sobota, 19 lipca 2014

SŁODYCZE - tak czy nie?

Decyzja o dawaniu dziecku słodyczy to moim zdaniem indywidualna sprawa. Ja wyrażę tylko i wyłącznie swoją opinię, a właściwie teorię... Możecie się zgodzić albo nie. Ale pamiętajcie - musicie przeczytać do końca, aby mnie źle nie zrozumieć.

To naturalne, że mały człowiek lubi słodkie, jest to najlepiej przyjmowany smak. Gorzkie lub inne smaki odbieramy gorzej, ponieważ mogą one wskazywać na to, że produkt jest nieświeży lub zepsuty. Po prostu intuicyjnie wolimy słodkie, tak już mamy i tyle. Oczywiście - są dorośli którzy twierdzą że nie lubią słodkiego. Ja do końca w to nie wierzę, ale badaczem nie jestem, z resztą można w sobie wypracować pewne upodobania - siła sugestii (lub raczej autosugestii) jest bardzo duża. Nieważne. W każdym razie dzieci przeważnie lubią słodkie, to fakt, niezaprzeczalny.
  
(zdjęcie pochodzi ze strony: klik)

Niestety słodycze to puste kalorie, które nie dostarczają żadnych wartości odżywczych, są przyczyną próchnicy, nadwagi i nie tylko.

Więc dawać słodycze, czy nie dawać?

Moim zdaniem trzeba zachować równowagę.

Bo co zrobimy jeżeli zabronimy w ogóle?
Dziecko zobaczy, że rówieśnicy jedzą słodycze, że nawet niektórzy dorośli je jedzą, w takim razie bardzo prawdopodobne, że będzie wojna. A po co sobie życie utrudniać? I najprawdopodobniej w końcu, prędzej czy później przyjdzie czas bunt. "Rodzice mi zabraniają? Ale mam swoje kieszonkowe, więc zjem wszystkie słodycze świata". I nadwaga lub (np. przy szybkiej przemianie materii) w najlepszym przypadku anemia...
Bo czy dziecko które najadło się masy słodyczy będzie chciało zjeść obiad? No raczej nie. Zostanie pozbawione witamin i innych mikroelementów. Dalej może być już tylko gorzej, bo mogą się pojawić napady wilczego głodu, oraz zaburzenia odżywiania takie jak bulimia czy anoreksja.

Więc pozwalać?
Moim zdaniem tak. Ale z umiarem.

Nie jestem za tym, aby słodycze były prezentami. Ale niestety podejrzewam, że nie wywalczę tego aby rodzina nie dawała dziecku prezentu w postaci słodyczy.
W każdym razie na pewno bym nie chciała, aby prezenty były nagrodami ("Dostałem 5 więc należą mi się wielkie lody") lub kartami przetargowymi ("Jak posprzątasz pokój to dostaniesz lizaka"). Co to, to nie! Nad tym będę pracowała i o to będę walczyła w naszej rodzinie.
Postaram się także dopilnować, aby słodycze nie były pocieszaczem. No bo niestety, czasem pełnią taką funkcję w życiu niektórych ludzi ("Mam kiepski dzień, kiepski humor, to zjem czekoladę...").

Co zamierzam?
Planuję podawać Jarusiowi słodycze codziennie, ale w małych ilościach, po obiedzie. Będzie to np. batonik. Pojawią się także zdrowe przekąski takie jak owoce, musli, przeciery, musy, koktajle i inne desery domowej roboty, oraz przy okazji przyjęć - ciasta.

Widziałam podobny system u pewnej rodziny i myślę że to działa. Z jednej strony dziecko dostaje codziennie coś słodkiego, także nie czuje się pokrzywdzone. Z drugiej zaś nie opycha się bez opamiętania, wszystko jest kontrolowane przez rodzica.
W późniejszym okresie myślę że w domu mogłaby być szafka pełna słodyczy, a Maluch nie rzucałby się na nią jak na wodę na pustyni i nie jadłby wszystkiego na raz. Bo i taki przykład mam w swoim otoczeniu. Po prostu gdy człowiek ma coś na co dzień, to nie ciągnie go aż tak do tego.

