sobota, 2 listopada 2013

Sen o porodzie

Nie mogę Wam o tym nie napisać... No nie mogę!
Od kilku dni, może od tygodnia nie miałam żadnego snu.
A to u mnie coś na prawdę dziwnego, bo praktycznie zawsze mi się coś śni.
Dzisiaj miałam sen... właściwie to był zlepek paru różnych snów w jednym.
Widocznie umysł musiał nadrobić zaległości z kilku dni i stworzył
kilka snów w jedną noc.

Pierwsze co pamiętałam po przebudzeniu się, to poród.
Byłam na korytarzu szpitala. Siedziałam na piłce.
Po prawej stronie były drzwi. Korytarz był szary.
Rodziłam. Rodziłam w ekspresowym tempie.
Chwila moment i już wychodziła główka i reszta ciałka.
Łapałam małe ciałko własnymi rękami,
żeby przypadkiem nie upadło na podłogę.
Krzyczałam w stronę drzwi, aby ktoś mi pomógł,
aby ktoś wyszedł - pielęgniarka, lekarz, ktokolwiek.
Sama sobie odbierałam poród.
Personel szpitala przyszedł gdy miałam już synka na rękach.
Koniec części I.

We śnie widziałam też Synka.
O matko i córko JAKI BYŁ PIĘKNY!
Piękny, idealny w każdym swym małym szczególe.
A oczy... oczy miał niezwykłe!
Takie ani niebieskie, ani brązowe.
Takie jakby szarawo-niebieskie z nutą brązu.
WSPANIAŁE!!!
Koniec części II.

Później przypomniała mi się wędrówka wzdłuż rzeki.
Byłam w ciąży, szłam z wielgachnym brzuchem.
Pamiętam że podczas wędrówki zrobiło mi się niedobrze.
Była ze mną A. - moja najdroższa kuzynka.
Mdlałam, a ona mnie łapała, abym nie wpadła do rwącej rzeki.
Uratowała mnie. Dalszego ciągu snu nie pamiętam zbyt dobrze.
Koniec części III.

Dopiero po godzinie przypomniałam sobie kolejny kawałek snu.
Leżałam na sali. Sali operacyjnej.
Dostałam znieczulenie, a lekarz zabierał się do cięcia.
Ciął i pytał czy coś czuję. Czułam.
Zwiększono dawkę znieczulenia.
Podczas cięcia lekarskiego byłam całkowicie świadoma.
Widziałam jak z mojego brzucha jest wyjmowane dzieciątko.
Śliczna, różowiutka kupinka. Dziecko troszkę zapłakało.
A ja mówiłam do niego "Płacz, płacz!".
Po prostu chciałam żeby był zdrowy, żeby pokazał że jest zdrowy.
Więcej nie pamiętam.
Koniec części IV.

Największe wrażenie wywarł na mnie sen w którym sama odbierałam poród.
Nie mogę też zapomnieć wizji Synka. Jego ciałka, jego uśmiechu i  tych WSPANIAŁYCH oczu.
Achhhh!
Ja mam oczy brązowe, M. niebieskie. Często zastanawiamy się jakie będzie miał Mały.
I stąd też pewnie taka wizja we śnie... No ale nieważne jakie oczka będą, będziemy kochali tak samo!
Hmmm...
Niebieskie oczka mimo że tak różne od moich pokocham bez problemu. Kocham jedne duże, niebieskie oczy to i z łatwością pokocham te w mniejszym wydaniu. Z resztą sama bardzo długo marzyłam o niebieskich, dopóki nie pokochałam swoich własnych, osobistych, prywatnych brązowych.
Ale z drugiej strony... Brązowe oczka i jaśniutkie włoski? Też cudeńko!!!
O rany rany rany rany nie mogę się doczekać Naszego Synka!!!


Wracając do jeżowego tematu z poprzedniej notki... Muszę Wam dodać pewne zdjęcie. No muszę, bo inaczej chyba się uduszę ;)
Nie dość że kocham jeżyki, to jeszcze uwielbiam tatuaże.
Dlatego ta grafika znajduje się na pulpicie mojego laptopa (nie jako tapeta, bo na tapecie jest Mały Czkawkowiec, ale na pulpicie jako ikonka).
Jak jest mi smutno, to do oglądam tą grafikę i od razu mi troszkę lepiej.
Jak ten jeżyk się słodko gibie!!! :)

A co do tatuaży...
Mam kilka. Zaczęłam swoją tatuażową kolekcję w dniu 18stych urodzin, od tamtego czasu moja tatuażowa rodzinka systematycznie się powiększa. Mamy sprawdzonego, zaprzyjaźnionego tatuatora, któremu ufam bezgranicznie. Żadnego ze swoich tatuaży nie żałuje. Uwielbiam je, ubóstwiam, jest to coś dla mnie, a nie dla innych, dlatego krytyką się nie przejmuje. Choć tak na prawdę częściej słyszę słowa uwielbienia i zachwytu niż krytyki. No ale wiadomo - rodzina zachwycona nie jest. Nieważne jakie cudo, jakie dzieło by to nie było - rodzinie i tak się nie spodoba i tyle. No ale nic - to już ich problem. Już się jakoś przyzwyczaili do mojej odmienności...
No i wszystko byłoby ładnie, pięknie...
ALE... Mam m.in dwie gwiazdki tak jakby powyżej wzgórka łonowego, po bokach.
Kiedyś martwiłam się o to, czy aby na pewno są zrobione na tyle nisko, aby się nie rozciągnąć podczas ciąży. Śmiałam się, że jak coś, to zrobię z nich spadające gwiazdy z łuną. Albo dorobię cały gwiazdozbiór, żeby ukryć jakieś ewentualne zniekształcenia.
No ale wygląda na to, że rozciągnąć się nie rozciągną.
Z tym że... nie pomyślałam o cesarskim cięciu!!!!  No gdzie ja miałam głowę?!?!
Czy w razie konieczności cięcia nie natną mi gwiazdek? A jak będzie jednak długa, to czy w razie czego zszyją je odpowiednio? M. się już śmieje, że przed cesarką będę musiała powiedzieć "Proszę nie zniszczyć moich gwiazdek!".
I tu prośba do Was!!! Napiszcie mi proszę w którym miejscu jest umiejscowiona blizna po cesarce i jaką ma najczęściej długość!!!!

