środa, 23 października 2013

Przydatne informacje oraz relacja ze szkoły rodzenia.

Pierwsze zajęcia w szkole rodzenia mam już za sobą.
Prowadzi je bardzo mądra i miła Pani, także było warto iść.
Były to pierwsze z dwóch zajęć na które pójdę,
te tematy interesowały mnie najbardziej.
Resztą tematów może się zająć moja teściowa,
ponieważ nie będą już tak (jak by to powiedzieć?)... krępujące.
A wiedza ta sama, bo Pani ze szkoły rodzenia,
to nauczycielka i promotorka mojej teściowej :)
A, no i okazało się, że ja już na prawdę sporo wiem,
do żółtodziobów na pewno nie należę... Ale o tym później ;)

Ogólnie jak było? Całkiem fajnie!!!
Niepotrzebnie się stresowałam!
Zadawałam mnóstwo pytań, najwięcej ze wszystkich.
Aż mi było trochę głupio...
Jak taka kujonka, mądralińska...
No ale dzięki temu dowiedziałam się kilku baardzo istotnych rzeczy.
Podzielę się z Wami tymi informacjami, bo może nie wiecie...
A jak wiecie, to dobrze, tylko sobie utrwalicie ;)
Będzie to zlepek informacji - to co utkwiło mi w pamięci,
będą to informacje, moje wnioski i przemyślenia.
Postaram się je trochę posegregować, ułożyć w logiczną całość.
Jak mi się nie uda to mi wybaczcie.
Po prostu chcę to wszystko jak najszybciej napisać,
żeby o niczym nie zapomnieć, bo skleroza, wiadomo...
Mianowicie...

Kiedy jechać do szpitala?
Do porodu jedziemy, gdy odchodzą wody płodowe, lub gdy skurcze są regularne co 5 min. Nie ma takiej potrzeby, aby jechać wcześniej. W szpitalu niczego nie przyspieszą, szpitalny stres może właśnie wszystko spowolnić. Po co gnać od razu do szpitala, skoro możemy spokojnie zostać w domu, na bezpiecznym, znanym terenie, dopakować potrzebne rzeczy do torby, wykąpać się itd. To znacznie zmniejszy nieprzyjemne odczucia. No chyba że zacznie się sączyć krew (w znacznej ilości), albo zadzieje się coś innego, niepokojącego - wtedy do szpitala, wiadomo.

Jak rozróżnić skurcze przepowiadające od skurczów porodowych?
Skurcze przepowiadające mogą być bardzo podobne do tych porodowych, ponieważ zdarza się że tak samo jak porodowe: są regularne i narastające. Jak zatem rozpoznać czy to poród czy jeszcze nie? Wchodzimy wtedy do wanny z ciepłą wodą (max 37 stopni) - woda odpręża i zmniejsza ból. Po wyjściu z wanny skurcze przepowiadające powinny powoli zanikać lub zniknąć całkowicie, natomiast skurcze porodowe po takiej kąpieli prawdopodobnie przybiorą na sile - czyli poród się zbliża, szykujemy się do szpitala.

Poród rodzinny.
Odnośnie samej idei porodu rodzinnego: to wspaniała sprawa, ale pod warunkiem że obydwie strony tego chcą. W jakichś badaniach przeprowadzonych bodajże w Katowicach wykazano, że mężczyźni idą do porodu z żoną, ponieważ a) jest taka moda - "kolega rodził z żoną, drugi kolega rodził z żoną, to i ja pójdę!". b) żona kazała/wymaga... No ale myślę że nieważne z jakiego powodu partner jest na sali porodowej. Ważne że jest. Możliwe że boi się niewiadomej, nie wie czego oczekiwać - ma do tego prawo. Powinien jednak pamiętać, że jego partnerka także się boi i potrzebuje wsparcia. Poza tym myślę, że większość facetów gdy przychodzi co do czego, to decyzje o uczestnictwie w porodzie uważa za najlepszą w swoim życiu. Sytuacja wygląda nieco inaczej, gdy partner należy do wrażliwców którzy np. źle znoszą widok krwi itd - w takim wypadku jednak lepiej gdy mężczyzna zostanie przed salą ;) A plusy porodu rodzinnego? Oj jest ich wiele! Od poczucia bezpieczeństwa u ciężarnej, po nieocenione wsparcie psychiczne przy porodzie, zaciśnięcie więzi ojca z dzieckiem i wiele wiele innych...
Myślę że warto partnera wyedukować, albo chociaż przygotować do porodu opowiadając jak prawdopodobnie wszystko będzie wyglądało. Warto też wybrać się z partnerem na zwiedzanie porodówki. Wiedza to najlepszy sposób na oswojenie się z nową sytuacją.