I pozostaje najtrudniejsza misja w tym wszystkim - dawanie dobrego przykładu.
Ja? Owszem, lubię słodycze. I teraz, przez pryzmat czasu widzę, że mam dużo złych nawyków. Zajadam stresy. Przyznaję. Zajadam smutek. Fakt. Zajadam nudę. Ale spokojnie, wiem, że jestem w stanie wypracować w sobie dobre nawyki... Ale nieważne, nie o mojej diecie i silnej woli miało być... W każdym razie wiem, że jestem w stanie dawać dobry przykład.
Ale co z M.?
Nie wiem czy M. jest tego świadomy, ale ma bardzo złe nawyki żywieniowe (które w pewnym momencie po części przeszły na mnie). A jak przeszły na mnie, to mogą przejść także na naszego Synka. M. w ciągu dnia je bardzo mało, wieczorem zjada obiad i szuka... I jeżeli nie zakupił np. wafelków, to szuka czegoś słodkiego tak długo aż tego czegoś, czegokolwiek nie znajdzie. I je. Je dużo. Na noc.
[Tak Kochanie, wybacz, ale tak jest.... Kanapki w ciągu dnia to za mało! Wiesz o tym... Obiadokolacja - no jeszcze ok, ale te słodycze? Martwię się o Twoje zdrowie i to jaki przykład dajesz Jarusiowi - dlatego o tym piszę..]
A gdy On je, to mi wtedy aż ślinka cieknie... To ogromna, straszliwa próba silnej woli. Także ten nawyk powinien zniknąć albo chociaż ulec zmianie. Ale wiadomo - jak mężczyzna sam czegoś nie postanowi, to żadna siła go nie zmusi... Mam jednak nadzieję, że kiedyś zrozumie, że to złe i że postanowi to zmienić, albo że Syn nie weźmie w tej kwestii przykładu z Taty...

Takie jest moje zdanie na temat podawania dzieciom słodyczy. I takie są plany... Jak będzie? Zobaczymy ;-)

6 komentarzy:

  1. Myślę podobnie... :)
    W końcu wszystko jest dla ludzi! Można podawać, ale wszystko ma swój umiar. My też nie bylibyśmy zadowoleni, gdy ktoś zabronił nam nawet kosteczki czekolady... a czy to taka zbrodnia? Myślę, że nie :) Nie odbierajmy dzieciom tej radości i nie dajmy się zwariować. Odrobina słodkiego na pewno nie zaszkodzi :)

    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Dobre wychowanie nie polega na restrykcyjnych zakazach, polega na przestrzeganiu wyznaczonych zasad, ale to wcale nie muszą być niewiadomo jakie zasady. Każdemu należy się trochę przyjemności z życia :)

      Usuń
  2. Można nie lubić słodkiego :) Do czasu ciąży na samą myśl o słodkim mnie mdliło. Tylko raz na kilka miesięcy miałam tak, że musiałam coś słodkiego zjeść ale podejrzewam, że to było podyktowane spadkiem cukru :) Teraz w moim domu nie ma słodyczy, bo próbuję wrócić do wagi sprzed ciąży :) W ciąży słodkie mi wchodziło o wiele lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No oczywiście - są różne gusta. Ale bardzo możliwe że duży wpływ na gusta kulinarne ma sposób odżywianie z dzieciństwa :) Ja całe życie lubiłam słodkie, tylko na początku ciąży zupełnie mnie nie ciągnęło a wręcz odrzucalo ;) Miło mi że do mnie zaglądasz Kochana. I ja musze do Was zajrzeć :)

      Usuń
  3. Wiesz co plany planami a życie życiem ;) Z Olgą miałam trochę trudno łatwiej, bo do 2,5 roku życia miała skazę białkową i wiele produktów było zakazanych, włącznie ze słodyczami. Dzięki temu kocha owoce i warzywa, kiedy przyszedł czas,że mogła zacząć próbować słodkości to zjadałaby czekoladę dziennie i pięć lodów etc. :P Do tej pory muszę to kontrolować, bo mimo,że jest chuda jak patyk,to nie chcę wyrobić u niej złych nawyków, jednak uwierz na każdym kroku w żłobku/przedszkolu, u babć, są słodycze i żywienie niestety nie zależy tylko od rodziców..Z Jagodą mam łatwiej, bo ona pochłania wszystko :D Wprowadziłam jej 3 posiłki bezmleczne i niczego nie dosładzam. Choć zjada biszkopty i chrupki na podwieczorek razem z kisielem..Stwierdziłam,że po kolei wprowadzę jej wszystko i będzie jadła jak my, jadam w miarę zdrowo, czasem jakieś szaleństwo, ale nie o to w życiu chodzi by sobie wszystkiego odmawiać ;) Nie martw się na zapas, bo jesteś rewelacyjną Mamą a Jaruś jak będzie chciał to tak jak napisałaś "jak mężczyzna sam czegoś nie postanowi, to żadna siła go nie zmusi" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście Kochana, masz rację. I o tym właśnie piszę. Planuję drobne słodycze i zdrowe przekąski, ale od czasu do czasu na pewno będą dni szaleństwa :) No i fakt - babcie mogą przemycać słodycze. Ale z tym to ja już sobie poradzę... ;)

      Usuń