piątek, 11 października 2013

O kawie przy kawie

Siedzę i popijam swoją ukochaną Inkę, tym razem mleczną...
W moim ulubionym czarno-czerwonym, kwadratowym kubku.

Przed ciążą piłam kawę, i to dosyć często.
Głównie w kawiarni z przyjaciółką ze studiów.
Brałyśmy na wynos lub na miejscu, choć częściej to drugie.
Na ulubioną kawiarnię wybrałyśmy sobie Columbusa.
Starbuksów wtedy jeszcze w Polsce nie było.
A jak się pojawiły, to nadal wolałyśmy Columbusa. 
Miałyśmy nawet swój zwyczaj, tadycję.
Nie ograniczałyśmy się do jednej kawiarni,
odwiedzałyśmy wszystkie możliwe Columbusy w mieście :)
Prawie za każdym razem inne miejsce.
Miałyśmy karty stałego klienta, zbierałyśmy naklejki.
Bardziej dla samego zbierania niż żeby dostać coś tam darmowego.
A gdy jedna zauważyła u drugiej "nadprogramową" naklejkę,
wtedy FOCH, "zdradziłaś mnie! byłaś w columbusie z kimś innym!"
i ŚMIECH. Ach - żarty i żarciki...
W kawiarni potrafiłyśmy siedzieć godzinami:
gadać o wszystkim i o niczym i po prostu cieszyć się swoim towarzystwem.
Przez pewien czas testowałyśmy też różne kawy, żeby znaleźć tą 'najulubieńszą'.
Za domową kawą nie przepadałam. Pijałam, ale to nie było to samo... 


A teraz?
Nie piję kawy. W ogóle! Znaczy "normalnej" kawy nie piję.
Za to namiętnie żłopię kawusię zbożową :)
Już dawno, daaawno temu, ustaliłam sobie w głowie, że w ciąży "normalnej" kawy pić nie będę.
Nawet jeśli inni twierdzą że nie jest szkodliwa. Nawet jeśli mówią że jedną słabszą dziennie można.
Nie piję, koniec kropka.
Dlaczego?
Po pierwsze tak sobie ubzdurałam.
Po drugie możliwe że nie jest szkodliwa, ALE możliwe że jednak jest.
Po trzecie moja była szefowa będąc w ciąży wypijała kilka kaw dziennie
(na co robiłam wielkie oczy ze zdziwienia) - dziecko urodziło się z wadą serduszka...
Po czwarte: wróć do punktu pierwszego ;)

Rozkochałam się natomiast w Ince.
Takiej smakowej, sypanej, zalewanej wodą i mlekiem.
Chyba każdy smak już miałam: karmelową, mleczną i wanilię z pomarańczą.
PYCHOTAA!!!
I mimo że zawiera odrobinę cukru - nie zrezygnowałam z niej mimo cukrzycy.
Cukru mi jak na razie nie podnosi, przynajmniej nie ponad normę.
A jak zacznie podnosić, to po prostu zmniejszę ilość łyżeczek.
Zrezygnować nie zrezygnuję.
A gdy mąż wypije całe domowe zapasy mleka, nie zostawi mi ani kropli
i nie mam jak zrobić sobie swojej Inki, wtedy jestem na prawdę wściekła.
Wściekła, bo Inka to jak dla mnie jedyny przejaw normalności.
Jedyny, przy całej tej cukrzycowej diecie głodówkowej.
Taka moja odskocznia, chwila tylko dla siebie...

A w przyszłą środę wybieram się z przyjaciółką do Columbusa :)
I kawy nadal nie wypiję, czekolada też odpada bo wiadomo - cukry.
Pozostaje mi chyba tylko herbata. Ale nie narzekam.
Ważne że gdzieś wyjdę, ważne że z Ewką, ważne że do Columbusa.
Jak kiedyś :)
Nie mogę się już doczekać !!!

Oby do środy... :)

A Wy pijecie/piłyście kawę w ciąży???


PS. Tak, lekka reklama. Ale nie, nikt mi za to nie płaci (choć może powinien? :D). Po prostu jak coś lubię, to już lubię, na całego. I nie widzę sensu ukrywania tego. Jak nie lubię, to też tego nie kryję. Z ludźmi mam tak samo - nie kryję swoich uczuć... Taka już jestem!

13 komentarzy:

  1. Nigdy chyba nie zrozumiem jak można uzależnić się od kawy o.O Ja jak juz piję to jakieś słabe latte - bo za kawą po prostu nie przepadam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba ogólnie nie rozumiem uzależnień. Znaczy... niby wiem, niby rozumiem, ale jednak... Ja się na prawdę łatwo do wielu rzeczy przywiązuję, ale jest to przywiązywanie się z wyboru, a nie przymusu. Picie inki to dla mnie swego rodzaju rytuał - chwila dla mnie. Piję bo lubię, a nie bo muszę. Sama siebie wkręcam w to picie inki. Ale gdybym na prawdę nie mogła jej pić, to nie byłoby problemu żeby przestać. Palenie też rzuciłam z dnia na dzień. Także albo jestem silna i odporna na uzależnienia, albo to po prostu inni są słabi i mało odporni... Ja za samą, zwykłą kawą też nie przepadam. Jako typowa "baba" uwielbiam słodkie, smakowe, z syropami, posypkami, mrożone, z piankami i inne cudeńka. Ale z drugiej strony jako typowa "baba" najczęściej wybieram latte z odtłuszczonym mlekiem, w końcu dieta to moja odwieczna towarzyszka ;)

      Usuń
  2. Mi się parę razy w ciąży zdarzyło wypić słabiutką kawkę, ale to tylko wtedy, gdy dokuczała mi migrena, a kawa w takich sytuacjach zawsze mi pomagała. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja raz piłam kawkę mrożoną od męża. Byliśmy wtedy na spacerze, był upał, także upiłam mu trochę kawy :) A w domu zrobiłam sobie mrożoną inkę i też była świetna :D

      Usuń
  3. Zawsze piłam 1-2 kawy dziennie. W ciąży nie wypiłam ani łyczka, za to przerzuciłam się na Ovaltine z ciepłym mleczkiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ovaltine? A co to takiego? ;> Nie znam... :)

      Usuń
    2. Znany w Wielkiej Brytanii napój z mnóstwem witamin :) tutaj jest opis: http://www.izaco.pl/pl/198-napoj-ovaltine-.html :)

      Usuń
    3. Ooo, mniam! Chętnie bym spróbowała, ale ze względu na cukrzyce bym nie mogła, bo ma dużo cukru :( No ale może kiedyś...? :)

      Usuń
  4. Piłam w ciąży słabą kawę rozpuszczalną, bez niej bardzo boli mnie głowa. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiedziałam, że są Inki smakowe! Muszę się rozejrzeć będąc następny razem w supermarkecie :)
    A kawę...a i owszem, piję :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są, są :) Z sypanych są właśnie takie smaki jak wymieniłam, ale są też ekspresowe w torebkach - jest normalna oraz waniliowa (przynajmniej takie widziałam), ale ja za tymi drugimi nie przepadam. Sypane są delikatne, mają wspaniałą piankę, smakują lepiej niż Cappucino :)

      Usuń
  6. Ja oczywiście nie potępiam Kobitek które piją jedną kawkę dziennie. Każdy ma inny organizm, przy niskim ciśnieniu to wręcz zrozumiałe. Ale wypijanie kilku kaw dziennie będąc w ciąży to jak dla mnie za wiele... No ale oczywiście każdy ma wolną wolę i prawo do własnego zdania.

    OdpowiedzUsuń