
Decyzja o tym jakie jedzenie podajecie dzieciom to tylko i wyłącznie Wasza sprawa. Jeżeli wyciągniecie jakieś wnioski z tego wpisu to bardzo się z tego cieszę. Nie chcę nic udowadniać, kłócić się, ani nic z tych rzeczy. Delikatnie naprowadzam.
Więcej na temat tego co napisałam możecie przeczytać np. TUTAJ
Jeżeli chcecie ponarzekać razem ze mną lub podyskutować, to zapraszam do pisania komentarzy :)

8 komentarzy:

  1. I ja podaję Małej kaszki z Holle. I kupuję je tanio w internetowej aptece Gemini- zobacz sobie ceny (również innych produktów) i porównaj ze sklepami ze zdrową żywnością ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, super że piszesz :) Dziękuję :) Już dawno miałam się z zamiarem zamawiania z apteki internetowej, ale na razie kupujemy auto, a w aptece warto robić raz na jakiś czas duże zakupy, żeby nie płacić za przesyłkę ;)


      Znalazłam jedną kaszkę Bobovity, która jest z pełnego ziarna i bez cukru. No brawo, jakiś postęp ;)

      Usuń
  2. Ja osobiście również wolę zrobić w domu sama "słoiczki" w domu. Lubię jak moje dziecko je świeżo starte warzywa niż jak je słoik kupiony, w którym tak na prawdę nie wiem, co jest na 100%.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja na początku korzystałam ze słoiczków, teraz sporadycznie - raczej wykorzystuje te zapasy, które ma (od Hipp`a, BoboVity). Oczywistym jest, że nie ma nic lepszego niż samodzielnie wykonywane posiłki z produktów wiadomego pochodzenia. Zdarza się, że czasem kupię np. marchewkę w normalnym sklepie, bo nie ma co popadać znów w skrajności (na początku mówiłam, że absolutnie nigdy dziecku nie kupię warzyw/owoców z niewiadomego pochodzenie, ale nie zawsze się nam tak uda, a na ryneczek mamy aż 10 km - choć i tak pewna jestem produktów tylko ze swojego ogródka).

    Zdecydowanie masz rację, że przyrządzanie naszym dzieciom posiłków/deserków/kompocików to niesłychana radocha! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam również na roczkowe rozdanie na moim blogu http://miszmasz00.blogspot.com/2014/07/rozdawajka.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ślicznie wyglądacie, tak dawno Was nie widziałam :) wybacz, że tyle nie wchodziłam...
    Jaruś strasznie jest do Ciebie podobny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ps. Ja popieram robienie obiadków w domu.. sama nie wiem jak to ze mną będzie, ale mam nastawienie na robienie sama bo skoro i tak będę z dzieckiem w domu to po co faszerować go niesmacznym obiadkiem ze słoika non stop ? Raz na jakiś czas tak, czemu nie.. bo wygodniej.. ale ogólnie podziwiam Matki same przygotowujące posiłki i chcę być jedną z nich ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja obiadki i deserki robiłam sama. Nie tylko przez aferę słoiczkową. Miałam taką możliwość więc z niej korzystałam. Kupowałam warzywa, owoce i mięso w sprawdzonych miejscach. Soczki najczęściej kupowałam gotowe. Rozumiem mamy, które kupują gotowe dania.

    OdpowiedzUsuń