Jeżeli planujecie poród rodzinny, to: warto zabrać dla męża lub innej osoby towarzyszącej osobną torbę z jedzeniem, piciem, lekkim ubraniem na przebranie (w szpitalu jest gorąco!), klapki, oraz specjalną odzieżą ochronną, taką szpitalną.
Odzież szpitalną (koszulkę i spodnie, ewentualnie kapciochy szpitalne jeśli nie bierzemy papcioszków z domu) warto kupić w aptece, bo wychodzi o wiele taniej niż ta odzież ze szpitalnego automatu.

Naturalne metody zapobiegające pęknięciu lub konieczności nacinania krocza.
Aby ułatwić sobie poród i zabezpieczyć się przed ewentualnym pęknięciem krocza warto:
- Jeść (lub pić) siemię lniane, które korzystnie wpływa na błony śluzowe m.in macicy, może przyspieszać akcje skurczowe i poród, zapobiega zaparciom.
- Pić herbatkę z liści malin (wzmacnia mięśnie macicy, zapobiega konieczności nacinania krocza).
ALE UWAGA: to wszystko dopiero na dwa-trzy tygodnie przed porodem, nie wcześniej, żeby nie spowodować przedwczesnego porodu.
- Podobno na rozciągliwość krocza korzystny wpływ ma także napar z kawy parzochy. Wacik nasączony naparem należy przykładać do krocza (między odbytem, a pochwą) i zostawiać na ok 20 min dziennie. Z tym że tę czynność rozpoczynamy wykonywać na dwa tygodnie przed porodem, nie wcześniej.

Ciekawe sposoby, prawda??? Zamierzam korzystać!!!

- Jest także pewne urządzenie, coś w rodzaju gruszki którą się wkłada do pochwy, pompuje i wyciąga gdy poczuje się dyskomfort. Z każdym dniem pompuje się coraz bardziej i bardziej i tak też krocze jest rozciągane i "trenowane". Podobno bardzo skuteczna metoda, na prawdę zapobiega pęknięciom i nacięciom. Nie wiem, nie stosowałam. I nie zamierzam... No ale jeżeli ktoś się jednak decyduje to proszę bardzo. Koszt to ok 300-400 zł. Niestety nie pamiętam nazwy tego produktu, musiałybyście zagłębić się bardziej w temat, ja się nie zagłębiałam, wiedziałam że to nie dla mnie...

A co jeżeli nacięcie krocza będzie jednak konieczne?
Wczoraj doszłam do wniosku że ja na prawdę nie boję się porodu... Owszem, boję się komplikacji, tego czy z Małym będzie wszystko w porządku. No ale bólu na pewno się nie boję. Wiem, że dam radę! Jedyne co mnie przeraża to myśl "No dobra... A co będzie dalej?". Przerażała mnie myśl o nacięciu krocza, o ranie, o zmęczeniu, o tym że będę jak kaleka, a przecież ktoś musi się zajmować nowo narodzonym dzieckiem.
Okazało się oczywiście że strach ma wielkie oczy i że wszystkiemu jest winna niewiedza.
Dowiedziałam się, że nacięcie krocza wcale nie jest takie straszne. To niewielka rana (mało ran miałam w ciągu życia? mało blizn mam na ciele?), nacięcia dokonuje się w znieczuleniu miejscowym czyli na prawdę nic się nie czuje, zakładane są szwy które same się rozpuszczają w ciągu paru dni, a jedyne co się czuje to delikatny dyskomfort i uczucie ciągnięcia. Czego się bać? No czego? No może tego, że po porodzie tam na dole nie będzie już tak samo jak "przed". Tego mogą bać się mężczyźni oraz kobiety które chcą swoim mężczyznom dogodzić. Tego i ja się obawiałam. No ale... okazuje się, że tu też nie ma się czego bać. Jak to M. zażartował "Jeden szew więcej i będzie dobrze" - ale się wtedy uśmiałam, ucieszyłam się że ma luźne podejście do tematu. Tak na prawdę jeden szew więcej nie będzie potrzebny. Skoro macica rozciągnęła się do takich rozmiarów, to i skurczenie nie sprawi jej żadnego problemu (jaki ten ludzki organizm jest niesamowity!!!). Z resztą wiele kobiet przede mną rodziło i jakoś nie narzekają, nadal prowadzą bogate życie intymne. Słyszałam nawet opowieści w których "po" było jeszcze lepiej niż "przed". Wspominając sex "w trakcie", w pierwszym i drugim trymestrze stwierdzam, że to na prawdę bardzo możliwe że będzie jeszcze lepiej. W końcu "przed" myślałam że lepiej być nie może... a jednak! Oczywiście dolne części ciała będą potrzebowały czasu na dojście do siebie, w końcu coś co zmieniało się przez 9 miesięcy nie wróci do siebie w dwa dni (tak samo jest z po ciążowym brzuchem - macica potrzebuje czasu na obkurczenie). No ale pocieszająca jest myśl że po porodzie nie zostanę skazana na dożywotnią studnię między nogami. Jest dobrze... będzie dobrze :)   


