piątek, 7 lutego 2014

Niech się wypłacze?

Ostatnio była u mnie fryzjerka. Zamieszanie z fryzjerką jak nie wiem. Najpierw umówiłam się na poniedziałek, później musiałam przełożyć, bo szliśmy do szpitala. Następnie znowu się chciałam umówić,
bo jednak do szpitala nie poszliśmy - odesłali nas do domu, ufff... [Ponieważ w szpitalu badanie moczu wyszło dobre. WTF? Poprzednie laboratorium nawaliło czy o co chodzi? Dzisiaj kolejny raz pobierałam mocz, nie obyło się bez ofiar - zostałam obsiurana... i to nie raz...]
W końcu umówiłam się z fryzjerką na środę. Teściowa miała się zająć Małym, ale coś tam jej wypadło.
Musiałam sobie jakoś poradzić (i pewnie że sobie poradziłam)! Była to fryzjerka mojej teściowej.
Po roku przerwy od fryzjerów zaufałam jej bo teściowej włosów nie... schrzaniała.
Umawiając się do niej przez telefon na poczekaniu usłyszałam melodyjkę która sprawiła że prawie się rozłączyłam "No nie dogadamy się..." - pomyślałam, no ale dzwoniłam dalej, bo staram się nie oceniać ludzi z góry (choć miałam jakieś tam przeczucie że miło z nią czasu nie spędzę, ale ważne żeby zrobiła swoje i tyle) i w końcu się umówiłam.

No i już mi robi włosy, Mały siedzi w huśtawce i się chichra, a my rozmawiamy.
Ze strony fryzjerki nie było zachwytu dzieckiem - ok, nie każdy musi nad Jarusiem piać.
Rozmowa zeszła na dzieci. A że widać że to nasze oczko w głowie, a że pewnie będzie rozpieszczany i blebleble...
Leluś po dłuższej chwili siedzenia w huśtawce (w brudnej pieluszce jak się okazało) zaczął popłakiwać.
A od fryzjerki usłyszałam słowa "Niech się wypłacze, będzie miał zdrowsze płuca". Dodała jeszcze: "Jak moi chłopcy byli mali to dawałam im się wypłakać. Oczywiście gdy nadchodził czas karmienia to karmiłam, ale tak to pozwalałam im płakać". No i tu przekonałam się że moje przeczucie było słuszne - że się NIE DOGADAMY. Nie jestem za tym aby zostawiać dziecko samemu sobie żeby się "wypłakało". O nie nie nie... Dałam to jasno do zrozumienia, także rozmowa się urwała.
Dodatkowo włosy nie były zrobione tak jak chciałam, tematy do rozmów niby były, ale coś się nie kleiło... No i Pani odbyła pół godzinną rozmowę przez telefon z przyjaciółeczką podczas gdy ja czekałam aż ona skończy i to mi było głupio (a nie jej) że będąc u klientki gada przez telefon o pierdołach.
NO LUDZIE!!!! Sama pracuje w usługach. Tak się nie robi!!! A że tanio też nie było...
Nieważne. Nigdy więcej!!! I tyle. Wracam do sprawdzonej fryzjerki po znajomości i już.

Muszę dodać, że Jaruś był baaardzo grzeczny. Podczas wizyty fryzjerki Leluś siedział sobie w huśtawce albo w bujaczku, spał pół godzinki na podusi (a nie u mamy w ramionach, szok :D), śmiał się gdy miałam suszone włosy oraz gdy fryzjerka zmywała mi farbę. Kochany mój <3

BTW. Marzą mi się czarne (tak, czarne - lubię czarny) bodziaki z napisem "Moja mama nie potrzebuje dobrych rad". Przydałyby się. Najlepiej kilkanaście. W różnych rozmiarach...

