poniedziałek, 24 lutego 2014

Dieta dla karmiących

Od razu piszę, że nie jestem ekspertem w dziedzinie diety kobiet karmiących. Opowiem jedynie jak to wygląda w moim przypadku.

Na początku - jeszcze w szpitalu byłam kompletnie rozkojarzona, wyczerpana, także nie zwracałam uwagi na to co jadłam. Wciskałam w siebie to co było na talerzu (żeby nie stracić pokarmu), bez zbędnych ceregieli. A jedzenie szpitalne... wiadomo. Podział był tylko na jedzenia dla "cukiereczków" czyli cukrzycowych  mam i dla całej reszty. Nikt nie myślał o diecie eliminacyjnej dla mam karmiących. Także raz się zapomniałam (w głowie miałam nadal dietę dla ciężarnych cukrzyczek) i zjadłam sałatkę warzywną = pierwszą kolkę przeszliśmy w szpitalu... i to taką że płakałam razem z Jarusiem. Wiedziałam już że mam kolkowego chłopca.

Przeszłam na ścisłą dietę która polegała na:
- jedzeniu potraw lekkostrawnych czyli gotowanych, na parze, duszonych itd,
- wykluczeniu z diety wszystkich potraw uchodzących za ciężkostrawne lub wzdymające (czyli smażone dania, kapusta, fasola, groch, majonez itd)
- nie jedzeniu potraw uważanych za silne alergeny czyli jaja, czekolada, cytrusy, truskawki, orzechy...
- wykluczeniu z diety potraw kwaśnych takich jak barszcz na zakwasie i inne kwaśne zupy, wszystko co zawiera ocet itd.
CZYLI (przez pierwsze dwa miesiące) moja dieta składała się głównie z:
- chudych mięs i wędlin
- białego pieczywa (razowe i inne mogą wzdymać...niestety)
- niewielkich ilości masła/margaryny/olejów
- gotowanych, niedoprawionych niczym buraczków
- gotowanej leciutko posolonej marchewki
- na deser: biszkoptów/herbatników/sucharków/sernika
- nabiał*
i... to w sumie wszystko.

Także w tamtym roku była pierwsza gwiazdka podczas której byłam głodna... Na rybę nawet nie miałam ochoty, także jedyne co, to zjadłam trochę sernika....

Jednak wydawało mi się że nawet gdy trzymam się diety Jarusiowi nadal dokuczał brzuszek. Wiele razy wątpiłam w słuszność tej diety (nadal wątpię), wiele razy miałam tej diety po dziurki w nosie, bo ile można jeść ciągle marchewkę lub buraki (a do głowy wpadała myśl "to już w ogóle wolę nie jeść", ale szybko rozwiewałam te myśli, bo w końcu trzeba jeść aby mieć mleko), ALE wiadomo - jeżeli jest choć mała szansa na ulżeniu dziecku, to czego się nie robi...

Po ok dwóch miesiącach zaczęłam wprowadzać niektóre potrawy np. surowe warzywa, niektóre owoce np. jabłka, trochę tych alergizujących rzeczy i odrobinę mogących wzdymać np. brokuły - bacznie obserwując reakcje Małego.

Od początku czwartego miesiąca podobno można jeść normalnie....
Mam nadzieję że po przekroczeniu 3 miesięcy kolki miną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie tam ze względu na dietę, bo to mało istotne - ze względu na Lelka...
Choć i tak Jaruś jest dzielny, bo nie płacze gdy ma wzdęty jak balon brzuszek, tylko marudzi, nie może zasnąć i ulewa, ulewa i jeszcze raz ulewa (czasem wręcz chlusta).

 * Nabiał może być przyczyną reacji alergicznej u dziecka czyli skazy białkowej. W przypadku podejrzewania alergii należy odstawić mleko i jego przetwory na tydzień (obserwować dziecko), po czym po tygodniu wypić 0,5 l (zalecana dzienna porcja) mleka na raz, obserwować dziecko, po czym wyciągną odpowiednie wnioski... W razie potwierdzenia alergii - zgłosić się do lekarza!!!

To tyle jeśli chodzi o dietę dla karmiących... Mam nadzieję że komuś pomogłam....

13 komentarzy:

  1. w tym temacie polecam blog z przepisami dla matek karmiących: http://schudnacpociazy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Z zaciekawieniem przeczytałam ten post, na zapas..na zaś :)
    Ciężkie to wszystko, niestety faktycznie o wielu produktach trzeba pamiętać, najlepiej chyba to zapisywać..
    Ale na to będę mieć jeszcze czas ;)

    Całuję dzielną Mamusię i słodkiego Jarusia :*

    http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, masz rację - najlepiej zrobić notatki :) Buziaki!!!!

      Usuń
  3. podziwiam Cie! wiekszosc mam dawno by przeszla na mm typu komfort,niz na taka diete eliminacyjna. jestes wspaniala mama! ja na szczescie moglam jesc wszystko,zdrowo oczywiscie,tylko przez pierwsze trzy do czterech mcy uwazalam na nabial,bbomlidy dostawal od razu czerwone policzki. teraz moge jesc nabial ile chce,no ale synek ma juz prawie 17 mcy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz że ani razu nawet przez myśl mi nie przeszło to aby dawać małemu mm? Były myśli że mm jest łatwiejsze, wygodniejsze, ale nie myślałam o tym aby zrezygnować z mleka z piersi.

      Usuń
  4. no nie wiem ja jesm sporo rzeczy ale w malych ilosciach ni objadam sie i poki co mojej miesiecznej coreczce nic nie dolega to chyba zalezy od dziecka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to indywidualna sprawa. Zależy pewnie od dojrzałości układu pokarmowego albo coś takiego ...

      Usuń
  5. Kochana to fajnie, że dalej piszesz o ważnych rzeczach. Na pewno się przydadzą w jakiś sposób. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy karmiłam piersią nie byłam na aż tak restrykcyjnej diecie jeśli chodzi o ilość składników. Za to podobnie jak Ty, nie jadłam niczego smażonego i ciężkostrawnego. Już w ciąży odrzuciłam większość potraw smażonych i przeszłam na gotowanie na parze. Pamiętam jak moje dziecko dostało uczulenia po jajkach - zamieniłam je na te klasy "0" i problemy zniknęły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, ciekawa sprawa z tymi jajkami. Ja prawie zapomniałam o istnieniu jajek, tak jakoś... A napisz proszę jak wyglądała alergia na jaja? Czym się objawiała?

      Usuń
  7. Cenne wskazówki dla mam karmiących. Ja też miałam dietę bo mój mały jest alergikiem, ale mi wolno było jeść jajka. Zrezygnowałam tylko z mleka i masło - bez żalu bo i tak nie przepadam :)
    U mnie dzisiaj na blogu tekst o Matkach Polkach - Zapraszam http://maniamamowania.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei mam wielka ochotę na mleko. W ciąży też tak miałam. Także to by było nie logiczne jakby się okazało że mały na skazę białkową.

      Usuń