Ból porodowy. 
W naszej świadomości utarła się myśl, że poród to coś złego, strasznego i bolesnego. Tymczasem poród wcale nie musi być bolesny! Podobno tylko 20% kobiet uznaje ból porodowy za coś nie do wytrzymania (a jednak wytrzymują, nie wyskoczyły przez okno z bólu, w końcu o tym opowiadają!), 20% uznaje poród za całkowicie bezbolesny, a aż 60% mówi, że poród był bolesny, ale spokojnie do wytrzymania. Więc skąd to przeświadczenie, że poród boli, że musi boleć i już? Bierzemy je z filmów i tysiąca relacji z kiepskich porodów, które krążą między ludźmi. Jest na prawdę wiele kobiet, które doskonale zniosły poród, urodziły szybko i bezproblemowo, z tym że od nich rzadko słyszymy relacje z porodu. O swoim porodzie mówią najczęściej te kobiety, które miały wiele komplikacji, odczuwały ból i przeżyły porodowy koszmar. Dlaczego tak się dzieje? To proste! Kobiety które mają za sobą lekki poród szybko o tym zapominają, nic takiego się nie wydarzyło także nie ma o czym gadać. Z kolei te osoby które przeżyły traumę podczas porodu o wiele dłużej go przeżywają, czują potrzebę wygadania się i stąd po świecie krążą opowieści dziwnej treści. Z resztą jeżeli poród na prawdę byłby tak bolesny, że aż nie do wytrzymania, to żadna kobieta na świecie nie decydowałaby się na drugie dziecko. A przecież jest wiele wielodzietnych rodzin ;)
Oczywiście wiele zależy od indywidualnego prógu bólu, od potencjalnych komplikacji. Na szczęście istnieją metody zmniejszania bólu porodowego.


Jak zmniejszyć bóle porodowe?
Warto zapoznać się z porodówką, pogłębiać swoją wiedzę na temat porodu, ponieważ jak wiadomo: boimy się tego czego nie znamy, lęk nakręca ból, ból nakręca lęk i powstaje nam błędne koło. Dobrymi znieczulaczami są: masaż pleców (jeżeli bolą podczas porodu), obecność męża (czujemy się bezpiecznie, zajmujemy się rozmową = zapominamy o bólu), ciepła kąpiel lub prysznic, pilne słuchanie położnej i stosowanie się do jej zaleceń (jej także zależy aby poród przebiegał szybko i bezproblemowo).
W literaturze podaje się, że poród może trwać nawet do 16 godzin. Jednak w większości są to przestarzałe dane opierające się na porodach podczas których ciężarna przez cały okres porodu leżała gapiąc się w sufit. Czasy się zmieniły. Aktualnie szpitale dysponują wieloma sprzętami, które znacznie przyspieszają i ułatwiają poród. Także warto korzystać z takich akcesoriów jak wanny, prysznice, piłki, worki sako... Siedzenie na piłce sprawia, że miednica się rozszerza, z kolei delikatne podskakiwanie na piłce może ułatwić dziecku przejście przez kanał rodny, czyli to wielkie ułatwienie. Leżąc na worku sako ogrzewamy dolne partie pleców, a ciepło uśmierza ból. Kąpiel lub nawet cały poród w wannie skutecznie zmniejsza ból, odpręża, relaksuje. Prysznic ma to samo zadanie, dodatkowo wodą można wykonać masaż obolałych części pleców.
A co jeżeli te metody nie działają, ponieważ mamy niski próg bólu i na prawdę mamy ochotę wyskoczyć przez okno? Wtedy z pomocą przychodzą różnego rodzaju znieczulenia :) Są środki uśmierzające ból, gazy rozweselające, kroplówki z lekiem gdzie pacjentka sama dozuje znieczulenie gdy tego potrzebuje, jest znieczulenie zewnętrzoponowe... Metod jest wiele. Wszystko co musimy zrobić to tylko wybrać szpital z interesującą nas metodą znieczulenia. Z tym że moim zdaniem nie warto decydować się na znieczulenie od razu. W końcu nawet jeszcze nie wiemy czy poród będzie nas w ogóle bolał! Po co od razu ingerować w coś naturalnego? Po znieczulenie powinno się sięgać w razie bezwzględnej konieczności. No ale to tylko moje zdanie...

