środa, 9 lipca 2014

W końcu, w końcu się doczekałam...

Nie pisałam. Długo. Wiem, przepraszam, nie bijcie.
Kryzys. Pisarski. Jak nic. Już nadrabiam....

Co u nas? Przygotowania do Wolina (Festiwal Słowian i Wikingów) pełną parą. Obszywanie ubranek Jarusia pochłonęło mnie bez reszty. Właśnie tak spędzam każdą wolną chwilę. Festiwal jest 1-3 sierpnia, także... przyjeżdżajcie kobitki :) Może się tam zobaczymy? :)

A Jaruś...
Prawie dwa tygodnie temu skończył 7 miesięcy. A wygląda jakby miał ponad rok ;) Chłop jak dąb nam rośnie :) I dobrze!!!

Od tygodnia gaworzy. Tak na serio. Zaczął tak ni stąd ni zowąd. Dadada, tatata, bababa, bobobabo... Ale pierwsze słowo jakie udało mu się sklecić to "głowa". Oczywiście są to słowa wyrazopodobne, ale zawsze. Podejrzewam, że właśnie takie dźwięki jest mu najłatwiej wymawiać. O mamamama na razie chyba nie mam co marzyć. Chociaż kto wie... Z resztą to nie są jeszcze świadomie wypowiedziane słowa.. No ale podczas gaworzenia jest uroczy :)

A od dzisiaj... to na co bardzo mocno czekałam, no dobra, jedna z tych rzeczy na które czekam, czyli.... zjadanie nóżek!!! Jaruś szamie swoje słodkie octówki jak najlepsze przysmaki. Oczywiście matka walnęła beksę, bo jakżeby inaczej. Słodki widok! Achhhhh!!!

Chyba powoli zapowiada się też druga rzecz na którą czekałam, ale o tym napiszę innym razem. Nie chcę chwalić dnia przed zachodem słońca.

Poza tym... walczymy z katarem. Ja już się jakoś wykaraskałam, bolało mnie gardło i miałam lekki katar, nic wielkiego, później Jaruś załapał i jest zaglucony. Mamy kropelki do nosa, sól morską, odciągacz oraz maść majerankową. Czy o czymś zapomniałam? Coś jeszcze polecacie na katar? Acha, podaję też witaminę C... i oczywiście dużo przytulam, ale to norma ;-)

Zdjęciowe zaległości (tylko kilka, z telefonu w następnej notce):
 (to wcale nie tak, że kibicowaliśmy Brazylii ;P zdjęcie zrobione jeszcze przed piłkarskim szaleństwem)
 (zaczęłam sama gotować, Synkowi baardzo smakują mamine obiadki i podwieczorki)
 (Śmieszek jak zawsze :))

PS. Katar pewnie wziął się stąd, że Jarecki zapewne ma obniżoną odporność, bo ząbkuje. Idą mu aż cztery zęby na raz! Dwie górne jedynki i dwie dwójki. Dwójki już się przebiły, jedynki są w trakcie. Gorączki brak, jak zwykle, no i dobrze.
PS1. Ktoś z Was za nami w ogóle tęsknił? :->

4 komentarze:

  1. Słodziak prawdziwy!
    Szybciutko te ząbki mu wychodzą - my mamy 10 miesiecy i dwa zębiska, ale teraz też ida cztery:)
    my też chorujemy :( zdrowka życzę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No szybciutko, szybciutko. Podobno to w jakimś sensie dziedziczne. I u Nas się sprawdza, bo zarówno M. jak i ja dosyć wcześnie ząbkowaliśmy. O, czyli mimo lekkiej różnicy wieku stan zębów ten sam hehe.
      Ehhh... Przykro mi że i Was nie ominęła choroba. Ja już zdrowa, a Jaruś nadal zaglucony. Odciąganie przed każdym posiłkiem, oraz przed spaniem, maść majerankowa oraz krople do nosa 3 razy dziennie....

      Usuń
  2. zapraszamy do nas na konkurs, do wygrania super pamiątka dla dziecka http://zosinkowo.blogspot.com/2014/07/konkurs.html

    OdpowiedzUsuń
  3. musimy się kiedyś wybrać na ten festiwal - mam nadzieję, że wrzucisz jakieś fotki z tegorocznego:-)

    a chłop jak cały lasek dębowy po prostu! kurczę, ale nam rosną te dzieci! przecież dopiero co były takie malutkie.. u nas zjadanie nóżek było już kilka tygodni temu, za to gaworzenia nie możemy się doczekać:-)

    pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń