wtorek, 17 września 2013

Halo, zrób coś dla siebie!!! Czyli akcja "Zadbana mama" :)

Wiele razy słyszałam od znajomych i rodziny takie słowa jak "Dobrze się teraz wyśpij, no i naciesz się chwilą dla siebie, póki możesz, po porodzie nie będzie na to czasu". Może jest w tym trochę prawdy? Może to jest najlepsza rada jaką jak dotąd usłyszałam?

No i tak się zastanawiam...

Wszystkie te ciążowe hormony często działają na nas pobudzająco: chcemy urządzić kącik dla potomka, wysprzątać mieszkanie przed przyjściem na świat Maleństwa, poprzeglądać, poprać, poprasować i poukładać wszystkie ubranka, skompletować wyprawkę dla Malucha, skręcić łóżeczko... U mnie na przykład tak właśnie jest. Mąż często prosi żebym położyła się już spać, a ja nadal, mimo późnej godziny chcę przekładać pieluszki, układać ubranka, sprawdzać co już mam dla mojego synka.
Dodatkowo oczywiście zajmuję się domem, bo bałagan okropnie mnie męczy psychicznie.
Dlatego od rana piorę, prasuję, sprzątam, gotuję...  STOP! Może w końcu czas zrobić coś dla SIEBIE?

Od kiedy jestem w ciąży moja osobowość bardzo się zmieniła. Przyznaję że wcześniej, pewnie jak prawie każda kobieta byłam po części materialistką. Kochałam wszystko co piękne, świecące, błyszczące - jak sroka. "Nowa, ładna torebka? Muszę ją mieć!",  "Kolejna para butów? Tak, przyda się!". Byłam też pyskata, wygadana, uparta jak osioł...  
Ciąża zmieniła mnie o 180 stopni! Teraz żałuję kasy na torebkę, sukienkę albo buty, bo każdą złotówkę przeliczam na ubranka, akcesoria i inne rzeczy dla Małego. Oszczędność tak, też, swoją drogą. Ale chodzi mi tu bardziej o to, że "ładne rzeczy" przestały mi się aż tak bardzo podobać. Zmieniło się też całe dotychczasowe myślenie. Kiedyś nie zastanawiałabym się nad kupnem kolejnej szminki, po prostu bym ją kupiła. Teraz myślę bardziej trzeźwo - "Kobieto, toć masz już tyle szminek, że nie mieszczą Ci się w kufrze, po co Ci następna w bardzo podobnym kolorze?". Ale to nie wszystko. Zmieniła się też moja osobowość. Stałam się bardziej uległa, spokojna i mniej pyskata. Nadal bywam uparta, nadal staram się twardo stąpać po Ziemi, nadal nie dam sobie w kaszę dmuchać, ale COŚ się zmieniło. Nie jestem już taka sama jak przedtem...
Część tych zmian to pewnie wynik działania hormonów, niestety nie znam się na tym na tyle, aby to wszystko naukowo wytłumaczyć. Ale czuję, że jednak większa ich część to zmiany stałe, całe szczęście głównie zmiany na dobre. Jednak teraz, gdy tak się głębiej zastanawiam widzę że to chyba zbyt wielka i mało zdrowa zmiana. Otóż teraz stawiam siebie i swoje potrzeby na ostatnim miejscu!
Może śmieszny, ale dosyć obrazowy przykład, to moja wieczorna rutyna, która wygląda tak: Najpierw robię kolację i kanapki do pracy dla męża, później karmię kota, a na samym końcu zajmuję się kolacją dla siebie.
A przecież troszeczkę egoizmu to rzecz zupełnie normalna, a nawet wręcz zdrowa!

(niestety nie mam pojęcia skąd wzięłam to zdjęcie, bo mieszka sobie ono na moim dysku - dlatego niestety nie podaję źródła)


Co zamierzam z tym zrobić?