Kontakt "skóra do skóry" - dlaczego to takie ważne i jakie są tego korzyści.
Korzyści jest pełno, aż nie wiem od czego zacząć... Może pominę te oczywiste takie jak zaciśnięcie więzi z Maleństwem itd.
Położenie dziecka na brzuch lub klatkę piersiową mamy jest bardzo ważne ze względu na to, że w taki sposób dziecko nabywa florę bakteryjną mamy, nabywa odporności. Pamiętajmy że poród jest ważnym wydarzeniem nie tylko dla nas, ale także dla naszego dziecka. Bliski kontakt z mamą - możliwość poczucia ciepła ciała mamy, zapachu jej ciała - uspokoi, da Maleństwu poczucie bezpieczeństwa. Po jakimś czasie Maleństwo automatycznie zacznie pełznąć do piersi zachęcone zapachem. To doskonały moment na pierwsze przystawienie dziecka do piersi. Dzięki temu u dziecka uaktywni się i wzmocni odruch ssania, piersi dostaną sygnał do produkcji mleka, a dzięki wydzielonym hormonom macica zacznie się kurczyć, co zabezpieczy mamę przed ewentualnym krwotokiem. Same plusy!
Dla mnie ten pierwszy kontakt to coś o czym marzę i myślę od dawna... Niezwykłe, psychiczne przeżycie.

Mama i dziecko mają prawo do dwugodzinnego kontaktu skóra do skóry. Niestety nie wszystkie szpitale tego przestrzegają. W szpitalach należących do fundacji "rodzić po ludzku" nie powinno być z tym żadnego problemu. Nie wiem jak jest w innych szpitalach. Ale myślę że warto się uprzeć... Oczywiście tylko w sytuacji gdy dziecko jest całkowicie zdrowe, zdrowiu i życiu mamy i dziecka nie zagraża żadne niebezpieczeństwo.W moim szpitalu podobno pozwalają na 15 min. kontakt. Już miałam się buntować, już zapowiadałam, że w takim razie będą mieli ze mną niezłe przeboje w tym szpitalu, gdy nagle dowiedziałam się o czymś związanym z cukrzycą... Napiszę o tym niżej.

Położna się należy...
 Dowiedziałam się bardzo ciekawej rzeczy. Otóż: każdy lekarz prowadzący ciążę ma obowiązek skierowania ciężarnej do położnej, która nieodpłatnie przygotuje do porodu, połogu i opieki nad dzieckiem. Jest to zapewnione bodajże w ustawie 1110 z 2004 roku. Niestety... praktycznie żaden lekarz nie przekierowuje ciężarnych. Dlatego idea Szkół Rodzenia ma się tak dobrze... A wiadomo - nie dla każdego znajdzie się miejsce w bezpłatnej szkole, nie każdego stać na odpłatne zajęcia, no i nie w każdym mieście istnieje szkoła rodzenia. Myślę że to wszystko ma jakieś drugie dno, że coś więcej się za tym kryje niż tylko "przeoczenie" lekarzy... No ale nie wiem dokładnie co...

Mały przerywnik:
 Słucham tego utworu, tylko tego. Zapętliłam i słucham w kółko.
Może też go lubicie, tak jak ja?
A może nie lubicie wcale?
Jak nie lubicie, to nie słuchajcie.

