Noc spokojna, nic złego się nie działo.
Oprócz tego, że krocze to mi chyba pęka w poprzek, tak mnie boli...
No ale to nic nienormalnego, raczej. Miałam tak też na początku ciąży i żyję ;)
Dzień też raczej spokojny. Sprzątanie z wielką pomocą Męża, pieczenie pizzy (a konkretniej dwóch), no i trochę relaksu.
Byliśmy też u teściowej na godzinkę. Otrzymaliśmy obiecany leżaczek - bujaczek :)
Świetna sprawa! Jedynie wibracja jakoś do mnie nie przemawia, ale może się przekonam...
W drodze powrotnej widzieliśmy jeżyka. Eskortowaliśmy go aby bezpiecznie przeszedł przez jezdnie.
Uwielbiam jeże... W sekrecie Wam powiem, że marzy mi się aby jakiś jeżyk zamieszkał u nas w ogrodzie, tak żebym mogła go obserwować przez okno...
Wracając do dzisiejszego dnia...
Niestety po sprzątaniu i normalnych czynnościach domowych plecy dają o sobie znać...
A ja po prostu nie umiem zbyt długo leżeć i odpoczywać.
Leżę, a w tym czasie umysł myśli o tym co by tu jeszcze posprzątać, co by tu jeszcze zrobić, każda komórka ciała aż się rwie do roboty, ale organizm nie ma siły, odmawia posłuszeństwa. Coś strasznego!!!
A co do wczorajszych "przygód".
Widocznie Synu chciał nastraszyć rodziców, tak na Halloween. Stworek - Potworek jeden... :)
Nadal trzymamy się w dwupaku! I oby tak było dalej, jeszcze chociaż przez dwa tygodnie...
Co prawda M. już nie może się doczekać jego przyjścia na świat. Właśnie dotyka brzusia i mówi "Wypuszczaj mojego syna", a ja się śmieje i upieram że "jeszcze nieeee" ;)
No ale niech Maluch jeszcze troszkę poczeka, jeszcze chociaż troszeczkę.
Dziękuję za wsparcie i słowa otuchy pod poprzednim wpisem!!! Każde słowo na prawdę wiele dla mnie znaczy!
Miłośniczka jeżyków? No to mamy ze sobą coś wspólnego ;)
OdpowiedzUsuńOj taaak! Chociaż powiem Ci że takiego domowego jeża bym nie chciała... Chyba. Wolałabym żeby mieszkał sobie w ogródku pod stertą liści, tuptał i wcinał podrzucone jedzonko :) Tak na wolności...
UsuńCieszę się, że jest lepiej :) jak miło to przeczytać, a Ty ostrożnie z tym sprzątaniem !
OdpowiedzUsuńSama nie mogę się doczekać Waszego Synka po drugiej stronie ;) Ah..
No ja mam chyba jakieś owsiki... Nie mogę usiedzieć w miejscu gdy widzę że coś jest do zrobienia. A jak nic do zrobienia nie ma, to sobie wymyślam misję np. zrobić porządek w szafie - letnie ciuchy do jednej szafy, jesienno-zimowe do drugiej...
UsuńOjjj jakie ten mój Synek ma wspaniałe blogowe ciocie !!!! :) :*
Kochana jeszcze chwilę, jeszcze moment, a będziesz wyzwolona z ograniczeń. Choć i to złudne, bo pojawi się największe - chwilowo ograniczenie - booooooooobaaaaaaaaaaaas;-)
OdpowiedzUsuńAle jakież to cudowne ograniczenie :) Już na prawdę nie możemy się doczekać... A pewnie nie raz przyjdzie moment, w którym by się chciało, żeby Maluch jednak wrócił do brzucha ;) Ale i tak będzie wspaniale!!!
UsuńNam się też przyszło ostatnio o naszego Syna martwić, tak więc wiem jak to jest. Jeszcze 2 tygodnie i odstawiamy leki. Lekarz przewiduje szybką akcję. W poniedziałek kolejne badania, mam nadzieje że wszystko bedzie ok. Za Was też trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńOjejku... szybciutko muszę nadrobić zaległości na Twoim blogu, bo widocznie nie jestem na czasie :( Oczywiście trzymam za Was mocno kciuki i przesyłam pozytywną energię i ciepłe myśli!!!!
UsuńSzykuje Ci się Synuś-żartowniś? :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Twój zapał do pracy, ja strasznie leniwa zrobiłam się w tej ciąży :/ Aczkolwiek czekam, aż obudzi się we mnie syndrom wicia gniazda :)
No właśnie nie wiem skąd ten mój zapał się bierze. Pewnie to wina Żartownisia ;) Tak samo gdyby nie on, to pewnie przymykałabym oko na dietę cukrzycową. A tak?
UsuńHehe, w takim razie życzę Ci syndromu wicia gniazda ;) Mnie on dopadł bardzo wcześnie i nadal nie puszcza ;-) No ale teraz na prawdę ciężko przekształcić zamiary w czyny :( Czuję się taaaka słaba :/
kręgosłup nawalał mi całą ciążę - i do tej pory go czuję ;/
OdpowiedzUsuńBłyskawicznego rozwiązania życzę!
Mi też daje w kość przez większość ciąży. No ale nie mam co go winić - ma co dźwigać... Podejrzewam że dodatkowo właśnie w kręgosłupie kumulują mi się wszystkie stresy. Bo ból łopatek to ewidentnie nerwobóle od dość dawna :/
UsuńNie wiem czy mam dziękować czy też nie, także przesyłam cieplutkie pozdrowienia i uśmiechy :) :) :)
Tych ciepłych słów nigdy za dużo, zwłaszcza w ciąży. :)
OdpowiedzUsuńOj tak!!! Zarówno ciepłe słowa, jak i te mniej przyjemne są w ciąży jeszcze bardziej przyswajane ;-)
Usuń