8 komentarzy:

  1. Co do snów, to czasami jak mocno o czym myślimy lub się czymś martwimy, jednym słowem jak coś zaprząta nam głowę śni nam się jako zlepek różnych myśli. Ja kiedy chodziłam intensywnie do lekarzy, marzyłam o dziecku bardziej niż zwykle to śniło mi się, że je mam ;) jak widać wszystko się przyciąga.
    Co do tatuaży to nie mam ani jednego, ale sama marzę o jakimś. Postanowiłam, że po urodzeniu pierwszego dziecka może się zdecyduję, choć mój Mąż jest przeciwny, a ja boję się bólu i jakiejś choroby...ale jak przeżyję poród to wytrwam z tatuażem, chyba :)

    Moja bratowa i koleżanka mają małą bliznę pod brzuchem, którą najczęściej zakrywają majtki, więc jak bikini nie jest zbyt skąpe to nie widać ;) dokładnej długości nie umiem podać :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, sny na pewno były wizualizacją moich myśli, przynajmniej po części. Dlatego wiedziałam że nie ma co sprawdzać w senniku ;) hehe!
      Jeżeli znajdziesz odpowiednią osobę do zrobienia tatuażu, to nic złego się nie stanie. Pamiętaj że lepiej odkładać sobie pieniążki dłuższy czas i zrobić porządny tatuaż, w odpowiednich warunkach, niż przyoszczędzić i... no właśnie, łatwo się domyślić co dalej...
      Ból ciężko mi opisać, bo zapewne każdy ma inny próg bólu i inne odczucia. Wiem na pewno, że mniej boli, gdy robimy tatuaż który na prawdę chcemy, który nam się bardzo podoba - wszystko zależy od motywacji :)
      Ja się pocieszam w drugą stronę - skoro wytrzymałam ból związany z tatuażami to może podczas porodu też nie będzie tak źle? ;)

      Hmmm... no to nadal będę się zastanawiać czy ta przestrzeń między gwiazdkami wystarczy...

      Usuń
  2. Ja mam jeden tatuaż, ale spartolony do granic mozliwości -.-' Moja rana jest 11cm poniżej pępka i ma 14cm :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze można zrobić cover czyli zakryć stary tatuaż ;) Ja zakrywałam jeden stary nowym, ale tylko dlatego że ten stary był w nieodpowiednim miejscu, gdyby był w innym miejscu to mógłby zostać... Aaa nieważne ;)

      Kurcze... 11 cm poniżej pępka... no teraz jest mi ciężko zmierzyć z odstającym brzusiem, ale wydaje mi się że to akurat na linii gwiazdek. A 14 cm to dużo. No to kicha...

      Usuń
  3. Nie mam pojęcia niestety gdzie znajduje się blizna po cc. A podczas usg lekarz niczego nie mówił?

    Ja mam bzika na punkcie tatuaży, strasznie podobają mi się, ale takie "ukryte" :) Np. bardzo podoba mi się tatuaż mojego kolegi z pracy, ma na lewym nadgarstku imię swojej żony, które zakrywa paskiem od zegarka. Albo też uwielbiam na karku!
    Nie przemawiają do mnie takie np.na całą łydkę. Ale o gustach się nie rozmawia :)

    Ja z okazji narodzin córki też zrobię, taką drogę przeszliśmy żebym zaszła w ciążę, że muszę ten moment uczcić. Prawdopodobnie na nadgarstku wytatuuję jej imię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie żaden lekarz nic nie mówił...

      Ja uwielbiam tatuaże kolorowe. Wszystko co mam to mam w kolorach. Chociaż planuję jeden, góra dwa napisy - jeden to chyba data Naszego ślubu, drugi to imię synka ;) Zarówno ja, jak i M. mamy tatuaże na łydkach, ale masz rację - o gustach się nie rozmawia ;)

      Usuń
  4. Blizna jest tak lekko pod linią bielizny (u mnie mniej więcej na granicy włosów tam). Długość to 11cm u mnie.
    Niezłe sny. Ja jakoś nigdy nie potrafię sobie przypomnieć swoich snów. A przynajmniej nie często ;)
    Swoją drogą - nominowałam Cię do Libster Blog Award http://ziarenkoimy.blogspot.com/2013/11/libster-blog-award.html dołączysz się do zabawy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... jak 11, to może się zmieści...? No, zobaczymy ;)
      Ja niestety prawie zawsze pamiętam sny. A to bardzo męczące :/ Czasem jest tak, że budzę się rano jeszcze bardziej zmęczona.
      Brałam już udział w libster dlatego edytowałam dawny wpis i dodałam odpowiedzi na Twoje pytania. Mam nadzieję że to wystarczy :)

      Usuń