No i czas na te mniej pozytywne rzeczy:

Cukrzyca, a poród.
Gdy pytałam diabetologa o możliwe komplikacje przy porodzie powiedział, że nie ma żadnych. Domyśliłam się, że ze względu na dobre wyniki nie muszę się po prostu martwić.
Okazało się jednak, że nawet jeśli nie będzie żadnych komplikacji, to i tak znajdzie się kilka negatywnych aspektów cukrzycy ciążowej.
Zapewne nie znam wszystkich aspektów, dowiem się o nich już na miejscu. Wiem jednak że "Pani z cukrzycą może zapomnieć o porodzie w wodzie". Nie wiem dlaczego, ale powody zapewne muszą być istotne.
Ale to pikuś!
Najbardziej martwi mnie to, że przy cukrzycy ciążowej nie ma szans na dwugodzinny kontakt "skóra do skóry". Maluch będzie musiał być dosyć wcześnie zabrany na badania. Jestem załamana... Tak bardzo o tym marzyłam! Maluch będzie mógł być pozostawiony na moim brzuchu tylko do momentu przecięcia pępowiny. Na szczęście z tego co wiem w 'moim' szpitalu badania zostaną wykonane przy mnie. O tyle dobrze.
Ech... kiepska towarzyszka z tej cukrzycy... Przyjaciółka z niej żadna!
Z resztą już ustaliliśmy, że jak będą jednak chcieli zabrać gdzieś Małego na badania, to M. pójdzie razem z nim. Sam zapytał czy będzie mógł iść z synkiem na badania. Uważam to za świetny pomysł! 

To chyba wszystko czego się dowiedziałam,
znaczy wszystko z tych mocno istotnych i ciekawych rzeczy. 
Także mogę powiedzieć, że zajęcia były na prawdę przydatne.
A grupa? Grupa mała, troszkę dziwna, ale generalnie pozytywna.
Co prawda żadnej znajomości nie zawarłam, ale było dosyć sympatycznie.

Po zajęciach teoretycznych były ćwiczenia fizyczne.
Jednak ja zostałam zatrzymana przez Promotorkę teściowej.
Miałam się nauczyć oddychania podczas porodu, na tym mi bardzo zależało.
Okazało się że umiem oddychać przeponą, sama się nauczyłam,
ćwiczyłam w domu i te ćwiczenia nie poszły na marne.
Muszę jedynie wybrać sposób "sapania" podczas końcóweczki porodu
(między 8, a 10 cm rozwarcia, kiedy to jest podobno najciężej).
Mam do wyboru: sapanie jak zmęczony mops, sapanie jak na amerykańskich filmach lub
sapanie niczym zdmuchiwanie świeczki z odległości 30 cm.
Wybiorę ten który będzie mi przychodził najłatwiej.
I na tym lekcja oddychania się zakończyła, bo czego Pani ma mnie uczyć, skoro
ja umiem i wiem o co chodzi? No to pobiegłam na ćwiczenia fizyczne.

Okazało się że najpierw musimy wysłuchać monologu o pieluchach wielorazowych.
Tu oczywiście też zadawałam pytania... I nadal nic mi się nie wyjaśniło - nadal mam
mieszane uczucia co do pieluch wielorazowych... Ale nieważne.

A ćwiczenia? Rozciąganie, wzmacnianie dna miednicy,
trochę na mięśnie kegla i inne takie.
No generalnie zajęcia z piłką, matą i partnerem.
Szkoda tylko że nie miałam partnera... :(
M. się nie wyrobił z pracy...
W trakcie zajęć nadal miałam nadzieję, że przyjedzie.
Napisałam mu smsa gdzie i w jakiej sali są zajęcia, że są panowie, że wszyscy są parami.
Otrzymałam odpowiedź "A ja mam szefa ch** i jesteś sama. kocham Cię".

Jak zmienialiśmy salę to nadal miałam nadzieję.
Napisałam smsa, że zmieniamy salę i że zaraz tam będę tylko Pani nauczy mnie oddychania.
Na samych ćwiczeniach nie miałam już nadziei.
Wiedziałam że nie przyjedzie, nie wyrobi się.
W końcu właśnie w ten dzień musieli skończyć jedną budowę,
żeby zacząć następną.
Ćwiczyłam z instruktorką.
I było mi strasznie wstyd, bo byłam cała spocona.
Ostatnio pocę się jak nie wiem co... Nie wiem czemu...
A w tym oto momencie pocą mi się oczy..
Płaczę i użalam się nad sobą.
Ale spoko, to hormony, zaraz się ogarnę.
Wczoraj nie robiłam M. wyrzutów, nie gniewałam się.
Wsiadłam po prostu do zaparkowanego samochodu i opowiadałam jak było.
Widziałam że M. był smutny i żałował że nie mógł być ze mną.
Nie chciałam go (i siebie) dodatkowo dobijać.

