wtorek, 28 lipca 2015

"Uwaga matka w aucie"

Jestem matką. I kobietą. I człowiekiem. Żoną, córką i synową też jestem.
Jestem też kierowcą...
Ciąża i macierzyństwo mnie zmieniło jako kobietę, jako człowieka, ale także jako kierowcę.



Pilnuje, żeby fotelik był odpowiednio przypięty, pilnuję by był po odpowiedniej stronie, aby Syn miał zapięte pasy...
Specem od fotelików nie jestem, ale trochę poczytałam, a przy wyborze fotelika moim kryterium wyboru nie była niska cena.
Mam naklejki na aucie "dziecko w drodze" oraz z boku napis "Jarek w aucie", mam "przyciemniacze szyb", mam lusterko, dzięki któremu widzę Synka bez obracania głowy do tyłu. Auto w dobrym stanie. Przegląd, zmienione oleje i generalnie auto "jak trzeba"...
Ale to wszystko jeszcze nie sprawia, że moje dziecko jest bezpieczne. Nie daje mi 100% ochrony przeciwwypadkowej. Nie daje zapewnienia, że ja i dziecko jesteśmy bezpieczni.
DLATEGO...


Jeżdżę ostrożnie. Woooolno. I z reguły przepisowo.

Mam zamulony, duży, rodzinny samochód, więc nawet nie mogę jechać szybko. I dobrze. To było zamierzone.

Nawet gdy jadę sama jadę ostrożnie. Bo jestem mamą. Nie chcę osierocić dziecka. Z resztą... szanuję swoje życie i zdrowie, na tamten świat się jeszcze nie wybieram.

Także...

 Drogi Kierowco,
 jeżeli jedziesz za mną i zamierzasz trąbić, komentować pod nosem albo krzywo patrzeć, gdy w Twoim mniemaniu jadę zbyt wolno, zbyt wolno wbijam się na skrzyżowanie, lub jadę zbyt przepisowo....
WIEDZ  że mam do tego prawo. 
Mam prawo dbać o bezpieczeństwo swoje i swojego dziecka.
Chcę i mogę jeździć przepisowo.
Miewam też gorszy dzień, deficyt snu, chorobę lub cokolwiek (ale funkcjonować niestety muszę), więc wolę wjechać dwie minuty później na skrzyżowanie, niż ryzykować, wjeżdżać i liczyć na swoją (obniżoną w danym dniu) percepcję.
Więc Drogi Kierowco swoje trąbienie, zgryźliwości, komentarze, a może nawet epitety włóż sobie proszę  głęboko w ... dobrze wiesz gdzie ;-)


Drogie Mamy... 
do Was też mam pewien apel.
Pamiętajcie, że Matki są chyba jednymi z najniebezpieczniejszych kierowców. Oglądanie się do tyłu, szukanie zabawki w czasie jazdy, robienie z siebie cyrkowca zostawcie zawodowcom z cyrku lub kaskaderom. Lepiej jest się zatrzymać, niż ryzykować wypadek. A jeżeli dłuższą chwilę nie ma gdzie się zatrzymać, to polecam... śpiewanie. Lub ewentualnie cierpliwość. Albo korki do uszu. Na prawdę nie ma nic ważniejszego niż BEZPIECZEŃSTWO. A dziecku nic się nie stanie, jeżeli chwilę popłacze. 
Co innego z zachłyśnięciem lub zadławieniem (jedzenie w czasie jazdy to też kiepski pomysł, chociaż wiem jak bardzo kuszący...). Wtedy bez wyrzutów sumienia - światła awaryjne, postój i biegiem do dziecka. I niech sobie trąbią. I niech mówią co chcą.
 Jeśli mają dzieci i tak się zachowują, to zapewne nie widzą co się dzieje - jaka jest przyczyna postoju/korku lub mają już dorosłe dzieci, zapomnieli i kij im w oko. 
Jeśli dzieci nie mają, to zrozumieją gdy sami będą je mieli.
 A jeżeli nie będą mieli... no to cóż... niech sobie trąbią, tak czy inaczej miejcie to w nosie ;-)

1 komentarz:

  1. Mam podobne zdanie co Ty. Jadac z dzieckiem jade mega ostroznie. Nie wybazylabym sobie by z mojej winy doszlo do wypadku...

    OdpowiedzUsuń