Po 1. Przynajmniej raz w tygodniu zrobić sobie taki "dzień dla siebie": kąpiel przy świecach, masaż, balsamowanie, pielęgnacja całego ciała, manicure, pedicure i malowanie paznokci (oczywiście najmniej toksycznymi lakierami), regulacja brwi, czyli takie małe, domowe SPA, oraz doprowadzenie siebie do porządku czyli dbanie o komfort psychiczny i dobre samopoczucie przez dbanie o urodę

Po 2. Pozwalać sobie na małe przyjemności - kostka czekolady, ciasteczko, oczywiście wszystko w granicach rozsądku (moim rozsądkiem jest m.in cukrzyca ciążowa)

Po 3. Wyznawać nową teorię: więcej snu, mniej sprzątania - oczywiście, że samo się nie posprząta, ale jeden dzień sprzątanie może zaczekać :) Z resztą należy pamiętać, że to dom jest dla nas, a nie my dla domu

Po 4. Robić obiad na dwa dni, żeby co drugi dzień nie było stania przy garach - nie będzie łatwo, ale postaram się robić ilości hurtowe ;)

Po 5. Od czasu do czasu pozwalać sobie na jakiś, chociażby drobny zakup dla siebie - bo chyba już zapomniałam jakie to przyjemne... Nie chodzi mi tu oczywiście o buty za 600 zł, "a co dalej to zobaczymy", tylko na prawdę drobny zakup, lub odkładanie przez jakiś czas na coś większego (to pozwoli przemyśleć czy tak na prawdę potrzebuję tej rzeczy). Także: kupujesz coś dla siebie, ale nie trwonisz bezmyślnie pieniędzy. Mąż na pewno będzie zadowolony z takiego rozwiązania :)

Po 6. Zamierzam dbać nie tylko o swoje ciało, ale też o duszę: dobra muzyka i dobra książka dadzą psychiczne odprężenie
Po 7. Zamierzam pielęgnować swój dobry nastrój, walczyć z humorkami, narzekaniem i ogólnie pojętym złym dniem stosując się właśnie do powyższych punktów :)

Was też serdecznie zapraszam do sporządzenia takiej listy. Pomyślcie co możecie zrobić dla siebie.
 Napiszcie koniecznie co znajdzie się na Waszej liście rzeczy do zrobienia dla siebie :)

No ale dobra, to tak na teraz, a co będzie po porodzie?
Zapewne żadna kobieta nie planuje transformacji w zapuszczoną, zaniedbaną, wymęczoną matkę polkę.
Ja osobiście okrutnie się boję przemiany w kurę domową chodzącą cały dzień w dresie albo w piżamie, wychodzącą tylko wtedy gdy na prawdę trzeba i to bez makijażu, z chaosem na głowie i odrostem po pachy...  
Dlatego postanawiam sobie, że po porodzie także postaram się znaleźć choć odrobinę czasu dla siebie. 
Jak to będzie tak na prawdę? Zobaczymy... 

 


4 komentarze:

  1. Super pomysł z tym domowym spa. Może też coś takiego zorganizuje dla siebie? Szczególnie teraz gdy zaczęły pojawiać się humorki...

    Na pewno dam znać u siebie czy coś takiego będzie, a listę na 100% napiszę :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie czekam na wpis u Ciebie na ten temat :)

      Usuń
  2. ja chyba sobie przepiszę listę od Ciebie i zacznę się dostosowywać od jutra :) Tobie póki co udaje się realizować postanowienia? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, bardzo mi się Twoja postawa podoba :) Udaje mi się, udaje :) Co prawda z tym snem różnie bywa, ale dzisiaj np. spałam (niestety z przerwami na siku, jedzenie i mierzenie cukru) do godz.... uwaga... 11 !!!! :) A to wielki sukces!!! Z obiadami różnie bywa bo mąż - głodomor, ale dziś mi się udało nagotować na dwa dni. Drobne przyjemności odbiję sobie w środę - idę do kawiarni i do galerii handlowej z przyjaciółką :D Także właściwie to udaje mi się realizować postanowienia. A co do wyglądu - podobno promienieje i pięknieje od tej ciąży, także niewiele muszę robić hehe ;) Nie no, po prostu staram się lepiej ubierać - dobrze dobrana kolorystyka potrafi zdziałać cuda, do tego makijaż, jakieś ładne kolczyki i gotowe :) Od razu lepiej się czuję, czuję się pięknie, a to z kolei ma wpływ na aurę i pewnie stąd te komplementy które ostatnio słyszę ;)

      Usuń