19 komentarzy:

  1. My zaczynamy w tym tygodniu szkołę rodzenia, mam nadzieję że coś z tego wyniesiemy:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się obawiałam czy cokolwiek wyniosę z tych zajęć, czy powiedzą coś nowego, czego nie wiem. W końcu czytam książki, setki tysięcy poradników, artykuły z Internetu... Nie wierzyłam, a jednak można... :) Z resztą zawsze to jakieś tam utrwalenie informacji, no i pretekst do wyjścia z domu ;)

      Usuń
  2. Wybacz, ale usmialam sie jak przeczytalam to co piszesz o bolach porodowych. Ja rodzilam krotko bo 3 h ale porod mialam wywolywany i bol byl dla mnie straszny nie do wytrzymania darlam sie na pol szpitala a ostatecznie i tak nie moglam urodzic naturalnie i skonczylo sie cc dla mnie zbawiennym. I porownujac te dwa porody to bol pocesarkowy jest niczym w porownaniu z bolami porodowymi dlatego nie szprycowalam sie przeciwbolowymi srodkami jak inne dziewczyny po cc. Pamietajac tamten bol ten dalo sie przezyc. I powiem i szczerze zanim zajde w kolejna ciaze to sie upewnie czy bede miala kolejna cc bo jesli nie to na drugie dziecko sie nie zdecyduje jesli mialabym rodzic naturalnie. Zgodze sie ze kazdy ma inny prog bolu ale nie znam kobiety ktora powiedzialaby ze miala przyjemny, bezbolesny porod. Takze nie gniewaj sie ale latwo sie mowi, zobaczymy co powiesz po porodzie ;) bylam przygotowana na bol ale ten mnie przerosl nie chcialabyn doswiadczyc go ponownie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy powód do śmiechu jest dobry ;) Bardzo mi przykro mi że miałaś tak ciężki poród, oczywiście zdaję sobie sprawę z tego że i takie się zdarzają. Wśród najbliższych mam przykłady zarówno ciężkich jak i lekkich porodów. Nie ma reguły, to po prostu rosyjska ruletka. Teściowa mocno chce mnie uchronić przed trudami porodu (bo sama rodziła mojego męża w wielkich mękach) i chce mnie namówić do cesarki. Ale jednak wolę poród naturalny... To indywidualna sprawa i tyle.

      Usuń
    2. Jeśli chodzi o ból podczas porodu to zgodzę się z sierpniową mamą. Był naprawdę ogromny i nic nie pomagało, nie miałam na nic siły. Udało mi się jednak jakoś urodzić. Byłam też nacięta - nie było to jednak takie straszne. Moim zdaniem nie udało by mi się bez tego urodzić. Jak mnie nacięli syn wyszedł praktycznie od razu. Potem dość szybko doszłam do siebie. Brałam środki przeciwbólowe w szpitalu, ale to bardziej tak na wszelki wypadek, bo już miałam dość bólu. Mam nadzieję, że teraz za drugim razem będzie trochę lepiej. :)

      Usuń
    3. Mam nadzieję, że Cię nie wystraszyłam. :))) Każdy inaczej odczuwa ból. :)

      Usuń
    4. Nie wystraszyłaś :) Nie tak łatwo mnie wystraszyć ;) Co ma być to będzie :) A co do drugiego porodu - podobno jest łatwiejszy od pierwszego, także na pewno będzie lepiej! Tego Ci Kochana życzę!