PRZYPOMINAM O ROZDANIU!!!! KLIK

13 komentarzy:

  1. pomysł z bodziakami mnie urzekł - bardzo dobry!:-) nie cierpię takich bab. i żal mi dzieci takiej baby. naprawdę mi żal..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też takich bab nie lubię... Nie chce jej więcej widzieć! Co do bodziakow - są takie na stronie family in black czy jakoś tak. Muszę się zaopatrzyć :))))

      Usuń
  2. Faktycznie Twoje przeczucia były słuszne, chyba czasem warto zaufać intuicji, choć i czasem może nas zawieść. Dobrze, że dałaś jej szanse nawet po to by przekonać się, że nie warto następnym razem ;)
    Nie ma to jak sprawdzony fryzjer..
    Ja również pracuję w usługach/handlu i rozmowa przez telefon podczas obsługi jest wielkim nietaktem, nic tak jak milczenie (nie odpowiadanie) i rozmowa przez telefon mnie nie irytuje, mam ochotę rzucić im towarem w twarz ;)

    Brawo dla Jarusia, że był taki grzeczny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo i jak zwykle masz racje - dobrze że dałam jej szanse, inaczej zastanowiłabym się czy nie zrobiłaby mi lepiej włosów, czy u niej nie byłoby taniej itd a tak wiem już na czym stoję. Człowiek uczy się na błędach. Zostanę przy dawnej fryzjerce. No i takie małe przemyślenie - czasem chcąc zaoszczędzić podejmujemy źle decyzje przez które wcale nie płacimy mniej lub płacimy mniej ale efekt jest do kitu i żałujemy...

      Usuń
  3. Następnym razem będzie inna fryzjerka.Trochę dziwna.. W ogóle trzeba nie mieć serca, żeby dać się dziecku wypłakać.. ja bym tak nie umiała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się strasznie męczę jak Mały musi leżeć na brzuchu i płacze. Nigdy nie leży tyle ile pewnie powinien... Nie daje rady. A najgorsza sytuacja z możliwych to taka gdy no trzeba do toalety, Maluch zaczyna płakać w niebo głosy, a ja nie mogę do niego iść, bo... no nie mogę opuścić tronu.

      Usuń
  4. Nie jestem zwolennikiem metody "Niech się wypłacze", to może przynieść odwrotny skutek. Dziecko czuje się samotne i w końcu przestaje płakać, bo wie, że to nic nie da, że nikt do niego nie przyjdzie. Jest to smutne. Zresztą nie miałabym sumienia zostawić na dłuższy czas płaczącego dziecka... Choć zbytnie rozpieszczanie, bieganie na każdy kwik, też nie jest dobrze. Trzeba zachować zachować pewien umiar.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DOKŁADNIE! Znaczy... Nie ma sensu bieganie do dziecka przy każdym najmniejszym dźwięku bo czasem dziecko tylko na chwile się przebudza, po czym ponownie zasypia a my biegnąc i biorąc je na ręce mu to uniemożliwiamy. Ale jak prawie ze wszystkim - żeby uwierzyć sami musimy się o tym przekonać :) A wracając do tematu - dziecko które zostaje olewane (myślę ze dostarczenie dosadnie) czuję się odrzucone, w przyszłości może mieć niska samoocenę itd.

      Usuń
  5. Też chcę takie bodziaki!!! :) Gdybym zostawiała swoje dziecko do wypłakania to bym w wariatkowie wylądowała :)

    OdpowiedzUsuń
  6. oj zrezygnowalabym z takiej fryzjerki... moim zdaniem trzeba reagowac na placz dziecka, to jego jedyny sposob na komunikacje, szczegolnie w przypadku maluszka-takiego jak Twój. Co za baba!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrezygnowałam! Pierwszy i ostatni raz!!! A teściowa przy niej zostanie i chyba wiem dlaczego... Imponuje jej srokowaty styl fryzjerki. Z tym że jest cienka granica pomiędzy byciem zadbanym, a kiczowatym..

      Usuń
  7. Co za rada... Najlepsze, że Ci co dają takie rady najczęściej sami i tak robią inaczej:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojeny, co za straszna kobieta z tej fryzjerki. Tak męczyła swoje dzieci i jeszcze się tym chwali. Dobrze, że Jarek ma mądrą mamę, której takie rady nie zmącą w głowie. Na swoim blogu jakiś czas temu pisałam o pozostawianiu dziecka płaczącego, myślę, że to okrucieństwo.

    OdpowiedzUsuń