      Usuń
  3. Też właśnie pisałam na blogu o herbatce z liści malin, też zaczynam pić. :D
    Cieszę się, że napisałaś o tym bólu porodowym, cholernie się go bałam, ale po tym co napisałaś trochę mi ulżyło i tak myślę sobie - może nie będzie tak boleć? :)
    W ogóle to cała notka bardzo przydatna, bardzo żałowałam, że sama nie poszłam do szkoły rodzenia, no ale już trudno. Dobrze, że się tak rozpisałaś na te tematy. Przyda się ta wiedza. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na razie poczynię zapasy, a zacznę pić za dwa tygodnie żeby czasem Mały nie zechciał za wcześnie wyskoczyć :) Ja do porodu nie nastawiam się ani dobrze, ani źle. Będzie co ma być i tyle. Chcę jak najwięcej wiedzieć, przygotować się psychicznie, postarać się zachować spokój i tyle. No ja miałam w ogóle nie iść do szkoły rodzenia, ale jakoś tak się złożyło że po znajomości na dwa spotkania się przejdę. Po prostu dla teściowej te tematy są zbyt krępujące, obydwie nie chcemy przekraczać jakiejś tam granicy, szanujemy swoje decyzje, także jak dla mnie super układ :) Cieszę się że wpis się na coś przydaje, właśnie po to go napisałam :)

      Usuń
  4. Herbatka z liści malin i olej z wiesiołka mnie zainteresował :-) jeśli dostanę, to oczywiście będę używać :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najłatwiej chyba zdobyć w aptece :) Ja zaczynam za jakieś dwa tygodnie.
      A właśnie! Siemię lniane dobrze wpływa także na włosy!!! No i na jelita. Tylko trzeba pamiętać, że jest mocno kaloryczne, także dwie łyżeczki dziennie powinny wystarczyć.

      Usuń
  5. Świetny i bardzo przydatny post, rozjaśnił mi wiele spraw :) Dziękuję , od razu czuję się spokojniejsza.

    http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo, że post się na coś przydał :)

      Usuń
  6. Hej! Ja jeszcze masowałam krocze (wpisz sobie nawet google masaż krocza przed porodem czy jakoś tak) olejkiem ze słodkich migdałów z kilkoma kroplami wit. E. Z czasem można coraz bardziej rozciągać krocze i podobno jak już tak się wyćwiczysz i uda Ci się 5 palców wcisnąć to główka przejdzie bez problemu, bo 5 palców to 10 cm a 10 cm szerokości tych palców to jak 30 cm obwodu główki. Nie przydało się, zaczęłam i nie skończyłam, bo leżałam miesiąc w szpitalu i miałam cc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam wiele o masażach, ale jakoś nie jestem przekonana... Znaczy... chyba to nie dla mnie... Chociaż kto wie, może mi się jednak odmieni ;)

      Usuń
  7. Z tego co widzę co szkoła rodzenia to inne zalecenia. Uważam że warto pójść i zaczerpnąć informacji. Po szkole r. mniej boję się tego co mnie czeka. Mniej ale nadal się obawiam :) A Imany.. kocham całą tą płytę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dobrze że piszesz! Nie mogę dodawać komentarzy u Ciebie, mam problemy z zalogowaniem się :( Ale przeczytałam całego bloga w jeden wieczór i miałabym tyyyle do napisania...
      Co do szkoły rodzenia - zapewne wiele zależy od prowadzącego, ale generalnie też uważam że warto, chociażby żeby wychylić nos z domu ;) Odrobina obawy chyba zawsze jest, ale to dobrze, bo to też potrafi dodawać sił tak na prawdę...
      Ja lubię tylko ten utwór, reszty płyty nie znam i nie odczuwam jakiejś wielkiej potrzeby poznania. Ten utwór mnie po prostu oczarował.





































      Usuń
  8. Mój Mąż na pytanie dlaczego chce być ze mną przy porodzie, to mówi: "Że to on jest sprawcą tego wszystkiego ;) i że jest tak ciekawy jak wygląda nasza Córcia, że musi ją zobaczyć jako pierwszy" :)
    Dziękuję za rady, mówiliśmy o tym na SR, ale warto sobie co chwilę te fakty przypominać :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wyobrażam sobie jak musiało być Ci przykro, że mąż nie mógł być z Tobą :( Ale uszy do góry - przy porodzie na pewno pomoże :) Ja żadnych masaży ani okładów sobie nie robiłam - tylko normalne ćwiczenia. A tak wgl nie słyszałam jeszcze żeby znieczulali do nacięcia (chyba, że nie mówili bo myśleli, że to logiczne) :) Nam w szkole rodzenia mówili, że dużo lepiej jest jak kobieta "pęknie" bo pęka sama skóra, a jak nacinają to nacięcie jest tak długie, że nacina się również mięsień i wtedy dłużej się goi i bardziej boli.

    OdpowiedzUsuń